Przeraża mnie tendencja współczesnego świata do zaginania rzeczywistości.
Jeszcze w sumie kilka lat temu za takie teksty ludzie wylatywali by z roboty na zbity pysk albo przynajmniej byli by paleni na stosie. Po prostu takie słowa/zachowania są szokujące i ludziom włos się jeży na głowie.
Ale ostatnie czasy pokazują, że jak się wprowadza takie hasła powoli i sukcesywnie, to takie zachowania i teksty z czasem powszednieją i stają się powszedniością. Tu jakaś afera, ale miną dwa dni i wszyscy zapomną, bo pojawi się np. Maciarewicz z jeszcze większym odpałem który przyćmi poprzednika. Już by się wydawało że gorzej być nie może, no to pojawia się ustawa antyaborcyjna i wydawało by się że tygodniowych protestów na ulicach nic nie przebije. A tu ciach, przemówienie Prezesa które potrafi przepalić resztę bezpieczników. Potem marsze i bitwa pod Empikiem, tylko patrzeć jak przyjdą Święta, ktoś powie że znów wirus w odwrocie a jak się odbędą wybory to "oj tam oj tam, wcześniej kosztowały 70 mln więc nie róbcie afery o 45 mln, chyba że wolicie aby dofinansować artystów discopolo".
I rzeczywiście, doszło do tego że nie da się stwierdzić czy paski TVP są prawdziwe czy to fejki, bo niejednokrotnie okazało się że rzeczywistość jednak prześciga ludzkie pojęcie.
Rydzyk coś palnie, wszyscy się pośmieją, ale nie robi to JUŻ wielkiego wrażenia. Kropla drąży skałę i linia obrony "pedofilii są winne dzieci i Netflix", "5G i szczepionki z rtęcią i abordowanymi płodami to plan Gates'a na depopulację Polski" czy "COVID to ściema, w szpitalach leżą statyści a maseczki powodują grzyba" staje się powoli argumentami merytorycznymi. Już przecież dawno stwierdzono że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą.