Nie miałem takiej sytuacji będąc w Polsce (aczkolwiek o normalną umowę w ostatniej firmie w jakiej pracowałem
4 lata nigdy się nie doprosiłem
Fakt, że studenciakiem byłem wtedy, a wynagrodzenie było o wiele wyższe niż te mityczne 1500 na rękę
. Ale z drugiej strony udało mi się odejść z firmy z niezłym "pierd*lnięciem"
Sytuacja: już na lotnisku w UK, dzień, w którym zaczynałem pracę w UK, jednocześnie ostatni dzień mojego urlopu w Polsce. Dzwoni telefon.
[prezes] - No cześć, jak tam? Kiedy wracasz do pracy?
[ja] - Nigdy.
[prezes] - (zachował ch*j zimną krew, trzeba mu przyznać
) Ok, jaką miałeś umowę? (nie wiem na co mu ta wiadomość potrzebna była)
[ja] - Hmm... no żadną.
[prezes] - Ok, to cześć.
Aczkolwiek teraz uważam to za nieco gówniarski wyczyn, jednak doświadczenie nauczyło mnie, by jednak mostów za sobą nie palić
No ale to było 12 lat temu.
:carewna - potraktuj to jako możliwość sprawdzenia się w różnych środowiskach. Nie wiem czy w Polsce jeszcze ciągle pokutuje przekonanie, że jak ma się pracę to trzeba się jej kurczowo trzymać. Tak jak napisałem, nigdy tego jakoś specjalnie nie doświadczyłem, a sam w każdej firmie zostaję od roku do maksymalnie trzech lat. Jako kontraktor zwykle krócej, bo i kontrakty trwają od kilku tygodni do miesięcy. Jakby nie patrzeć, im więcej spróbujesz, tym więcej do CV do wpisania
W każdym razie