Najważniejszy dzień w życiu każdej pary może przybrać różne oblicza...
#1. Tanie wesele sekretem małżeńskiego szczęścia
Na pierwszy rzut oka trudno byłoby doszukiwać się powiązania między sumą wydatków przeznaczonych na ceremonię ślubną a późniejszą trwałością. Tym bardziej trudno byłoby domyślić się, że im droższe wesele, tym… większe prawdopodobieństwo rozwodu. A do takich właśnie wniosków doszli ekonomiści Andrew Francis-Tan i Hugo M. Mialon, przebadawszy grupę 1,5 tys. par w USA. Zauważyli korelację nawet z ceną pierścionka zaręczynowego. Pierścionek kosztujący powyżej 2000 dolarów zwiększa szanse rozpadu małżeństwa o 30% (w porównaniu do pierścionków z przedziału 500-2000 dolarów). Wnioski płyną z tego różne – choć nie brakuje cyników twierdzących, że skoro kogoś nie stać na porządny pierścionek, to znak, że i na rozwód nie zarobi. Pozostańmy jednak przy bardziej romantycznych wyjaśnieniach – z tym, że miłości kupić się nie da, na czele.
Zawieranie znajomości na odległość bywa ryzykowne – a zdjęcia, które teoretycznie powinny idealnie ukazywać rzeczywistość, bardzo często nie mają z nią nic wspólnego. Dobrze jeśli prawdziwa osoba jest chociaż podobna do tej przedstawionej na fotografii. A z tym bywa różnie. I nawet jeśli wydawałoby się, że to wydumane problemy doby internetu, to… historia sięga znacznie dalej w przeszłość. Już w 1539 r. przejechał się na tym Henryk VIII, który zgodził się ożenić z Anną z Kleve, oglądając ją zawczasu tylko na portrecie. Gdy Anna dotarła do Anglii, bolesne zetknięcie z rzeczywistością natychmiast odebrało królowi ochotę do żeniaczki. Kombinował na wszystkie sposoby, by odesłać ją do Niemiec, jednak ze względów politycznych nie było to możliwe. W rezultacie więc rozwiódł się z nią przy pierwszej sposobności, po trwającym sześć miesięcy małżeństwie.
Żeby nie było, że w artykule o ślubnych ciekawostkach mowa wyłącznie o rozwodach. Niech więc tym razem będzie coś i o ślubie – tyle że… sfingowanym. W 1990 roku w niewielkim miasteczku Owosso w Michigan kwitła przestępczość narkotykowa, z którą postanowiono poradzić sobie w mocno nieszablonowy sposób. Para funkcjonariuszy pracujących pod przykrywką – dobranych w taki sposób, by ostatnim, o czym można by ich podejrzewać, była praca dla policji – najpierw zaprzyjaźniła się z miejscowymi dealerami narkotyków, a następnie zaprosiła ich na swój ustawiony ślub. Podczas ceremonii służby dokonały nalotu i zatrzymały wszystkich przestępców naraz, sama zaś operacja przeszła do historii, a nagrania z poszczególnych jej etapów służą jako wzór szkoleniowy dla młodych agentów.
W dzisiejszych czasach zadaniem druhen jest podtrzymywanie panny młodej na duchu, wspieranie jej i pomoc w organizacji ślubu i wesela. Druhny – zwłaszcza te samotne – pomagają również w podniesieniu kawalerskiej frekwencji na uroczystościach. Żarty żartami, ale pierwotnie rola druhen była całkiem poważna. Podobnie ubrane do panny młodej, miały za zadanie odwracać uwagę złych duchów i wszelkich innych sił nieczystych – także zupełnie przyziemnych – które chciałyby zaszkodzić głównej bohaterce ceremonii. Pan młody zmierza do ołtarza po prawej stronie, po to aby w razie potrzeby wolną ręką błyskawicznie dobyć miecza i bronić przyszłej małżonki przed porwaniem. Także i drużba – z angielskiego „best man” – był najlepszy, tyle że… we władaniu bronią (to na wypadek gdyby przyszłą pannę młodą trzeba było siłą odebrać z rąk nieprzychylnych nowemu zięciowi rodziców). Dawne wesela, jak się okazuje, bywały wielce emocjonujące!
Tradycja wymaga, aby świeżo poślubioną parę obsypać (surowym!) ryżem. Przez wiele lat zwyczaj ten praktykowano, aż nagle pojawiły się głosy, że należałoby jednak z niego zrezygnować, bo szkodzi przyrodzie. Najkrócej mówiąc – surowy ryż zjadają ptaki, ryż pęcznieje w ich żołądkach, po czym biedne ptaszyska rozpękają się z dobrobytu. Na śmierć. Jest tylko jeden problem. Mianowicie to wszystko nieprawda. Skąd więc nagła troska o dobro ptaków? Najprawdopodobniej wynika ona z troski o własną wygodę. Nierozsypanego ryżu nie trzeba sprzątać. Nieleżący na ziemi, nie zagraża poślizgnięciem się. Ptasia teoria okazała się jednak bardziej nośna – do tego stopnia, że w 1985 roku w Connecticut wprowadzono nawet przepis oficjalnie zakazujący obsypywania państwa młodych surowym ryżem (gotowanym wciąż było można).
Jak już zostało wcześniej wspomniane, tani ślub i niedrogie wesele sprzyjają powodzeniu małżeństwa. Egipcjanie raczej nie zdawali sobie z tego sprawy – choć na swój sposób opanowali tę metodę do perfekcji. W większości przypadków ślubów i wesel nie wyprawiali wcale. Te – generalnie drogie – zarezerwowane były wyłącznie dla przedstawicieli najwyższych klas społecznych. Jak więc poślubiali się normalni ludzie? Przez zasiedzenie. Wystarczyło, aby kandydatka na żonę stanęła w drzwiach męża z ustalonymi wcześniej fantami – zwanymi grzecznie posagiem – by małżeństwo uznać za zawarte. W starożytnym Egipcie nie było też problemów z rozwodami. Mogła wystąpić o nie każda ze stron i nic nie stało na przeszkodzie – przynajmniej formalnie – aby nieudany związek zakończyć.
Pokręcone historie zdarzają się tylko w internetowych dowcipach? Niekoniecznie. Zresztą… świat rock’n’rolla zawsze rządził się własnymi prawami, więc w sumie nie ma co się znowu tak dziwić. Bill Wyman, basista Rolling Stonesów, mając 52 lata ożenił się z 18-letnią Mandy Smith. Związek nie przetrwał długo, bo zaledwie dwa lata. Syn Wymana, Stephen – mający wówczas lat 30 – ożenił się z… mającą 46 lat matką Mandy. Złośliwi szybko zauważyli, że gdyby tylko pierwsze małżeństwo przetrwało dłużej, Stephen zostałby… teściem własnego ojca i – dokonując lekkiej zbrodni na logice – także… swoim własnym dziadkiem. I w sumie wszystko mogłoby pozostać w kategorii „dziwne, ale w sumie nieszkodliwe ekscesy gwiazd”, gdyby nie to, że związek Billa z Mandy zaczął się zdecydowanie wcześniej, kiedy dziewczyna miała zaledwie 13 lub 14 lat. Taka sytuacja.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą