Zdarzyło się to pod koniec ubiegłego wieku. Stało się tak, że nagle straciłem dobrą pracę. Zarabiałem bardzo dobrze. Zbudowałem dom i jeszcze kupiłem kawalerkę pod wynajem. I nagle trach. Wszystko się skończyło. Firma padła a ja wylądowałem na bruku.
Długo nie mogłem znaleźć pracy. Chodziłem, pytałem i nic. Wylądowałem na kasie w markecie za 3,49 zł za godzinę (tak, tak taka była wtedy stawka). To był dramat. Z kilku tysięcy miesięcznie nagle spadłem na poniżej tysiąca. Ogromna depresja. Smutek i złość. Mało nie straciłem żony i dziecka. Siedziałem na tej kasie z taką miną, że ludzie bali się podchodzić.
I wtedy w moim życiu pojawił ktoś, kto w jednej chwili wszystko zmienił. Jednym wypowiedzianym zdaniem zmienił moje życie. Krótka chwila, gdy spotkały się nasze oczy. Ten moment uniesienia gdy nasze dusze połączyły się wspólnym zrozumieniu. Ten mężczyzna sprawił, że odżyłem. Zasiał w moim sercu ziarno radości. O cho, cho już widzę te szydercze uśmiechy. Agraba ty Geju! Nic z tych rzeczy.
Ten moment zdarzył się pewnego dnia, gdy siedziałem na kasie w sklepie. Podeszła jakaś para. Oboje koło trzydziestki. Kilka artykułów na taśmie. I nagle mężczyzna wypowiedział jedno zdanie. I zdanie to sprawiło, że spojrzałem na niego. Spojrzałem mu w oczy. Zrozumiałem, że swoją wypowiedzią człowiek ten chce się podzielić ze mną tym co jest w jego życiu najlepsze. Chce się podzielić swoją radością. Wręcz oddać mi jej część, bym i ja się nią radował. Tym jednym zdaniem sprawił, że zacząłem cieszyć się jego szczęściem. Rozejrzałem się i zobaczyłem jaki świat jest piękny. Nawet z perspektywy stołka w kasie. Moje serce wypełniła radość. Uciekła depresja. I zrozumiałem, że źródłem szczęścia nie jest pieniądz i dobro materialne. Zrozumiałem, że jego źródłem może być uśmiech innego człowieka. Nauczyłem się cieszyć szczęściem innych. Wrócił uśmiech, który zmienił moje życie. Wkrótce awansowałem. A potem dostrzegł mnie właściciel firmy w której obecnie pracuje i całkiem nieźle zarabiam.
I pewnie teraz zastanawiacie się moi przyjaciele, cóż takiego powiedział ten nieznajomy mi człowiek. Jakie było to krótkie zdanie, które tak na mnie wpłynęło? Jak brzmiały te cztery słowa, które powiedział? Otóż powiedział: „Moja żona szybko dochodzi.” Ona się uśmiechnęła. Ja odpowiedziałem: „Taka kobieta to skarb.” Zapłacili i nigdy już ich nie widziałem.
Długo nie mogłem znaleźć pracy. Chodziłem, pytałem i nic. Wylądowałem na kasie w markecie za 3,49 zł za godzinę (tak, tak taka była wtedy stawka). To był dramat. Z kilku tysięcy miesięcznie nagle spadłem na poniżej tysiąca. Ogromna depresja. Smutek i złość. Mało nie straciłem żony i dziecka. Siedziałem na tej kasie z taką miną, że ludzie bali się podchodzić.
I wtedy w moim życiu pojawił ktoś, kto w jednej chwili wszystko zmienił. Jednym wypowiedzianym zdaniem zmienił moje życie. Krótka chwila, gdy spotkały się nasze oczy. Ten moment uniesienia gdy nasze dusze połączyły się wspólnym zrozumieniu. Ten mężczyzna sprawił, że odżyłem. Zasiał w moim sercu ziarno radości. O cho, cho już widzę te szydercze uśmiechy. Agraba ty Geju! Nic z tych rzeczy.
Ten moment zdarzył się pewnego dnia, gdy siedziałem na kasie w sklepie. Podeszła jakaś para. Oboje koło trzydziestki. Kilka artykułów na taśmie. I nagle mężczyzna wypowiedział jedno zdanie. I zdanie to sprawiło, że spojrzałem na niego. Spojrzałem mu w oczy. Zrozumiałem, że swoją wypowiedzią człowiek ten chce się podzielić ze mną tym co jest w jego życiu najlepsze. Chce się podzielić swoją radością. Wręcz oddać mi jej część, bym i ja się nią radował. Tym jednym zdaniem sprawił, że zacząłem cieszyć się jego szczęściem. Rozejrzałem się i zobaczyłem jaki świat jest piękny. Nawet z perspektywy stołka w kasie. Moje serce wypełniła radość. Uciekła depresja. I zrozumiałem, że źródłem szczęścia nie jest pieniądz i dobro materialne. Zrozumiałem, że jego źródłem może być uśmiech innego człowieka. Nauczyłem się cieszyć szczęściem innych. Wrócił uśmiech, który zmienił moje życie. Wkrótce awansowałem. A potem dostrzegł mnie właściciel firmy w której obecnie pracuje i całkiem nieźle zarabiam.
I pewnie teraz zastanawiacie się moi przyjaciele, cóż takiego powiedział ten nieznajomy mi człowiek. Jakie było to krótkie zdanie, które tak na mnie wpłynęło? Jak brzmiały te cztery słowa, które powiedział? Otóż powiedział: „Moja żona szybko dochodzi.” Ona się uśmiechnęła. Ja odpowiedziałem: „Taka kobieta to skarb.” Zapłacili i nigdy już ich nie widziałem.