Tak naprawdę to boimy się robotów. Po obejrzeniu kilku filmów SF utożsamiamy je z krwiożerczymi, superinteligentnymi maszynami, które koniecznie chcą wykończyć ludzkość. Ale tak naprawdę istniejące roboty są nieszkodliwe oraz pomocne. Ich zadaniem jest chronić, a nie zabijać.
Tru-D to robot używany w ponad 300 szpitalach na świecie do zabijania wirusów i bakterii. Ten dziwnie wyglądający robot został skonstruowany przez Jeffa Deala i jego brata. Panowie testowali prototyp w garażu, gdzie twórcy naświetlali płytki pokryte bakteriami. Po kilku minutach wszystkie bakterie ginęły. Podczas epidemii eboli w Afryce, Tru- D doskonale poradził sobie również z tym wirusem. Niestety, niszczy on tylko to, co znajduje się na szpitalnym sprzęcie. Nie można go używać na ludziach, ponieważ promieniowanie jest tak silne, że mogłoby uszkodzić DNA. Mimo to, potencjalnie może ocalić życie setkom ludzi. W szpitalach, gdzie jest używany, zanotowano spadek zarażeń wirusami o około 30%. Oprócz zabijania bakterii robot potrafi mówić, wstrzymać pracę, gdy drzwi zostaną otwarte i informować o zakończeniu pracy.
Japonia kojarzy się nam między innymi z anime, więc nie ma się co dziwić, że Japończycy skonstruowali roboty, które są nim inspirowane. W 2015 roku podczas wystawy robotów w Tokio pokazano światu HRP-2 Kai i Jaxon. Jednak anime ma bawić, a te roboty mają służyć ludziom. W Japonii często zdarzają się tsunami czy trzęsienia ziemi. Te roboty zaprojektowano po to, aby mogły pomagać w sytuacjach zagrożenia. HRP-2 Kai i Jaxon, dwunogie humanoidy, mają jedną misję - odszukać i ocalić. Bez większych problemów mogą dostać się do miejsc niedostępnych dla ratowników.
Szwajcarscy specjaliści od robotyki stworzyli robota, który potrafi naśladować ruchy salamandry. Potrafi on chodzić, omijać przeszkody i pływać. Twórcy mają nadzieję, że ich robot pomoże neurobiologom w badaniach. Pleurobot będzie wykorzystywany do ratowania ofiar po trzęsieniach ziemi - dotrze on z łatwością do uwięzionych pod gruzami ludzi i prześle sygnał ekipie ratunkowej.
Miniaturowe roboty cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Dzięki niewielkim rozmiarom łatwo się im dostać w różne miejsca. Również zbudowanie takiego minirobota pochłania mniej czasu i pieniędzy. W 2015 roku naukowcy z Tel Awiwu, zainspirowani szarańczą, skonstruowali TAUB-a. Co prawda nie ma on ani skrzydeł, ani pancerza i w ogóle nie przypomina z wyglądu szarańczy. Naukowcy skupili się na skakaniu tych owadów. Robot potrafi skoczyć 3,5 metra wzwyż oraz 1,4 metra w dal. Na jednym ładowaniu baterii potrafi skoczyć 1000 razy. Znajdzie zastosowanie w reagowaniu kryzysowym i inwigilacji.
Te latające roboty są już czymś bardzo powszechnym. Za parę stówek spokojnie kupisz drona, którym przykładowo możesz robić zdjęcia i kręcić filmiki. Naukowcy z Holandii pracują nad dronami, które będą mogły pomagać w ratowaniu ludzi podczas różnych katastrof. Drony te będą mogły zlokalizować ludzi uwięzionych w lawinie zanim na stok ruszą ratownicy. Drony są małe, tanie i w wielu przypadkach szybciej znajdą ofiary wypadków i kataklizmów.
Wielu ludzi odczuwa strach przed wężami, widząc w nich wijące się, śliskie i mordercze istoty - jak nie ugryzie, to udusi. Ale Howie Choset i jego zespół naukowców pracuje ciągle nad robotem inspirowanym wężami. Te roboty nie są ani zabójcze, ani obrzydliwe. Potrafią pływać, przejść przez płot, wspiąć się na słup i oczywiście czołgać w wysokiej trawie. Choset wyposażył swoje węże w światło, kamerę i czujniki pomagające im w poruszaniu się na różnych terenach oraz omijaniu przeszkód. Będą one używane podczas zawalenia kopalni lub budynków w celu odnalezienia ofiar.
NASA kojarzy nam się głównie z kosmosem, astronautami i statkami kosmicznymi. Ale w kosmosie pracują również roboty. NASA od lat jest liderem na polu robotyki. W 2013 roku pokazali robota wyglądającego jak potężny pająk. RoboSimian, nazywany pieszczotliwie Clyde, ma pomagać ratownikom podczas katastrof naturalnych, jak i tych spowodowanych przez człowieka. Postawiono tu bardziej na dokładność i stabilność niż reagowanie i dynamikę ruchów. Clyde potrafi chodzić po schodach, otwierać drzwi, wyciąć dziurę w ścianie, a nawet prowadzić samochód.
Jeśli któregoś dnia roboty miałyby zagrozić ludzkości, to będą to prawdopodobnie następcy pierwszych miękkich robotów, nad którymi pracują naukowcy z uniwersytetu Harvarda. W 2011 pokazali oni robota, przy tworzeniu którego inspirację czerpali z meduz, robaków i rozgwiazd. Nie ma on szkieletu, a cała elektronika mieści się na grzbiecie. Wykonany z silikonu robot jest prawie jak pełzający, półżywy zombie. Robot ten wlezie prawie wszędzie, nie boi się mrozu ani ognia, a upadek z wysokości go nie uszkodzi. Może być wykorzystywany w misjach badawczych oraz ratunkowych.
Akurat te roboty nie mają na celu pomagania ludziom, lecz morskim stworzeniom. Zadaniem tych robotów ma być odciągnięcie ławic ryb od podwodnych turbin czy też miejsc, w których nastąpił wyciek oleju. Prace nad tymi roborybami trwają już od 20 lat. Największym problemem jest skonstruowanie urządzenia, które będzie się poruszało dokładnie jak ryba, aby zmylić ławicę, która za nim podąży. Ryby są mądre i nie popłyną za czymś, co nie będzie pływało jak ryba.
Inżynierowie robotyki z uniwersytetu w Pizie i IIT stworzyli robota, który potrafi wejść w interakcje z otoczeniem i posługiwać się narzędziami. Ten humanoid ma ponad dwa metry wzrostu, waży 120 kilogramów. Używa skanera laserowego 3D oraz systemów stereowizji do poruszania się w różnych warunkach. Ten wielki robot używa zarówno dolnej, jak i górnej części ciała. Przy bardziej skomplikowanych zadaniach robotem musi sterować człowiek. Walk-Man będzie działał w miejscach zbyt niebezpiecznych dla człowieka.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą