Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Polka od Amerykańca woli Koreańca (ale Amerykańca chętnie przytuli Polak)

30 550  
112   18  
Jeszcze niedawno mogło się wydawać, że Polska i Korea Południowa to dwa różne światy, których nic nie łączy.


No prawie nic, bo korzystamy z ich smartfonów, lodówek, telewizorów, piekarników… Ogólnie wszystkiego, co podłącza się do prądu. No i każdy dorosły Polak przynajmniej raz w życiu jechał lanosem. Czyli jednak sporo nas łączy. Ale dość jednostronnie. A może być gorzej, bo Koreańczycy chcą nam wyposażać armię i budować elektrownię atomową. Jakoś nie równoważy tego fakt, że w połowie poprzedniej dekady Cho Seong-jin zwyciężył w Konkursie Chopinowskim. Laureatem został nie w podziękowaniu za te tablety i pralki, ale dlatego, że był najlepszy. Nasz honor postanowiła uratować 30-letnia mieszkanka Lublina. I dała od siebie tyle, że potem żałowała.

Polka poznaje przez portal społecznościowy żołnierza z Korei (lepiej tej Południowej), ten po jakimś czasie wyznaje jej miłość, obiecuje przyjazd nad Wisłę i wspólne życie. Niestety, na przeszkodzie stają problemy finansowe, które zatrzymują Azjatę po drugiej stronie globu. Czego jednak nie robi się, gdy człowieka dosięgnie bełt Kupidyna? Kobieta nie zamierza wypuszczać z garści tego ptaszka i przekazuje mu 50 tys. złotych. Na pierwszy rzut oka ta historia nadaje się na komedię romantyczną. Koreańczyka może zagrać Rafał Zawierucha, Polkę spragnioną miłości Sonia Bohosiewicz czy Maja Ostaszewska. Albo rodzima Victoria Beckham. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłby Rafał Zawierucha w podwójnej roli. Orły w kilku kategoriach gwarantowane. A kto wie, może film zostałby naszym kandydatem do Oscara? I myk, Polska zdobywa statuetkę na fali popularności koreańskiej kinematografii. Tym żołnierzem mógłby się przecież okazać syn z „Parasite’a”…



Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. To znaczy internetowy romans był, przelew też. Ale po zgarnięciu kasy luby wyparował, a lubliniance pozostało szukać pomocy na policji. Niespodzianki zatem nie było, odegrano scenariusz znany od lat. Oczywiście w zmodyfikowanej wersji, bo do tej pory żołnierz zazwyczaj był amerykański, a miłości szukał między tropieniem talibów w górach Afganistanu a zwalczaniem Państwa Islamskiego. I też obiecywał, że jak sprawy się uspokoją, to przyjedzie do Polski. A tymczasem przesyła pięknej Krystynce, Wandzi czy tam Kasi prezent. Gift znaczy, np. szkatułę pieniędzy. Money. Cash. Diamonds! Krysia musi tylko opłacić cło, łapówkę, ubezpieczenie czy przesyłkę w tytanowej kopercie. Ile? Różnie bywa. Zazwyczaj tyle, ile wynoszą oszczędności Krysi plus jej zdolność kredytowa.

Ktoś pewnie zadaje pod nosem pytanie: a co stanie się z samotnymi kobietami, gdy worek z amerykańskimi marines okaże się zbiorem pustym? Spokojnie. W odwodzie są jeszcze Amerykanie na platformach wiertniczych, tankowcach, zwłaszcza tych opanowanych przez piratów, adwokaci dzielący majątek po dalekim krewnym. A jak komuś się poszczęści, to może nawet uratować życie Clinta Eastwooda. Mieszkanka Piaseczna wydała na ten cel 600 tys. zł.



Oczywiście wszystkie te przypadki są przykładem scamu. Czyli oszustwa. Wcześniej złodzieje stosowali metody na wnuczka, policjanta czy pracownika banku (i w sumie nadal to robią), ale żeby nie popaść w rutynę, urozmaicić pracę sobie i policji, dodają do repertuaru nowe ściemy. Czasem są one wielowarstwowe. Na początku roku głośno zrobiło się o kobiecie, która rzekomemu żołnierzowi z USA pożyczyła 60 tys. zł. W końcu zorientowała się, że została okradziona i zaczęła internetowe polowanie na oszusta. Skutkiem było poznanie kolejnego amerykańskiego wojaka, który obiecał pomoc. I pomógł: uszczuplił majątek poszkodowanej o 10 tys. zł.

Co kieruje kobietami, przesyłającymi swoje oszczędności typowi poznanemu w sieci? Albo zaciągającymi dla niego kredyty? W niektórych przypadkach to czysta żądza pieniądza, bo jegomość obiecuje zwrócić środki z solidną nawiązką. Innym razem wynika to z samotności – manipulator obiecuje, że przyjedzie, przytuli i nie opuści nowej miłości do grobowej deski. Zdarzają się też pewnie kombosy: nie dość, że zarobię, to jeszcze będę z kim miała posiedzieć przy kominku w zimowe wieczory. A latem będziemy zbierać owoce w sadzie, który nam kupi. Przecież obiecał na WhatsAppie.

Niektórzy pomyślą pewnie: ale te baby głupie, chłopa nie dałoby się w ten sposób zmanipulować. Nic bardziej mylnego. Krótko przed zeszłorocznym obżarstwem bożonarodzeniowym na policję zgłosił się mężczyzna, który stracił 170 tys. zł, bo zaczął inwestować w kryptowaluty za namową trzydziestolatki z Singapuru. Oczywiście poznanej w mediach społecznościowych. To była prawdziwa femme fatale, bo niedługo później oskubała dwóch braci na 200 tys. zł. Zagadką pozostaje jedynie, czy dwóch oszustów wpadło jednocześnie na pomysł, by wabić Polaków zdjęciami Azjatki w autach kupionych za rzekome zyski z krypto.



Zjawiska nie należy zatem tłumaczyć kwestiami płci, wiek może odgrywać jakąś rolę, ale nie musi – ofiarami są nie tylko samotni seniorzy, którzy nie odnajdują się w cyfrowej rzeczywistości. Można być trzydziestolatkiem śmigającym po sieci, który pewnego dnia stwierdzi: a, dziewczyna ma rację, powinienem przelać sto patyków na wskazany przez nią adres. Co może pójść nie tak? Jakoś trudno uwierzyć, że taka osoba nie słyszała ostrzeżeń przed takimi działaniami. Pewnie w pracy z kumplami gość śmiał się z idiotów, którzy wysyłali kasę książętom z Nigerii. A przecież to ten sam szwindel, ale w nowych ciuchach. Czy ktoś umówiłby się z Edytą Górniak tylko dlatego, że włożyła nową kiecę? No właśnie…

Najciekawsza jest jednak skala zjawiska. Bo to nie tak, że macherzy z całego świata łowią u nas naiwniaków i uda im się upolować kogoś raz w roku. Wystarczy prześledzić doniesienia serwisu policja.pl, żeby zrozumieć, że to codzienność. Częściej funkcjonariusze informują tylko o zatrzymaniu pijanego kierowcy, uratowaniu szczeniaka (przed pijanym kierowcą) i odnalezieniu grzybiarza, który tydzień błąkał się po lesie, żywiąc się w tym czasie koźlarzem babką i wilczą jagodą. Przy czym te ostatnie doniesienia tylko w grzybowym sezonie wysokim.

Na koniec warto wrócić do koreańskiego żołnierza, który zaczął bałamucić nasze rodaczki. Bo możliwe, że okaże się on gatunkiem inwazyjnym, wypierającym amerykańskiego żołdaka z Doliny Scamu. Na jedne ofiary podziała magia k-popu, na inne sentyment do matiza. Co wtedy, kto przytuli do serca Johna Smitha, stacjonującego obecnie w Bagdadzie? Spokojnie, w sukurs przyjdą im polscy mężczyźni. Niedawno facet z Krakowa dał się w ten sposób oskubać na kilkanaście tysięcy euro. Obiecane sztabki złota dziwnym trafem nie dotarły pod Wawel.
15

Oglądany: 30550x | Komentarzy: 18 | Okejek: 112 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało