Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Rozwiązanie tajemnicy dziewczynki z kryształowej trumny

23 573  
310   15  
Podczas prac budowlanych zdarzają się czasem bardzo niezwykłe znaleziska. Jeden z takich przypadków, smutny i tajemniczy, miał miejsce w 2016 roku w San Francisco w Kalifornii. Podczas przebudowy starego garażu pracownicy znaleźli dziwny przedmiot, który po bliższym przyjrzeniu się okazał się dziecięcą trumną o nietypowej konstrukcji.

Metalowy przedmiot, przypominający trumnę, spięty był zardzewiałymi śrubami i dopiero po ich odkręceniu można było określić, co to jest. Śruby zabezpieczały blachę zakrywającą dwa grube szklane okna. Zajrzawszy do środka, pracownicy oniemieli – w środku leżało ciało małej blondynki, prawie nietknięte rozkładem.


Erica Karner, właścicielka garażu, zadzwoniła do biura koronera i zgłosiła odkrycie. Przybyli specjaliści policji otworzyli trumnę i ich oczom ukazało się ciało dziecka w białej sukni, z fioletowym kwiatem psianki w dłoni i wiankiem z powoju na blond włosach.


Wewnątrz trumny nie było żadnych szczegółów, które pozwoliłyby na zidentyfikowanie dziewczynki. Ciało zostało zbadane, opisane i sfotografowane, po czym biegli sporządzili protokół, metalową trumnę z dzieckiem umieszczono w drewnianej skrzyni i... zostawiono ją właścicielce garażu. Jak się okazuje, zgodnie z prawem – jeśli zwłoki nie mają charakteru przestępczego i nie są znani bliscy, wówczas odpowiedzialność za pochówek spada na właściciela gruntu, na którym znaleziono ciało.


Jak trumna ze zmarła dziewczynką znalazła się pod garażem? Budynek stanął na terenie, który niegdyś zajmował największy cmentarz w San Francisco – Odd Fellows Cemetery. Duży miejski cmentarz kościelny został zamknięty dla pochówków już w 1890 roku, kiedy szybko rozwijająca się metropolia zbliżyła się do miejsca ostatnich grobów.

Z biegiem czasu cmentarz zaczął niepokoić okolicznych mieszkańców i w 1923 roku podjęto decyzję o jego likwidacji. Niektóre ciała zostały zabrane przez krewnych w celu ponownego pochówku, a większość szczątków ekshumowano i pochowano w masowych grobach. Oczywiście trumna z dziewczynką musiała w całym tym zamieszaniu zostać pominięta i pozostała w ziemi, którą przekazano deweloperom.


Decyzja władz, zgodnie z którą Erica miała pochować niezidentyfikowane dziecko, nie zadowoliła ani kobiety, ani jej rodziny. Karner bombardowała biuro burmistrza listami, w których argumentowała, że trumna znalazła się pod jej garażem właśnie na skutek niedopatrzenia władz z odległych lat 20. ubiegłego wieku. Urzędnicy byli jednak głusi na jej argumenty i odpowiadali jedynie standardowymi odmowami.

Tymczasem niesamowite znalezisko nadal było przechowywane w garażu kobiety i nikt nie wiedział, co z nim zrobić. W Stanach Zjednoczonych zwyczajowo nadaje się niezidentyfikowanym ciałom standardowe nazwy – John Doe lub Jane Doe. Jeśli mówimy o dziecku, nie podaje się nawet imienia, ale po prostu nazywa się je „Baby Doe”. Jednak w przypadku dziewczynki z trumny z kryształowymi oknami zrobiono wyjątek i odnotowano ją w gazetach jako Eve.

Choć pomiędzy mimowolną właścicielką znaleziska a biurokratami prowadzono aktywną korespondencję, zmarła szybko ulegała rozkładowi. Otwarcie trumny miało niezwykle negatywny wpływ na stan zwłok, co doprowadzało Ericę Karner do rozpaczy. Rozkładające się w garażu dziecko i tłumy dziennikarzy chcących je sfotografować to nie jest dokładnie to, czego oczekuje od życia szanowana Amerykanka.


Poza tym Karner, matce dwójki dzieci, po prostu było przykro, gdy jej wzrok padał na przerażające pudełko ze zwłokami innego dziecka. Dlatego kobieta pogodziła się z koniecznością zorganizowania pogrzebu cudzego dziecka i zabrała się do pracy. Przede wszystkim Erica zażądała szacunku dla zmarłej, zabraniając jej fotografowania. Kobieta skontaktowała się ze swoimi sąsiadami i znajomymi, i poprosiła ich o usunięcie wszystkich zdjęć dziecka z pamięci ich aparatów i smartfonów.

Wszyscy odnieśli się do prośby kobiety ze zrozumieniem i zdjęcie zmarłej dziewczynki przestało pojawiać się na forach i portalach społecznościowych. Karner zachowała jedno zdjęcie zrobione natychmiast po otwarciu trumny przez pracowników. Dała tę fotografię swojemu kuzynowi-artyście, który wykonał portret dziecka.

Artysta spisał się znakomicie, a portret okazał się delikatny i w opinii wszystkich, którzy widzieli dziewczynkę, jak najbardziej autentyczny. Aby pozbyć się formalnego podejścia do tej sprawy, Eva została również przemianowana na Mirandę – córki Karner wymyśliły to imię i wszystkim się spodobało.


Pani Karner mogła rozwiązać ten problem łatwo i niedrogo, przenosząc trumnę dziewczynki na standardowy pochówek numerowany jako niezidentyfikowane ciało. Myślała jednak, że Miranda jest czyimś dzieckiem i jej rodzice bez wątpienia bardzo ją kochali. Świadczył o tym fakt, że ciało zostało dobrze zabalsamowane, dobrze ubrane, ozdobione kwiatami i złożone w eleganckiej i niezwykłej trumnie.

Kobieta bardzo chciała pochować dziewczynę pod jej prawdziwym nazwiskiem, a jedyną szansą, aby dowiedzieć się czegoś o niej, było badanie DNA. Jedna z firm zaoferowała swoje usługi w celu ustalenia tożsamości zmarłego, żądając jednak nieosiągalnej kwoty 20 tysięcy dolarów.

Kolejną szansę na identyfikację dać mogła praca archiwalna. Na cmentarzach prowadzono rejestry, w których odnotowywano wszystkie pochówki. Jednak w latach 1866–1890 na cmentarzu Odd Fellows pochowano ponad 29 tysięcy ciał i aby znaleźć informacje w wielotomowym rejestrze z nazwiskami i datami zmarłych, trzeba było znać przynajmniej numer sektora cmentarza i przybliżoną datę zgonu.

Znalazło się jednak rozwiązanie – poradzono Erice, aby skontaktowała się z organizacją charytatywną „Garden of Innocence”, która zajmuje się pochówkami porzuconych dzieci i pochówkami szczątków niezidentyfikowanych dzieci. Erica zadzwoniła do tej firmy i już następnego dnia z „Garden of Innocence” przyjechała furgonetka, żeby odebrać pudełko z kryształową trumną i szczątkami Mirandy.


Eksperci organizacji umieścili trumnę z dzieckiem w chłodni i zaczęli działać. Zorganizowali grupę wolontariuszy „Miranda”, która za wszelką cenę postawiła sobie za cel poznanie prawdziwego imienia dziewczynki i ustalenie okoliczności jej śmierci.

W pierwszej kolejności zbadano niezwykłą trumnę ze szklanymi elementami. Takie rzeczy są i dziś rzadkością, ale 100 lat temu były kosztownym dziełem. Po oczyszczeniu przedmiotu z rdzy wolontariusze odnaleźli znak producenta – N. Gray & Co. Undertakers. Firma ta działała w San Francisco 140-150 lat temu i produkowała trumny z maksymalną ochroną przed wodą i szkodnikami.


Niestety, nie udało się odnaleźć dokumentów księgowych firmy, która już dawno popadła w zapomnienie, więc sprawa ponownie znalazła się w ślepym zaułku. Jak to zawsze w takich przypadkach bywa, na trop natrafiono zupełnie przez przypadek – badacze natknęli się na starą mapę cmentarza Odd Fellows, o istnieniu której nikt wcześniej nie wiedział. Porównując plan miejsca, w którym znajduje się dom i garaż rodziny Karner z tą mapą, wolontariusze zidentyfikowali sektor, w którym musieli szukać odpowiedzi.

Jednak prace archiwalne, nawet przy znajomości orientacyjnego miejsca pochówku, mogły zająć dużo czasu. Ciało, które przez 10 dni leżało na świeżym powietrzu i kilka dni w lodówce, było w opłakanym stanie, dlatego przed identyfikacją zdecydowano się pochować dziecko. Ze względu na stan ciała nie udało się ustalić przyczyny śmierci. Od Mirandy pobrano jedynie próbkę tkanki ciała i włosów do późniejszej analizy DNA.


Zanim podjęto decyzję o zorganizowaniu pogrzebu, Miranda stała się prawdziwą gwiazdą i dziesiątki osób zgłosiło się na ochotnika do pomocy w jej godnym pochówku. Dla dziecka wykonano bezpłatnie piękną trumnę, która mogła pomieścić żelazną, zamówioną przez rodziców dziewczynki półtora wieku temu.

Pieczę nad uroczystą częścią pogrzebu przejęła organizacja publiczna „Rycerze Kolumba”, organizując kondukt pogrzebowy z muzyką. W pochówku małej Mirandy wzięło udział 140 osób, prawdopodobnie więcej niż ponad półtora wieku temu.

Pogrzeb odbył się 4 czerwca 2016 roku, półtora miesiąca po odkryciu trumny pod podłogą garażu. Nagrobek ufundowała organizacja „Garden of Innocence”; jest to granitowe serce z wyrzeźbionym na nim aniołkiem i krótkim epitafium: „Jeśli nikt nie będzie się smucić, nikt nie będzie pamiętać…”.


Na tym jednak historia Mirandy się nie skończyła – prace nad jej identyfikacją trwały nadal. I tak 23 sierpnia 2016 roku otrzymano wyniki badania DNA tkanek. Jak się okazało, próbki pobrane z ciała zostały poważnie uszkodzone przez pleśń. Udało się jednak poczynić wiele ważnych ustaleń.

Przede wszystkim ustalono, że matka Mirandy pochodziła z Wysp Brytyjskich. Analiza izotopów węgla i azotu we włosach dziecka ujawniła szczegóły jej życia.

Z badań wynikało, że w chwili śmierci dziewczynka mogła mieć 2–3,5 roku. Ponadto okazało się, że w ostatnich miesiącach życia dziewczynki w jej organizmie bardzo brakowało białek, jak to bywa, gdy człowiek umiera z głodu. Porównując ten fakt z wątłą sylwetką dziecka, eksperci doszli do wniosku, że Miranda najprawdopodobniej cierpiała na jakąś przewlekłą chorobę, która wyniszczała jej organizm w miesiącach poprzedzających śmierć.

Podczas gdy naukowcy badali DNA, ochotnicy również nie siedzieli bezczynnie i sprawdzili 29 875 zapisów z ksiąg metrykalnych cmentarzy z połowy i końca XIX wieku. Zajęło to ponad 1000 roboczogodzin, ale gra była warta świeczki. 25 września 2016 r. odnaleziono zapis, że w październiku 1876 r. w badanym sektorze pochowano dwuletnią dziewczynkę, która zmarła w wyniku ogólnego wycieńczenia.


Stało się jasne, że z dużym prawdopodobieństwem prawdziwe dane Evy-Mirandy to Edith Howard Cook, a dziewczynka żyła na świecie przez 2 lata i 10 miesięcy. Znalezienie informacji o rodzicach zmarłego było teraz kwestią technologii – nazywali się Horatio Nelson i Edith Skaufi Cook.

Pomimo wysokiego prawdopodobieństwa dopasowania, 100% gwarancję dokładności można było zapewnić jedynie poprzez porównanie DNA dziecka z DNA krewnych Horatio i Edith. Znaleziono dwóch krewnych Horatio, jednak ze względu na odległe pokrewieństwo, jakie by ich ewentualnie łączyło ze zmarłą, wyniki analiz okazały się niejednoznaczne i trudno było na ich podstawie ocenić, czy ciało zostało prawidłowo zidentyfikowane.


Kolejną szansą było porównanie DNA dziewczynki z DNA jej krewnej ze strony matki. Niestety w rodzinie Cooków nie znaleziono kobiet, a jedynym krewnym Edith Skaufi Cook był niejaki Peter Cook, lat 82, mieszkający w małym portowym mieście Napa w Kalifornii.

Mężczyzna był wnukiem brata Edith Cook (Mirandy-Evy), a analiza wykazała zgodność na poziomie 12,5%. Pomimo tak skromnej liczby, biorąc pod uwagę stopień pokrewieństwa i półtora wieku, oznaczało to całkowitą pewność, że ustalono dokładne personalia dziewczynki. W maju 2018 roku na grobie dziewczynki pojawiła się nowa płyta nagrobna z napisem:

„Edith Howard Cook, 28 listopada 1873 – 13 października 1876. Żyła dwa lata, dziesięć miesięcy i 15 dni... „Kiedyś byłam zagubiona , ale teraz zostałam odnaleziona!”.
Umieszczono tam również podziękowania dla zespołu Mirandy.


Tak zakończyła się historia dziewczynki z kryształowej trumny, która praktycznie nie miała szans na identyfikację, a otrzymała ją dzięki wysiłkom wielu ludzi dobrej woli.

2

Oglądany: 23573x | Komentarzy: 15 | Okejek: 310 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało