Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Od kiszonego ogórka aż po świerk! - anglojęzyczne wyrazy o polskim pochodzeniu

61 452  
196   36  
Kto z nas się nie zaciesza, gdy na telewizyjnym ekranie, w jakimś amerykańskim filmiszczu, jakiś dresik z drugiego planu uraczy nas swojską, tłustą „kurwą”. No i fajnie, że gdzieś tam za oceanem polska mowa jest kojarzona. Tymczasem nawet sami mieszkańcy krajów anglojęzycznych nie zdają sobie sprawy, że niektóre z używanych przez nich wyrazów pochodzą z języka polskiego właśnie i mimo że ich brzmienie mocno czasem odbiega od swojej pierwotnej formy, to korzenie tych słów nadal tkwią w nadwiślańskim grajdołku.

Sabre

Szabla to broń sieczna o bardzo długiej tradycji. Jej pierwowzoru należałoby się doszukiwać gdzieś w starożytnej Persji albo w Egipcie, chociaż pewne źródła wskazują, że ten typ jednoręcznego narzędzia do siekania wrogów mógł jeszcze wcześniej powstać w Chinach. Chociaż broń ta znana była Europejczykom już od V wieku, to dopiero w XV wieku wyparła ona miecz. Być może to dzięki wzmocnieniu się kontaktów polsko-węgierskich i sprowadzaniu na nasze ziemie sporych ilości fantów zdobytych przez Węgrów podczas wojny austriacko-tureckiej?
Do języka angielskiego słowo „sabre” trafiło z Niemiec, gdzie broń ta znana była jako „säbel”. Do naszych zachodnich sąsiadów wyraz ten dotarł z Polski.


Trzeba tu jednak zaznaczyć, że także i my machaliśmy szabelką „z importu”, bo przecież przedmiot ten otrzymaliśmy razem z jego nazwą! Chociaż obecnie ta wygięta, charakterystyczna broń nazywana jest przez Węgrów „szablya”, to pierwotnie mówiono tam na nią „szabla”! Idźmy jednak dalej. Być może także i ten wyraz jest zapożyczony. Według niektórych językoznawców mógł on pochodzić od „selebe” – słowa z martwego już języka, którym posługiwali się Kipczakowie, turecki plemienny lud niegdyś zajmujący tereny obecnego Kazachstanu.

Gherkin

Może i ogórki kiszone nie są jakoś specjalnie popularne wśród większości zachodnich ludów, ale my swoje wiemy – ogór ze słoika jest bardzo smaczny i stanowi źródło cennych witamin (o nich za moment)! W mowie angielskiej, szczególnie tej używanej przez mieszkańców Wielkiej Brytanii, na tę pyszność mówi się czasem „gherkin”. Ba, rozróżnia się nawet kilka typów tego kiszonego cuda. I tak na przykład „bur gherkin” to kiszony ogórek antylski, a „mexican sour gherkin” to z kolei słoikowa wersja ozdobnego ogórka meksykańskiego.


Wyraz „gherkin” trafił do języka angielskiego z Niemiec, gdzie na ogórki mówi się „gurken”. I chociaż za prekursorów kiszonek uważa się dawnych Mezopotamczyków, a potrawą tą miał zajadać się zarówno Arystoteles, jak i Juliusz Cezar, to właśnie na naszej szerokości geograficznej od setek lat praktykowany jest zwyczaj kiszenia ogórków na zimę. Prawdopodobnie więc niemiecki wyraz „gurken” pochodzi od polskiego „ogórka”.
Kiedy spojrzymy jednak nieco dalej w przeszłość, to okaże się, że również staropolski „ogurek” (tak do XV wieku zapisywało się to słowo) ma swoje korzenie gdzieś indziej, bo w mowie średniowiecznych Greków, którzy na owoc ten mówili „angoúrion”.

Witamina

Wyraz „witamina” jest całkiem młody. Trudno się dziwić – w końcu istnienie tych, niezwykle nam potrzebnych, związków zostało udowodnione zaledwie nieco ponad sto lat temu. W 1913 roku z otrąb ryżowych wyodrębnił witaminę B1 Kazimierz Funk – polski biochemik, który studiował biologię w Genewie, a później chemię w Berlinie. Nasz uczony, musząc jakoś ochrzcić swoje odkrycie, połączył dwa wyrazy – „vita” (po łacinie - „życie”) oraz amina, czyli chemiczny związek posiadający grupę aminową (odkryta przez Funka witamina B1 taką właśnie grupę posiadała). Nazwa to bardzo trafna, jeśli weźmie się pod uwagę, jak ważną pozycję w naszej diecie posiadają witaminy. Już sam Funk powiązał niedobory witaminowe z takimi chorobami jak krzywica czy szkorbut.


Wymyślone przez uczonego słowo dość szybko przyjęło się w innych językach, aczkolwiek początkowo używane w krajach anglojęzycznych słowo „vitamine” dość szybko straciło literkę „e”, bo okazało się, że nie wszystkie witaminy posiadają grupy aminowe.


Quark

9000 lat temu Arabowie odkryli, że po podgrzaniu kwaśnego mleka, a następnie po przecedzeniu go, powstają białe grudy, które są całkiem nie najgorsze w smaku. Wynalazek ten można było wysuszyć na słońcu, dzięki czemu miał on „lepszy termin ważności”. Wiele wieków później sery twarogowe zaczęto moczyć w solance, co zapewniało jeszcze dłuższą świeżość tej potrawy.


Wyraz „quark”, który używany był w Niemczech, a z czasem zawędrował na Wyspy Brytyjskie, prawdopodobnie ma swój bezpośredni rodowód w polskim wyrazie „twaróg”. W większości słowiańskich języków słowo to brzmi całkiem podobnie – u Czechów jest to „twaroh”, w Rosji „tvorog”, a Serbowie pałaszują „twarog”. Cóż, rodowodu tego wyrazu należy szukać bardzo daleko, bo w języku prasłowiańskim, czyli wspólnej mowie dawnych Słowian, którzy na twaróg mówili „tvarogъ (тварогъ)”.


Spruce

A teraz mała zagwozdka lingwistyczna, która ma swoje uzasadnienie w historycznych źródłach, ale nie jest akceptowana przez wszystkich językoznawców. Mimo to warto tę teorię przytoczyć, bo wydaje się ona wielce intrygująca.
„Spruce” to po angielsku „świerk”, jednak już na pierwszy rzut oka widać, że słowa te nie mają ze sobą zbyt dużo wspólnego.


O jakim więc polskim źródle tu mówimy? Żeby to wytłumaczyć, musimy cofnąć się do XII wieku, kiedy to zaczęły zawiązywać się pierwsze umowy pomiędzy handlarzami kursującymi po europejskich szlakach handlowych. Dwieście lat później działała już tzw. Liga Hanzeatycka, organizacja zrzeszająca kupców i ułatwiająca im morski handel oraz broniąca ich interesów. Podobno w tamtym okresie Liga dysponowała tysiącem statków o łącznej pojemności 90 milionów litrów! Monopol na import i eksport towarów gigant ten posiadał również i w polskich miastach – w Gdańsku, Szczecinie, Słupsku czy w Kołobrzegu.


Dzięki działalności tej wielkiej organizacji możliwe było utrzymanie stałych dostaw towarów do Wielkiej Brytanii, gdzie istniał szczególny popyt na skórę, piwo, a także i wyroby drewniane – od desek przez np. skrzynie. Bogate w dorodne świerki Prusy Królewskie, które w tamtym okresie były polską prowincją, stały się więc doskonałym źródłem pożądanego przez Brytyjczyków surowca do budowy statków.
Z całą pewnością polscy handlowcy podawali kupującym nazwę drzewa, z którego deski pochodziły, jednak wypowiedzenie przez anglojęzycznego człeka wyrazu „świerk” musiało być wybitnie trudne.

- A skąd ten towar w ogóle pochodzi, panie drogi?
- A z Prus!
- Z Prus… Zprus... Spruce! Niech tak zostanie!


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
17

Oglądany: 61452x | Komentarzy: 36 | Okejek: 196 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało