Zabawki w pudełkach po płatkach śniadaniowych. Na szczęście jeszcze jajko niespodzianka się ostało.
Wolność. Wsiadało się na rower i jeździło po osiedlu wraz z kumplami. Bez żadnych komórek i innych elektronicznych kagańców. No i bez uprzejmie donoszących sąsiadów, że dziecko pozostaje bez opieki.
Brak social mediów i internetu. Nie było ciągłego robienia fotek dzieciakom i umieszczaniu ich na swoich profilach społecznościowych.
9 planet. Układ Słoneczny miał 9 planet, a Pluton był jedną z nich.
Papierowy program TV. Pamiętam jak się go wertowało, by zobaczyć jakie filmy warto obejrzeć w nadchodzącym tygodniu. I były to jedyne informacje na temat tego, co w telewizji przez najbliższy tydzień będzie. Dziś nadal są takie czasopisma i gazety z programami, ale mało kto je ogląda, bowiem wszystko mamy w telewizorze, albo w sieci.
Papierowe karty biblioteczne.
Książka telefoniczna.
Budki telefoniczne.
Aparat fotograficzny z kliszą, którą trzeba było wywołać. 36 zdjęć na kliszy raczej zachęcało, by upamiętniać naprawdę warte upamiętniania chwile, a nie robić zdjęcia wszystkiemu dookoła.
Prywatność. Dawniej jedyny sposób, w jaki ktoś mógł dowiedzieć się, co robię, to fizyczne śledzenie mnie. Teraz mój smartfon i monitoring pozwala zlokalizować mnie gdziekolwiek bym nie był.
Pogodynka i zegarynka.
Tanie mieszkania.
Zabawa na świeżym powietrzu bez nadzoru i powrót do domu po zachodzie słońca.
Maszyny do pisania.
Teleranek i 5-10-15.
Skończ rozmawiać przez telefon, żeby ktoś mógł skorzystać z Internetu.
Trzaski w słuchawce podczas rozmowy telefonicznej.
Wigry 3 i inne tanie składaki. Nie ma chyba dzieciaka, który by koledze ramy nie rozkręcił.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą