Uwaga! W tym artykule nie ma obleśnych zdjęć obrzydliwych karaluchów. Można wchodzić śmiało, zapraszam.
Taka krowa dla przykładu produkuje około 100 kg metanu rocznie, więc jedna krowa ma pod tym względem wydajność 2857 karaluchów, a karaluch 0,00035 krowy. Spójrzmy jednak na wagę - 2875 karaluchów to niecałe 3 kilogramy, a dorodna krowa nawet 600 kg. Jedno jest pewne, karaluch jest na pewno lepszy w pierdzeniu od krowy, a ogół tych wiadomości dostarcza nam informacji o tym, że owady są odpowiedzialne za 1/5 emisji metanu do atmosfery i w ten sposób pomagają zaszachować w dyskusji wojujących wegan, którzy mówią, że hodowla krów na mięso jest odpowiedzialna za obecny efekt cieplarniany. Kolejnym pro-tipem wynikającym z tej historii jest to, że jeśli z odpływu w zlewie zajeżdża ci gazem, to może zamiast Kretem wystarczy zasypać to Espumisanem.
Eksperyment odbył się na satelicie Foton M-3 w ramach programu naukowego i badawczego, który trwa od 1985 r. Nadzieja była pierwszym przypadkiem doprowadzenia do poczęcia w stanie nieważkości i to było największym sukcesem tej misji. Właśnie dlatego wieść obiegła prędko cały świat, a coraz to cwańsi redaktorzy dodawali tej wiadomości coraz to nowe, magiczne właściwości. Naukowcy jednak nie byli aż tak łasi na lajki i w raporcie z eksperymentu wykazali jedynie, że 33 osobniki poczęte w kosmosie po narodzinach na Ziemi o wiele szybciej pociemniały od swoich ziemskich kumpli. Dalsza część obserwacji wykazała, że ich dalsze potomstwo już kompletnie w niczym nie odbiegało od ziemskiej normy. Sukces nauki? Niewątpliwie. Sensacja, szał, fajerwerki, nie mogę spać, bo rozmnażam superkaraluchy w kosmosie? No nie bardzo.
Przybyszka amerykańska - jeden z gatunków karalucha (pochodzący z Azji) - został dokładniej przebadany pod tym kątem i wykazał wyjątkowo żywe zainteresowanie piwem oraz innymi napojami alkoholowymi. Z całego barku najchętniej sięga jednak po produkty zawierające słody i chmiel, więc piwo jest jego życiowym wyborem. Problem w tym, że jak na możliwości finansowe karaluchów piwo jest zbyt drogie.
Co lepsze, doszli do tego wniosku po tym, jak wpuścili je na pole eksperymentu i, w dużym skrócie, okazało się, że po włączeniu światła nie wszystkie karaluchy dotarły do zacienionego miejsca w tym samym tempie i nie każdy z nich spędził tam tyle samo czasu. W telegraficznym skrócie brzmi głupio, jednak rzeczywiście w trakcie badania eksperymentowi poddano 304 samce w tym samym wieku (4 miesiące), aby uniknąć wpływu wieku na zachowania poszczególnych osobników. Grupę podzielono na 19 podgrup po 16 osobników i każdą z tych podgrup badano kilkukrotnie, wrzucając je na pole ogrodzone "płotem elektrycznym", na którym znajdowały się dwa okrągłe miejsca z czerwonym filtrem, stwarzające odpowiedni dla karaluchów cień i jednocześnie dające możliwość ich obserwacji. Obserwacje prowadzono z pomocą kamer i mikro radionadajników przyklejonych do owadów. Okazało się, że tak jak wśród innych gatunków zwierząt i tutaj udało się wyłonić osobniki bardziej nieśmiałe i bardziej odważne. Te nieśmiałe o wiele prędzej się chowały i o wiele więcej czasu spędzały w ukryciu, a te odważne więcej czasu spędzały na eksploracji. Kolejną rzeczą, którą wiedzieliśmy już wcześniej, a tu udało się tylko to potwierdzić, to że karaluchy potrafią stworzyć też jednolitą osobowość grupy i podejmować jednomyślne, wspólne decyzje, pracując jak jeden organizm. Każda próba w tym eksperymencie kończyła się dokładnie tak samo - wszystkie karaluchy znajdowały się w tym samym schronieniu. O grupowej inteligencji karaluchów wspominał też
Adieu w swoim artykule "
Jeżeli wydawało Wam się, że karaluchy nie mogłyby już być bardziej obrzydliwe, prawdopodobnie… byliście w błędzie" -
kliknij, by przeczytać.
Bez jaj i śmiesznostek, to było naprawdę ważne wydarzenie dla nauki. Pomaga lepiej zrozumieć zwyczaje żywieniowe karaluchów i dinozaurów sprzed 120 milionów lat, a to wszystko dzięki tej kupie. Do przebadania małego placka zaprzęgnięto nawet mikrotomograf rentgenowski, a znalezione w ten sposób szczątki drewna i ich krawędzie potwierdziły fakt, że drewno to, zanim zostało zjedzone przez karalucha, uprzednio zostało zjedzone przez dinozaura.
Tak z drugiej strony patrząc, dinozaur najpierw je wydalił, żeby następnie karaluch mógł je wydalić, a co jemu nie do końca się udało, to przebiegli naukowcy wykorzystali już do swoich niecnych celów.
Reasumując - to chyba najważniejsza w dziejach naszego świata niedokończona kupa.
To łączy dwa mózgi, więc nie wiadomo, czy do dziś Chiny nie są największym krajem na Ziemi w pełni zarządzanym przez karaluchy.
Jeśli chcesz poczuć się władcą karaluchów, to możesz zerknąć do artykułu
Moonshielda "
Zrób to sam: zdalnie sterowany karaluch" -
klik.
Odporność karaluchów na promieniowanie wynika z tego, że oddziałuje ono destruktywnie na komórki, które są akurat w trakcie podziału, a u dorosłych karaluchów do podziału komórek dochodzi naprawdę ekstremalnie rzadko. Niektóre źródła naukowe donoszą, że podział komórek zauważalny jest jedynie w trakcie linienia, więc jeśli doszłoby do ekspozycji karaluchów na duże dawki promieniowania, to najpewniej padłaby tylko ta część populacji, która przechodziłaby akurat ten proces. Właśnie dlatego, co jest poboczną ciekawostką, w trakcie leczenia nowotworów stosuje się radioterapię - w dużym skrócie: komórki rakowe dzielą się o wiele częściej i szybciej od komórek zdrowych, dlatego oddziaływanie promieniowaniem na miejsce wystąpienia nowotworu w pierwszej kolejności zabija komórki rakowe, a dopiero w drugiej... te całkiem zdrowe. Tego drugiego nie da się uniknąć, więc żeby leczyć się w ten sposób, trzeba być jednak dość zdrowym.
Większość gatunków karaluchów to małe, wredne fajfusy, które siedzą w ciepłych miejscach i ani myślą o wychodzeniu na zewnątrz, kiedy zawieje zimniejszy wiaterek. Stąd im bliżej do równika, tym większa liczba karaluchów i karaczanów ogółem. Istnieją jednak wyjątkowo odporne gatunki, którym niestraszne są mrozy. Jednym z nich jest
periplaneta japonica, czyli karaluch Yamato, który w trakcie testów laboratoryjnych wytrzymywał z lekkością dwunastogodzinne eksponowanie na temperatury do -8 stopni C, a także całkowite zamrożenie w bryle lodu na wiele godzin (do tej pory wiedzieliśmy, że karaluchy potrafią wytrzymać nawet 40 minut bez oddychania, o czym wcześniej pisał
Coldseed w swoim artykule "Karaluch - prawdziwy Rambo w świecie owadów!" - kliknij by przeczytać). Jego kolejną, dość niespotykaną umiejętnością jest to, że potrafi poruszać się po lodzie. Inne gatunki poddane testom nie podołały temu zadaniu. Yamato występuje naturalnie na wyspach Japonii, jednak wraz z rozwojem naszej cywilizacji udało mu się rozprzestrzenić również na Chiny, Koree i Rosję. Co więcej, w 2012 r. pracownik trudniący się usuwaniem insektów w Nowym Jorku natrafił na kilka osobników, które wydały mu się inne od tych, do których był przyzwyczajony - oddał je więc do badań i okazało się, że nasz japoński mały kumpel skolonizował nowojorski West Side. Nie udało się ustalić, jak dokładnie Yamato dotarł do Ameryki, jednak przypuszcza się, że najprawdopodobniej został sprowadzony wraz z azjatyckimi roślinami, które są ozdobą parku High Line.
Satysfakcję sprawiają w tym przypadku łaskoczące nóżki zwierzątek (w szczególności ślimaka), a także ich ukąszenia. Osoba dotknięta formikofilią może czuć się podniecona także w trakcie obserwacji innej osoby, po której chodzą owady i małe zwierzęta.
Chcesz wiedzieć, jaki jest rekord jedzenia karaluchów na czas? Dowiesz się tego w artykule
Brzezia "
Obrzydliwe rekordy, których pewnie nie chciałbyś pobić" -
klik.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą