Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Bardzo ładny brzuszek, „wyskakuj z kasy” i inne anonimowe opowieści

42 621  
218   35  
Dziś przeczytacie m.in. o dworcowej zaczepce, dziecku łaknącym uwagi, miesięcznym L4 i obsesyjnym sprzątaniu.


#1.

Biegnę kiedyś po pracy na dworzec. Kończyłem nockę o 6.00, 6.12 odjeżdżał pociąg.
Wpadam na dworzec zasapany i podsypiający na stojąco zarazem, a tu z boku jakiś koleś, klasyczny wysiadywacz dworcowy, podbiega do mnie, chwyta mnie za szmaty pod szyją i wali prosto z mostu: „Wyskakuj z kasy”.
Ja zaskoczony: „No chyba żartujesz”.
Gość zgłupiał, popatrzył na mnie, poprawił mi kołnierzyk, który zgniótł wcześniej i powiedział: „Tak, żartuję”. I odszedł.
Pobiegłem dalej, a w pociągu zastanawiałem się, kto był bardziej zaskoczony, ja czy on...

#2.

Gdy byłam mała, narysowałam sobie na ręce kreskę czerwonym flamastrem, która miała przypominać świeże zadrapanie. Miałam wtedy może ze 4 czy 5 lat.
Spytacie, co w tym dziwnego?
Ano to, że będąc tak młoda osóbką, pragnęłam choć chwili uwagi i obdarzenia miłością ze strony rodziców.

Zapewne domyślacie się, jak się to skończyło, gdy zorientowali się, że to tylko flamaster... Otóż nakrzyczeli na mnie, że zawracam im głowę. A ja smutna poszłam dalej bawić się w kącie. Porzuciłam wtedy wszelkie próby zwrócenia na siebie ich uwagi.

#3.

Po dwóch porodach postanowiłam wziąć się za siebie. Podczas ćwiczeń 3-letnia córka pyta:
– Mamo, co robisz?
– Ćwiczę.
– A po co?
– Żeby mieć ładny brzuszek.
– Ale mamo, ty masz bardzo ładny brzuszek, tylko taki wielki...

Tylko dzieci potrafią tak pocieszyć rodziców.

#4.

Ostatnio moja przyjaciółka, która mi się podoba od dłuższego czasu, powiedziała mi, że mam ładny uśmiech.

Nie ukrywam. Zrobiło mi to dzień, a nawet cały tydzień.

#5.

Wziąłem miesięczne zwolnienie (L4) w okresie, gdy brakuje największej liczby pracowników w mojej firmie (sezon chorobowy, zwolnień na dzieci, a z drugiej strony zwiększone tempo pracy). Nie jest mi przykro ani trochę, mimo że uwielbiam swoją pracę. Jeszcze dwa lata temu byłem szczęśliwy, idąc do pracy, bo jest to moja pasja. A dziś? Boli mnie głowa na samą myśl o tym miejscu.
Warunki pogorszyły się wręcz dramatycznie, premie zabierane masowo, brak podwyżek mimo obietnic, parcie na nadgodziny, kręcenie nosem i „mszczenie się” za próbę wyegzekwowania praw pracownika (nawet tak bezczelnych, jak przerwa na posiłek przy 11-godzinnej zmianie...). Nie są to tylko moje odczucia, wielu pracowników narzeka na to, że czują się coraz gorzej w tej firmie. Najgorsze, że nie pracuję w jakimś Januszexie na końcu świata, a w naprawdę dużej, polskiej firmie w wielkim mieście.
Dziś napisał do mnie kolega, że kierownik narzekał dziś między innymi na mnie, że doskonale znamy sytuację w firmie i jakie są braki, a mimo to zostawiamy ich na lodzie.

Zostawię ich jeszcze bardziej po zwolnieniu, gdy przyniosę wypowiedzenie. Tylko złość mnie bierze na myśl, jak szybko moja pasja poszła się kochać...

#6.

Kiedyś (12-13 lat na świecie) sam sobie kupiłem prezent, zapakowałem go i przytachałem do domu. Z dumą pokazałem go mamie – ale nie uwierzyła, że to od ojca... Rozwiedli się tydzień wcześniej, a ja chciałem na swój dziecinny sposób wszystko naprawić.

#7.

Ostatnie moje wspomnienie szczęśliwych rodziców pochodzi ze wczesnego dzieciństwa i jest bardzo mgliste. Moi rodzice byli i są dla siebie tak zimni, że teraz prawidłowe relacje w szczęśliwych związkach wydają mi się czymś dziwnym, nie z tego świata, wręcz niewłaściwe. Ciągle pretensje, odbieranie każdej wypowiedzi jako atak, lekceważenie się nawzajem, napięcie przy każdej, nawet najbardziej błahej rozmowie. O kompletnym braku jakiejkolwiek czułości dla siebie nawzajem już nie wspominam. Równie dobrze mogliby krzyczeć „chcemy się rozwieść”.
Taka atmosfera zakorzenia w dziecku skrzywienie na LATA, albo i na całe życie. Nic mi nie przyjdzie z tego, że teoretycznie wiem, na czym powinien być oparty szczęśliwy związek, skoro przez ponad 20 lat oglądałam jego przeciwieństwo. Jeśli coś psuje się do tego stopnia, że wyjścia już nie ma, to lepiej się rozejść i być szczęśliwym z kimś innym, niż męczyć się latami i do tego krzywdzić własne dzieci. Myślenie w stylu „nie kochamy się, nie układa się nam, ale dla dobra dzieci będziemy razem” wcale nie jest dla dobra dzieci. Wręcz przeciwnie, wyrządza im krzywdę. One to wszystko widzą, czują i biorą z tego wzorzec!

#8.

O obsesyjnym sprzątaniu.

Moja mama sprząta. Całe życie sprząta, a w jej domu musi być idealnie. Mieszka w piętrowym domu, a przez dzieci właściwie prawie nie pracowała zawodowo. Jednym z koszmarów mojego dzieciństwa jest wydzierająca się matka – że w domu jest brudno, że jej dzieci to brudasy, że jej porażką życiową jest nienauczenie dzieci porządku. Tylko że nauka sprzątania polegała na: „Idź, nic nie umiesz, ja to zrobię”.

Problem jest bardziej złożony – mąż alkoholik i dyktator, więc to była jej forma odreagowania na dzieciach. Oczywiście teraz nic nie pamięta, według niej była wspaniałą matką (ojciec też ma takie mniemanie osobie).

Dzieci wyprowadzone, rodzice po 70. i co teraz robi moja matka? Sprząta. Rzadko kto ich odwiedza, mama po kilku operacjach kręgosłupa, ale całe dnie na kolanach sprząta. iRobot nie odkurza dobrze, mop niedokładnie, tylko jej praca własnymi rękami jest tą słuszną. Pewnie to już zmiany w głowie i za późno na terapię. Ja już po terapii.

Najlepsze, że my, dzieci, mamy wszyscy syf w domu i koszmarny uraz do sprzątania. Zmuszam się do podstawowych porządków.

W poprzednim odcinku m.in. mistrz komplementów oraz obroża antyszczekowa

3

Oglądany: 42621x | Komentarzy: 35 | Okejek: 218 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało