Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CDLXXVII - Mięsko

56 178  
239   11  
Dziś o skokach, krzyżówce, wygranej kuchni, żulu spod marketu i pani Basi z mięsnego. Zapraszam.

PRZED SKOKIEM


Gwoli wyjaśnienia, jestem obecnie w trakcie kursu kaskaderskiego na którym odbyły się m.in upadki z wysokości. Wjazd dźwigiem na 10-12 metrów i swobodny skok (bez lin itd.) na wcześniej przygotowaną poduchę o wymiarach 4x4m. O wszystkim zajarany opowiadałem później swojej blond dziewoi.

Minął miesiąc, idę po Gamonia do jej pracy gdzie już na progu pospieszam by zdążyć do domu aby obejrzeć skok "Stratosa" (któraś z kolejnych prób). Przy okazji opowiadam jej o samej akcji i tu dialog:

Ja: No i wiesz, będzie on wzlatywał na takim specjalnym balonie a potem będzie skakał z ponad 36 km.
Gamoń: (całkiem poważnie) to on będzie skakał chyba na większą poduszkę niż Ty?

I tak ją lubię

by Marqsik

* * * * *

KRZYŻÓWKA

Mam ja Ci i córę... córeńkę... dziewczynkę! Kochane złotko... Z 9 wiosen już liczy...

Przylazło toto do taty i w prośbę uderzyło co by jej w lekcjach pomóc. Dobry, mądry (?!) tatuś chętnie oczywiście pomoże.
- O co Cię dobre me dziecię rozchodzi się a?
- No bo tu jest taka krzyżówka, i ja nie znam hasła...
Krzyżówka dotyczyła haseł z "ó" - całkiem zmyślnie skonstruowana zresztą...
- No dobra, a jakie jest pytanie?
- Jak nie tył to?...
- No co?
- Grubł?
- Nie, to nie to słowo...
- Chudł?
- Nie, może inaczej - gdzie masz tyłek?
(chwila konsternacji i niepewnego spojrzenia w stronę ojca)
- Na dupie...
- Nie... znaczy tak... (myślę sobie intensywnie jak tu dziecię naprowadzić na właściwy trop) ...powiedz mi gdzie trzymam tę zapalniczkę? (a mam ją w wyciągniętej dłoni przed sobą)
- W ręku?
- No tak, w ręku, ale gdzie ona jest jak popatrzysz na mnie?
- W powietrzu?
- Córeczko... Jak nie tył to przód...

Jak ona mi przypomina jej matkę... chlip...

by lukas321


* * * * *

FREUD I GESTAPO


Aby móc otrzymać wizę uprawniającą do opuszczenia Austrii w 1938, Zygmunt Freud był zmuszony podpisać oświadczenie o treści: "(...) niniejszym potwierdzam, że po przyłączeniu Austrii do Niemieckiej Rzeszy byłem traktowany przez władze niemieckie, a zwłaszcza przez Gestapo, z całym szacunkiem i uwagą należną mojej naukowej reputacji, że mogłem żyć i pracować będąc w pełni wolnym (...) i że nie mam najmniejszego powodu do skarg".
Freud zgodził się pod jednym warunkiem, że wolno będzie mu pod podpisem dodać jedno zdanie. Oficer nie wyraził sprzeciwu i Freud napisał:
"Z całego serca mogę polecić usługi Gestapo każdemu".

by mayshake

* * * * *

KUCHNIA


Oglądam telewizję z rodzicami i leci taka reklama co dziewczynka wypytuje różne rzeczy swojego braciszka. I zadaje między innymi takie pytanie:
- A wiesz co to jest kuchnia?
- To taki pokój co mama wygrała.

No to skomentowałem sarkastycznie:
 - O ale seksistowska reklama, a tata to nie wygrał?
Na co moja mama odparła zdumiona:
- No ale przecież to jest kuchnia.

Co racja to racja

by KaSzaK

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

PIENIĄŻEK

Mamusia moja (lat sześćdziesiątparę) wcisnęła mi w dłoń zmaltretowaną stówkę i chichocząc dziko wyparskała:
- Masz tu, synu i kup coś swoim pociechom hahaha...
W obawie, czy emerytka przez przypadek jakiegoś jointa w paczce papierochów nie dostała, zmrużyłem groźnie oko i zagaiłem:
- A z czego tak rży?
Ot, historia była taka:
Mamuś pojechała odwiedzić rodzinę gdzieś-tam-hen-na-wsi i kiedy tam owe odwiedziny uskuteczniała była, uaktywnił się ni stąd ni zowąd - po pół wieku niebytu - jej osobisty ojciec chrzestny. Odwiedziła i jego zatem. Starzyk poznał chrześnicę, a jakże, uśmiechnął się, pogładził po główce, sięgnął za pazuchę i wręczył rzeczoną stówkę z słowami:
- Masz tu dziecko pieniążek i kup sobie coś dobrego.

by Rupertt

* * * * *

WEZWANIE

Pewnego wieczoru było wezwanie. Padł adres. Kierowca karetki chwilkę się zastanawiał, po czym mówi:
- Nie! Ja tam bez policji nie jadę. Byliśmy u tego kolesia już kilka razy. To psychol. Znowu będzie rzucał nożami...
Pacjentem był pan X. Kolekcjoner białej broni. Barczasty dwumetrowiec, co ma niepoukładane w głowie. Wezwał pogotowie, bo ponoć przedawkował relanium.
Została wezwana policja. Zjawiła się szybko. Na miejsce zdarzenia przyjechała grupa szybkiego reagowania. Wyskoczyło czterech kolesi z samochodu, z
gładkolufowymi strzelbami na gumowe kulki.
Ekipa pogotowia idzie po schodach do domu pacjenta. Idą tuż za grupą policjantów. Policjant puka do drzwi...
...Otwiera facet i ugięły mu się kolana. Jego oczom ukazał się policjant mierzący do niego z broni gładkolufowej, pytający go:
- Czy to pan wzywał pogotowie ratunkowe?

by brogman

* * * * *

ZDJĘCIE Z WAKACJI


Dawno, dawno temu nad nie aż tak odległym morzem. Wakacje w Międzyzdrojach. Wycieczka po mieście i okolicy - zdjęcia, mnóstwo zdjęć. Gdy znajdowaliśmy się na molo kobiełki stwierdziły, że nie mamy wspólnego zdjęcia. Kumpel wziął swój "wielkiej mocy gestapowskiej" aparat fotograficzny i podszedł do pierwszego nadającego się turysty:
- Przepraszam! Czy potrafi Pan szybko biegać?
- Yyy... nie. A dlaczego?
- W takim razie może Pan zrobić nam zdjęcie. OK?

by GLI


I powracamy do autentyków teraźniejszych:


* * * * *

ŁAZIENKA


Historię opowiedziała mi moja przyjaciółka. Pracuje od wielu lat we Francji jest kimś na kogo mówią patron(ka) - w skrócie: organizuje ekipy remontowe i budowlane, wyszukuje zlecenia i jest ogólnie odpowiedzialna za odbiór wykonanej pracy. Dostali zlecenie na remont łazienki u pewnej starszawej madmuazel. Pani samotna, zatem zaangażowała swojego przyjaciela do nadzoru postępów w remoncie.

Pan nobliwy elegancik, wzrostu 1,5 w kapeluszu niezwykle ruchliwy i upierdliwy, koniecznie chciał się wykazać znajomością rzeczy. Stale towarzyszył ekipie z dwóch pracowników z których jeden Piotrek, wykazywał się nadzwyczajną cierpliwością a że z natury małomówny, w ogóle nie reagował na dziesiątki złośliwych uwag zaczynające się zawsze może wy w Polsce tak to robicie ale MY we Francji to (oczywiście w SWOIM ojczystym języku).

Nadchodzi dzień odbioru zlecenia przyjechała patronka z Piotrkiem , jest Pan z listą uwag. I zaczyna się litania bzdur w stylu ta listwa CHYBA ma inny odcień niż ta. I też zakończonych podkreśleniem różnicy że tak to może być w Polsce ale nie we Francji). Aż dochodzi do punktu kulminacyjnego: UMYWALKA

Patronka pyta co jest z tą umywalką nie tak? Na co Pan zaczyna się koło tej umywalki miotać, podskakiwać wrzeszczeć jak to co? jak to co? jest za wysoko! Patrzą się na niego co prawda niski jest ale nie tak, żeby nie mógł swobodnie umyć rąk w tej umywalce. Tłumaczy mu, że jest na standardowej wysokości. Na to Pan dalej krzycząc: za wysoko! za wysoko! Piotrek! Piotrek! Ty powiedz jak się WYSIKAĆ do takiej umywalki?!

Patronka zamilkła na co Piotrek, flegmatycznie (francuskim):
- Nie wiem. MY W POLSCE nie sikamy do umywalek.

Dalej odbiór już szybko poszedł.

by nany


* * * * *

RADA ŻULA

Sytuacja dzieje się na parkingu pod supermarketem.
Standardowo jadąc wózkiem do samochodu, żeby wypakować towar podchodzi jeden z żuli. Ja wyciągnąłem wcześniej monetę. I wywiązuje się rozmowa:
- Czy mógłbym odwieźć koszyk?
- Pewnie, tylko w środku nie ma monety.
- To może rzuciłby pan jakąś dwójeczkę na browarka?
- Nie mam pieniędzy.
Na to słyszę odpowiedz drugiego Zula z oddali, z oburzeniem w głosie:
- To byś się ku*wa do roboty wziął!
Humor poprawili mi na cały dzień.

by kreftdaniel89


* * * * *

PORÓWNANIE

Leżymy sobie wieczorem z Misiem mym w łóżeczku, atmosferka robi się coraz bardziej gorąca... Nagle Misiek zamyślony podnosi głowę znam moich piersi, puka palcem w sutka i mówi:
- Ej, popatrz. Prawie jak trackball!

I jak tu Go nie kochać.

by ulciak

* * * * *

MIĘSKO


Znajoma z pracy, Pani Basia jakiś czas temu opowiadała mi o tym jak to było "za komuny". Pracowała wtedy w Gminnej Spółdzielni na stanowisku zaopatrzeniowca. Jak w każdy poniedziałek przychodząc do pracy mijała kolejkę ludzi z kartkami, którzy zawsze koniecznie chcieli wiedzieć jakie mięsko dziś będzie można nabyć. "Pani Basiu, Pani zadzwoni do rzeźni i Pani zapyta jakie mięsko dziś dostaniemy". Więc wchodziła do swej kanciapy robiła kawę i wykonywała telefon. Po krótkiej chwili kręcenia korbą odbiera koleżanka z centrali i przekierowuje połączenie za pomocą kombinacji wtyczek na swoim pulpicie. Jest połączenie i rozmowa wygląda tak:
(B)asia
(R)zeźnik

(B) Dzień dobry.
(R) Dzień dobry.
(B) Dzwonie z GS-u w Przelweicach, chciałam zapytać jakie mięsko dziś dostaniemy.
(R) Co pani!? Żarty sobie pani robi!?
(B) Nie rozumiem, o co panu chodzi?
(R) Proszę pani. Ja nie wiem czy wy w tym GS-ie się nudzicie i rozumiem, że czasem człowiek ma różne pomysły na zabicie czasu, ale żart ma swoje granice.

W tym momencie Pani Basia kompletnie nie wiedziała co się dzieje więc postanowiła zapytać:

(B) Przepraszam a gdzie ja się dodzwoniłam?
(R) Do zakładu pogrzebowego.

Koleżanka z centrali przyznała się do błędu oczywiście śmiejąc się z całej sytuacji. Następnie wybrała prawidłowy wtyk i połączyła Panią Basię z rzeźnią. W końcu ludzie dowiedzieli się, że dziś przywiozą 100kg wieprzowiny i 50 wołowiny.

by redBlade

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 56178x | Komentarzy: 11 | Okejek: 239 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało