Zginęło 40 000 ludzi. Barometry we wszystkich stacjach pomiarowych oszalały, fala uderzeniowa 3,5 raza obiegła kulę ziemską, a nasi dziadkowie żyli pod przygaszonym niebem przez kolejnych kilka lat.
Erupcja wulkanu
Krakatau - bo o nim mowa - to bez wątpienia najgłośniejsze i jedno z najbardziej wstrząsających wydarzeń czasów nowożytnych.
Krakatau to indonezyjska wyspa, znajdująca się między Jawą a Sumatrą. Ten teren jest niezwykle aktywny wulkanicznie i na przestrzeni dziejów nie raz dawał o tym znać. Pierwsza notowana erupcja wulkanu o tej samej nazwie wystąpiła w 416 r. n.e. i pozostawiła po sobie siedmiokilometrowy (!) krater na dnie oceanu.
W tym samym miejscu przez kolejne lata wciąż dochodziło do mniejszych i większych erupcji i zjawisk wulkanicznych. Na powierzchni pojawiały się coraz to nowe wysepki i z czasem część z nich znów ginęła w odmętach oceanu. W kalderze po wybuchu z 416 roku powstały 3 mniejsze wulkany. Ich stożki wznosiły się ku górze i utworzyły wyspę niemal dziesięciokilometrowej długości.
W maju 1883 roku doszło do potężnej erupcji jednego z trzech wulkanów (Perboewatan). Huk eksplozji słyszany był nawet w odległości 160 km. W tym miejscu okazało się, że wyspa z trzema stożkami to jedynie wierzchołek góry lodowej. W najbliższych tygodniach dym i popiół zaczął unosić się z coraz to nowych miejsc w obrębie i okolicy wyspy. Do sierpnia naliczono kolejnych kilkanaście ujść gazów wulkanicznych.
W sierpniu wszystko zaczęło nabierać tempa. W niebo wyrzucane były ogromne chmury pyłu i wielkie ilości pumeksu, dawało odczuć się liczne trzęsienia ziemi, a woda oceanu była w tym czasie tak wzburzona, że w pobliskich portach statki cumowano dodatkowymi łańcuchami.
Tego dnia doszło do potężnej erupcji. Wyżej wspominałem o trzech wulkanach i kilkunastu ujściach gazu, ale nie można powiedzieć, że którykolwiek z tych elementów wybuchł w tym dniu. Były one tylko ujściami jednego, ogromnego, znajdującego się pod ich powierzchnią wulkanu – Krakatau. To właśnie on eksplodował, powodując jedną z największych znanych w świecie nowożytnym katastrof naturalnych.
Jak wielką? Ciężko to w jakikolwiek sposób opisać. Zwykle erupcje wulkanów wyobrażamy sobie jako wielkie ilości lawy wydostające się z jego wierzchołka, tymczasem w trakcie wybuchu Krakatau z powierzchni ziemi zniknęły dwa wulkany i kilkukilometrowa wyspa.
Siłę tej erupcji szacuje się w okolicach 200 megaton trotylu. To jest 10 tysięcy (sic!) razy więcej, niż uderzenie bomby atomowej Fat Man, którą zdetonowano nad Nagasaki.
Natężenie dźwięku w trakcie wybuchu było niewyobrażalne. Na podstawie współczesnych badań szacuje się, że wybuch wygenerował dźwięk o głośności do 350 dB, co pozostaje do dziś niepobitym rekordem. Wszystkim osobom znajdującym się w promieniu 60 km od wulkanu dosłownie popękały bębenki w uszach. W promieniu 160 km od epicentrum notowano hałas w okolicach 180 decybeli (szacunek), czyli tyle, ile notuje się przy starcie statku kosmicznego (start odrzutowca to „ledwie” 120 dB). To wartość, która w dalszym ciągu powoduje fizyczny ból i trwałe uszkodzenia słuchu. Huk słyszany był według różnych danych w odległości do 3500 czy nawet 4500 km.
W trakcie eksplozji powstała fala uderzeniowa. Nie jest to nic innego, jak szybko przemieszczające się powietrze pod zwiększonym ciśnieniem. W tym wypadku to „uderzenie powietrza” miało prędkość 1100 km/h, a różnica ciśnienia posłała odczyty wszystkich okolicznych barografów poza skalę. Około 160 km od wulkanu zmierzono skok ciśnienia o 85 hPa. Nie to jest jednak w tym przypadku najciekawsze.
Fala uderzeniowa została zanotowana we wszystkich stacjach pomiarowych na całym globie,
a niektóre stacje odnotowały ją w ciągu 5 dni aż siedem razy! Oznacza to, że fala uderzeniowa okrążyła cały glob trzy i pół raza.
(Fala rozchodziła się we wszystkich kierunkach, więc do dowolnego punktu na Ziemi docierała z dwóch stron. Pierwsza docierała fala biegnąca bezpośrednio od wulkanu, a druga docierała ta, która zdążyła już obiec Ziemię z drugiej strony i wracała teraz z antypodów w kierunku wulkanu.)
Fala tsunami
W najbliższej okolicy fala tsunami spiętrzała się na brzegach do wysokości ponad 40 metrów, zmywając pobliskie wioski i miasta z powierzchni ziemi. Przemieszczała się z prędkością 700 km/h i jeszcze u wybrzeży Afryki Południowej doprowadziła do niebezpiecznych przechyłów statków. Pomiarów fali dokonano nawet na kanale La Manche, dziś nie jest jednak pewne, czy było to właściwe tsunami wywołane przez wulkan, czy ruchy wody wywołane przez falę uderzeniową.
Czyli wielkie ilości gazów i gorących pyłów wulkanicznych, przemieszczające się z niemałymi prędkościami. Zazwyczaj po erupcji lawa spływa w dół zbocza wulkanu i zastyga. Często wpada do morza/oceanu i tam, ochłodzona morską wodą, zamienia się w kamień. W przypadku Krakatau było podobnie, ale wystąpiło tutaj jeszcze jedno niezwykle niszczycielskie zjawisko. Ogromne masy materiałów piroklastycznych o temperaturze przekraczającej 1000`C opadły na powierzchnię oceanu i w tym momencie zaczęła się „magia”. Ich wysoka temperatura powodowała intensywne wrzenie wody, zwiększało to ciśnienie pomiędzy powierzchnią oceanu a materiałem wulkanicznym, więc w efekcie powstawały poduszki powietrzne, które nie pozwalały gorącym materiałom zatonąć i się ochłodzić.
Materiały piroklastyczne przedostały się w ten sposób na wyspy oddalone nawet o 40 km.
Teraz wyobraźcie sobie, że stoicie na wyspie. Niebo zasnute jest czarnymi chmurami, po których kotłują się błyskawice. Jakimś cudem przetrwaliście falę uderzeniową i udało wam się uciec przed 30-metrowym tsunami. Macie popękane bębenki w uszach, a po powierzchni oceanu, wbrew wszelkiej logice i jakby nigdy nic, płynie sobie do was piekielna fala ognistego pyłu. Sam Michael Bay by tego lepiej nie wymyślił.
Szacuje się, że w wyniku tej erupcji śmierć poniosło około 40 000 osób. Ciała wyławiano z Oceanu Indyjskiego nawet u wybrzeży Afryki jeszcze rok po katastrofie. Okoliczne wyspy stały się „sterylne”, nie było na nich choćby najmniejszych oznak życia. W kolejnych latach stało się to nie lada gratką dla naukowców, którzy dokładnie obserwowali w jaki sposób natura zacznie zasiedlać te dziewicze tereny. Potrzeba było 100 lat, by bez pomocy człowieka bioróżnorodność tych wysp powróciła do przeciętnego stanu.
W trakcie erupcji do atmosfery dostało się przypuszczalnie 46 km sześciennych pyłów wulkanicznych, które zasnuły całą kulę ziemską i opadając pokryły 70% jej powierzchni. Gazy wulkaniczne utrzymywały się w atmosferze przez kilka kolejnych lat, powodując zmniejszenie ilości promieni słonecznych padających na powierzchnię ziemi i co za tym idzie obniżenie średnich temperatur na całym świecie o około 1,2`C. Pogoda do 1888 roku była zupełnie nieprzewidywalna, a w okresie od 1883 do 1886 roku Słońce obserwowane z Ziemi, przez złudzenie optyczne, przybierało zieloną (czasem purpurową) barwę, Księżyc na zmianę niebieską i zieloną. Na całym świecie obserwowano obłoki srebrzyste – chmury „świecące” po zachodzie i przed wchodem słońca. Naukowcy śledzący światową pogodę odkryli też istnienie prądów strumieniowych (silne, stałe prądy powietrzne na wysokości około 12 km).
W tym czasie wschody i zachody słońca były niezwykle spektakularne (krwistoczerwone niebo). W wielu miejscach na świecie wozy strażackie zaalarmowane czerwoną łuną wyjeżdżały do domniemanych pożarów.
Przypuszcza się, że te zjawiska zainspirowały Edwarda Muncha do namalowania obrazu „Krzyk” w takiej, a nie innej formie.
W tym prostym przykładzie widzimy jak wielkim wydarzeniem w skali naszego świata był wybuch wulkanu Krakatau. Nasi pradziadkowie, bez względu na to, w którym miejscu naszego globu mieszkali, byli świadkami niezwykłych wydarzeń, które dziś nawet ciężko jest nam sobie wyobrazić. Bo jak można wyobrazić sobie, że kolejne kilka lat spędzimy pod przygaszonym, zielonym słońcem?
Perspektywa sprawdzenia tego na własnej skórze nie jest zbyt zachęcająca, ale musicie wiedzieć, że od 1927 roku w miejscu po Krakatau rośnie nowy wulkan. Anak Krakatau (Dziecko Krakatau) ma już przeszło 300 metrów i co roku przybywa mu kolejnych 7. Ten teren jest niezwykle aktywny i od 1994 roku można obserwować tutaj ciągłe erupcje.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7