Strachy na wróble, czyli pół Polski w poniedziałkowy poranek, to dość specyficzna, ale jakże praktyczna ozdoba pól uprawnych i co większych ogrodów.
O tym, jaki potencjał skrywają w sobie strachy na wróble, wiedzieli już… starożytni Egipcjanie. To oni, w Dolinie Nilu, jako pierwsi wykorzystywali odstraszające postacie, by chronić bezcenne zbiory. Dlatego historia strachów na wróble sięga aż 3 tys. lat wstecz.
W starożytnej Grecji z kolei rolnicy starali się o to, aby ich strachy na wróble przypominały Priapa, syna Dionizosa i Afrodyty. Specyficzny hołd? Cóż, nie do końca. Według mitów Priap był tak brzydki, że kiedy tylko wychodził z domu na dwór, by się pobawić, wszystkie ptaki z okolicy brały nogi (skrzydła?) za pas.
Tradycyjne strachy na wróble próbowano wielokrotnie zastępować różnymi innymi, bardziej praktycznymi urządzeniami. Sprawdzano m.in. jak w roli odstraszacza ptaków sprawdzą się wiatraki, puszki rozwieszane na drzewach, pistolety hukowe… Z generalnie mizernym efektem, bo niegłupie zwierzęta szybko orientowały się, że to wszystko podpucha i już w krótkim czasie z powrotem czuły się w okolicy jak u siebie.
Mimo choćby najbardziej wytężanych wysiłków to, jak wygląda strach na wróble, oddziałuje głównie na człowieka. Tylko on jest w stanie docenić makabryczny efekt – dla ptaków bowiem kukła to kukła. Tym zaś, co ma znaczenie w przypadku latających szkodników, jest zapach. To dlatego strachy „zdobi się” ludzkimi ubraniami. Wydzielający się z nich aromat jest dla ptaków wystarczającym argumentem, by trzymać się na dystans.
Popularność strachów na wróble na całym świecie wynika z ich praktyczności, chociaż w różnych miejscach przybierała ona dość osobliwe formy. W Japonii kukły stawiane w celu odstraszania ptaków obwieszano starymi szmatami, gnijącym mięsem czy rybimi szkieletami. Niemcy z kolei wystawiali na pola drewniane czarownice, wierząc, że te zdołają uwięzić diabelskiego ducha zimy.
W dzisiejszych czasach regularnie powtarza się, że technologia ostatecznie wykończy człowieka, eliminując kolejne miejsca pracy. Cóż, żadna w tym nowość, bo – jak się okazuje – konflikty tego rodzaju miały miejsce już w średniowiecznej Anglii. Tam do odstraszania ptaków z pól delegowano młodych chłopców, którzy biegali po polach, rzucając kamieniami w ptaki. Zdziesiątkowana przez wielką zarazę populacja zmusiła ludzi do tego, by wszędzie, gdzie to możliwe, poszukać zastępstwa.
Miłośnicy strachów na wróble powinni udać się do Nagoro – japońskiej wioski zlokalizowanej w prefekturze Tokushima. W sierpniu 2016 roku w Nagoro mieszkało już tylko zaledwie 30 osób… oraz ponad 350 strachów na wróble. I to nie byle jakich, bo bardzo realistycznych. Część stworzonych na obraz i podobieństwo byłych mieszkańców wioski, część – wymyślonych ludzi. Za sprawą tej imponującej kolekcji Nagoro zyskało niemałą sławę wśród miłośników makabreski.
Źródła:
1,
2,
3
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą