Kilka tygodni temu była bita świnia. Ale, że nie mamy gdzie trzymać za bardzo większej ilości, więc leży u Jareckich w zamrażarce. Co się uwędziło to jest, a reszta do lodu. Ojciec przywiózł jakoś ostatnio szynkę i boczek. Ale tak po chłopsku: zamrożone po 2-3 kg w jednym kawałku. Na dwoje to za dużo i nie bardzo było wiadomo co z tym zrobić. Można upiec, ale jest wędzonka - mrozimy dalej. I dzisiaj nadszedł ten dzień. Piła rekinka do g-k i rżnięcie. Aż się spociłem. Oby było warto
--
46&2