Nic wymyślnego, ale może komuś się zechce przy okazji zakisić ogóra.
Po pierwsze:
Jeśli mamy własną działkę z ogórkami, na początku sezonu kisimy maleństwa, bo zrywamy małe. Niby wszyscy wiedzą, ale niektórych to zaskakuje, że wyższe plony osiąga się zrywając małe ogórki, co dwa dni. Duże - dopuszczamy do urośnięcia jak już mamy odpowiednią ilość małych w piwnicy. Ja wolę większe na sałatki, zupy, czy do beczułki, a małe prosto do pyska. Woda nie może być prosto z kranu, bo jest tam od chuja chloru i czasem innych chlorków i fluorków. Może być kranówa, ale odfiltrowana, lub niech swoje odstoi. Kiedyś przywoziłem specjalnie ze źródła, ale jak na wsi wymienili wodociąg, to już bez różnicy. Na litr wody łyżka soli.
2.
Kisimy następnego dnia po zbiorze, albo i dwa dni. Te ze sklepu, czy targu już swoje odleżały, więc można od razu brać się do roboty.
3.
Ogórki trzeba potrzymać trochę(2-3h) w zimnej wodzie, potem zwyczajnie opłukać/umyć z ziemi. Słoiki i to co w nich wyląduje też umyć.
4.
Na dno słoika(0,9l-1,0l)/naczynia wrzucamy:
a) obowiązkowo:
- 3-4 małych ząbków czosnku, większe też mogą być, ale wtedy mniej,
- jeden spory kwiat kopru,
- pokrojonego chrzanu trochę mniej niż czosnku,
b) dodatkowo można:
- liść dębu lub dwa wiśni, lub czarnej porzeczki, albo i laurowe
- gorczycę,
- ziele angielskie,
- pieprz w ziarnach,
- musztardę, czy inne wynalazki.
5.
Ogórki w miarę ciasno upychamy w słoiku i zalewamy przygotowaną ZIMNĄ wodą.
6.
Odstawić na 3-5 dni w domu, do kontroli jakości, a potem do piwnicy.
Czego ja nie robię i odradzam:
- zalewanie wrzątkiem+pasteryzacja,
- ładowanie nieobranego czosnku,
- pierdolenie się z uszkodzonymi ogórkami - na mizerię, albo na śmietnik, to jeden chuj.
Ekstra rada:
Ponieważ kupuję sklepowe mleko w plastikowych butelkach, po wypiciu w miarę dokładnie myję i potem w te butelki ładujemy ogórki jak do słoika. Nie trzeba się pierdolić z zakrętkami słoików(no rdzewieją przecież), czy gumkami do weków. Ważne, że one po zakiśnięciu ogórków mogą się przewracać, dlatego ja trzymam w pudełkach lub skrzyneczkach. Na większe imprezy można zakisić w 5-litrowym baniaku po minerałce. Co ciekawe, te w słoikach potrafią w piwnicy czasem się zepsuć/zapleśnieć - w butelkach niezmiernie rzadko.
O tak, ło:
Żeby się nie pierdolić z wyjmowaniem ogórków z butelek, taki sposób na sprawne ich wydobycie:
- otworzyć butelkę,
- kwas odlać do miski lub większego słoika(0,9l będzie za mały, alitrowy będzie na styk, warto o tym pamiętać),
- zakręcić butelkę,
- ostrym nożem odkroić dno butelki,
- wywalić dodatki(koper, liście itp), bo są na wierzchu, jak ktoś chce to zeżreć, to niech żre,
- i już łatwo można przełożyć ogórasy.
Kooooonieec!
Po pierwsze:
Jeśli mamy własną działkę z ogórkami, na początku sezonu kisimy maleństwa, bo zrywamy małe. Niby wszyscy wiedzą, ale niektórych to zaskakuje, że wyższe plony osiąga się zrywając małe ogórki, co dwa dni. Duże - dopuszczamy do urośnięcia jak już mamy odpowiednią ilość małych w piwnicy. Ja wolę większe na sałatki, zupy, czy do beczułki, a małe prosto do pyska. Woda nie może być prosto z kranu, bo jest tam od chuja chloru i czasem innych chlorków i fluorków. Może być kranówa, ale odfiltrowana, lub niech swoje odstoi. Kiedyś przywoziłem specjalnie ze źródła, ale jak na wsi wymienili wodociąg, to już bez różnicy. Na litr wody łyżka soli.
2.
Kisimy następnego dnia po zbiorze, albo i dwa dni. Te ze sklepu, czy targu już swoje odleżały, więc można od razu brać się do roboty.
3.
Ogórki trzeba potrzymać trochę(2-3h) w zimnej wodzie, potem zwyczajnie opłukać/umyć z ziemi. Słoiki i to co w nich wyląduje też umyć.
4.
Na dno słoika(0,9l-1,0l)/naczynia wrzucamy:
a) obowiązkowo:
- 3-4 małych ząbków czosnku, większe też mogą być, ale wtedy mniej,
- jeden spory kwiat kopru,
- pokrojonego chrzanu trochę mniej niż czosnku,
b) dodatkowo można:
- liść dębu lub dwa wiśni, lub czarnej porzeczki, albo i laurowe
- gorczycę,
- ziele angielskie,
- pieprz w ziarnach,
- musztardę, czy inne wynalazki.
5.
Ogórki w miarę ciasno upychamy w słoiku i zalewamy przygotowaną ZIMNĄ wodą.
6.
Odstawić na 3-5 dni w domu, do kontroli jakości, a potem do piwnicy.
Czego ja nie robię i odradzam:
- zalewanie wrzątkiem+pasteryzacja,
- ładowanie nieobranego czosnku,
- pierdolenie się z uszkodzonymi ogórkami - na mizerię, albo na śmietnik, to jeden chuj.
Ekstra rada:
Ponieważ kupuję sklepowe mleko w plastikowych butelkach, po wypiciu w miarę dokładnie myję i potem w te butelki ładujemy ogórki jak do słoika. Nie trzeba się pierdolić z zakrętkami słoików(no rdzewieją przecież), czy gumkami do weków. Ważne, że one po zakiśnięciu ogórków mogą się przewracać, dlatego ja trzymam w pudełkach lub skrzyneczkach. Na większe imprezy można zakisić w 5-litrowym baniaku po minerałce. Co ciekawe, te w słoikach potrafią w piwnicy czasem się zepsuć/zapleśnieć - w butelkach niezmiernie rzadko.
O tak, ło:
Żeby się nie pierdolić z wyjmowaniem ogórków z butelek, taki sposób na sprawne ich wydobycie:
- otworzyć butelkę,
- kwas odlać do miski lub większego słoika(0,9l będzie za mały, alitrowy będzie na styk, warto o tym pamiętać),
- zakręcić butelkę,
- ostrym nożem odkroić dno butelki,
- wywalić dodatki(koper, liście itp), bo są na wierzchu, jak ktoś chce to zeżreć, to niech żre,
- i już łatwo można przełożyć ogórasy.
Kooooonieec!
--