Będąc dzieckiem dość słabym oskrzelowo, bańki miałam stawiane często, ale nie było to żadną traumą. Pamiętam, że czasem bańki "naciągały" do ciemnego fioletu, czasem w ogóle nie łapały, lub bardzo słabo, i według orzeczenia mojej mamy zależało to od ciężkości przypadłości
Nie wiem, czy są skuteczne, czy nie, ja jeszcze żyję i trzymam się nieźle, no może nie najgorzej
Za to z buty i wszystkomądrości wczesnomatczynej wyleczyła mnie moja teściowa. Córa miała potworne odparzenia, najprawdopodobniej od pampersów. Maście lekarskie, zielarskie, zmiana pieluch, jak i ich brak, nie dały żadnych efektów. Przyszła teściowa, wzięła na rękę parę kropli wody, pare kropli oliwy ev, naciapkała palcem emulsję, posmarowała, co było do posmarowania. W przeciągu kilku dni zaczerwienienie minęło, dupcia wróciła do statusu dupci niemowlaka, a ja się nie przyznawałam, że "olej umyty" (w dosłownym tłumaczeniu nazwa mikstury) zaadoptowałam na zawsze, jako cud ludowej medycyny, natomiast czerwone płótno, którym dodatkowo mialam owijać dzieciaka, aby odparzenie znikło, wpisałam na listę niegroźnych zabobonów, choć cholera go wie
Czasem warto się obejrzeć do tyłu, bo w pogoni do przodu często zapomina się o już zdobytych dobrych rzeczach.
Ukamienowywanie uważam za otwarte