Nie czytałam tych 3 powyższych stron zbyt skrupulatnie, ale w sumie dorzucę swoje trzy grosze. Z tego co widziałam w mediach na ten temat, to wygląda trochę tak, jakby mamuśka wepchnęła go w kapłaństwo, a jemu się wydawało, że chce, a potem jednak się okazało, że to nie dla niego. W sumie żal mi go i trochę go rozumiem. Byłam w podobnej sytuacji - nie ta tematyka oczywiście - ale od momentu urodzenia, miałam całe życie zaplanowane przez rodzinę. I serio - kiedy rośnie się w takim przekonaniu, że tak ma być, to potem ciężko jest sobie wyobrazić, że może być inaczej, tak jak by się samemu chciało. Na szczęście u mnie moment opamiętania przyszedł wcześniej, gdzieś tak niecały miesiąc przed egzaminami na studia
Wyłamanie się z rodzinnych planów było w moim przypadku jedną z lepszych moich decyzji i jednocześnie jedną z trudniejszych oraz o olbrzymich konsekwencjach. Rozpacz, rwanie włosów z głowy, szantaże, dramaty itp. Kiedy w końcu zdobyłam tytuł magistra w tym co wybrałam, a potem skończyłam jeszcze podyplomowe, to nawet wtedy - babcia regularnie do mnie dzwoniła, żeby mi przypomnieć i namówić do czegoś innego.
Oczywiście może też być tak, że koleś sam nie wie czego chce, albo jeszcze coś innego, ale może być też tak, że dopiero teraz zdobył się na odwagę, żeby postawić się rodzinie.