Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Oto nierozwiązana do dziś tajemnica ciała znalezionego 50 lat temu w Norwegii

34 392  
220   34  
Isdal to malownicza dolina u podnóża Ulriken – najwyższego ze szczytów górskiego pasma otaczającego miasto Bergen w Norwegii. W 29 listopada 1970 roku pewien mężczyzna wraz ze swoimi dwiema córkami, wędrował po jednym z tamtejszych szlaków, kiedy to w powietrzu dał się wyczuć swąd mocno przypalonego mięsa...
Źródło tego smrodu znajdowało się niedaleko – na stercie kamieni, które prawdopodobnie posłużyło za palenisko, leżało ciało kobiety. Mocno zwęglone, szczególnie jego górna część.


Wezwane na miejsce służby znalazły koło zwłok m.in. opakowanie pigułek nasennych oraz dwie puste, plastikowe butelki, których zapach wskazywał na to, że wcześniej znajdowała się w nich benzyna. Porozrzucane wokół osobiste przedmioty należące prawdopodobnie do zmarłej, ewidentnie zostały naruszone w taki sposób, aby zatrzeć wszelkie ślady – zarówno po ewentualnym sprawcy tego makabrycznego morderstwa, jak i samej tożsamości ofiary. Ubrania pozbawione były metek, natomiast srebrna łyżeczka, którą znaleziono wśród innych rzeczy miała spiłowaną rączkę w sposób udaremniający odczytanie wygrawerowanego na niej emblematu. Samo ciało leżało natomiast w takiej pozycji, że przypuszczać było można, że kobieta sama rzuciła się w płomienie.

Podczas autopsji na jaw wyszło, że to prawdopodobnie to nie wspomniany lek zabił ofiarę. Wprawdzie przed śmiercią połknęła ona 50 takich tabletek, ale na szyi wyraźnie było widać siniaki sugerujące, że kobieta była duszona. Jednak ostateczny zgon nastąpił w wyniku zatrucia dwutlenkiem węgla. Wszelkie odciski palców skrupulatnie usunięto, nie postawiając absolutnie żadnych wskazówek, które pomogłyby zidentyfikować zwłoki. Mało tego – starannie też „obrobiono” palce zmarłej, tak aby nie dało się odczytać jej linii papilarnych. A może ona sama zrobiła to przed tym, jak rzuciła się w ogień?


Dawka środków nasennych była śmiertelna, jednak zanim leki te rozpuściły się w żołądku ofiary, ta zdołałaby polać się benzyną i podpalić, więc nie ma tu pewności co do tego, czy w śmierć tą był zamieszany ktoś jeszcze...

Udało się stworzyć rysopis zmarłej, a do akcji oprócz norweskiej policji, włączył się również Interpol. Wkrótce znaleziono bagaże należące do tajemniczej nieboszczki. Walizki znajdowały się na dworcu w Bergen. Chociaż wszyscy liczyli, że dzięki osobistym rzeczom ofiary uda się tę sprawę rozwiązać, odkrycie to dostarczyło służbom jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi. W walizkach znajdowało się 500 niemieckich marek, trochę norweskich koron, kilka srebrnych łyżeczek z usuniętymi monogramami, recepta, z której ktoś wymazał nazwisko lekarza, notes oraz ubrania z zerwanymi metkami. Jedyny odcisk palca, jaki znaleziono, znajdował się na słonecznych okularach. Niestety, nie udało się dojść do kogo ów odcisk należał. Była tam też reklamówka. Nadruk, który się na niej znajdował wskazywał na sklep obuwniczy w Stavanger. Był to pierwszy sensowny trop w tym dochodzeniu.


Oczywiście niedługo potem w sklepie niejakiego pana Rolfa zjawili się policjanci, aby przesłuchać właściciela. O dziwo, pomocne informacje udzielił jego syn, który przypomniał sobie, że niedawno obsługiwał ładnie ubraną panią mówiącą łamanym angielskim. Kupiła ona u niego kalosze. Charakterystyczną cechą tej klientki był… zapach, jaki wokół siebie roztaczała. Nie była to jednak woń perfum, ale czosnku – rośliny niezbyt popularnej w norweskiej gastronomii.
Ta informacja pomogła detektywom zlokalizować hotel, w którym "turystka" przebywała. Do namierzenia kolejnych miejsc jej postojów posłużył notatnik znaleziony w jednej z walizek. Na kartkach znajdowały się ciągi, pozornie nic nie mówiących, cyfr i liter. Udało się jednak te znaki rozszyfrować. Okazało się, że w ten sposób zapisywane były kolejne europejskie hotele, gdzie zatrzymywała się kobieta.


Norweskie prawo nakazuje okazanie w recepcji dowodu tożsamości, aby zarezerwować sobie pokój. W ten sposób można by było poznać tożsamość zmarłej. Niestety, tajemnicza dama miała pokaźny komplet fałszywych dokumentów i to nimi posługiwała się. Samych paszportów miała ona minimum siedem!
Elegancka pani była jednak na tyle efektowna, że pracownicy ostatniego z hoteli, gdzie się zatrzymała, doskonale ją zapamiętali. Miała ona 163 cm wzrostu, ciemne włosy i brązowe oczy. Robiła wrażenie osoby pewnej siebie, ale jednocześnie rzadko wychodziła ze swojego lokum. Mało tego – przebywając w hotelu w Bergen, kilkukrotnie zmieniała pokoje. Ciekawą też sprawą było, to że mimo posługiwania się fałszywymi personaliami, tajemnicza podróżniczka zawsze podawała swoje obywatelstwo jako belgijskie, a hotelowe formularze wypełniała albo po francusku, albo po niemiecku. Ambasada Belgii, której pracowników dokładnie przesłuchano, nie była jednak w stanie ustalić personaliów tej osoby.


Kobieta niezbyt chętnie mówiła o sobie, jednak zapytana przedstawiała się jako podróżująca handlarka antykami. Niektóre z osób mających z nią do czynienia twierdziły, że nosiła ona peruki oraz… śmierdziała czosnkiem, co już zauważył wspomniany wyżej sklepikarz.
Przed pogrzebem zmarłej pobrano próbki narządów, usunięto szczękę wraz zębami i charakterystycznymi, złotymi wypełnieniami. Ciało złożono do cynkowej trumny, co miało ułatwić ewentualne ekshumacje, a sama ceremonia została dobrze sfotografowana, na wypadek gdyby w końcu poznano tożsamość zmarłej i znaleźli się jej bliscy.


Czterdzieści sześć lat później uczeni z uniwersytetu w Bergen przyjrzeli się zębom kobiety i stosując nowoczesną analizę izotopową udało im się określić tak szczegółowe dane, jak chociażby zawartość minerałów w wodzie, którą zmarła piła w wieku dorastania. Wcześniejsze badania DNA wskazywały, że nieboszczka była Europejką, z dużym prawdopodobieństwem – osobą pochodzącą z okolic Francji lub Niemiec. Wyniki ostatnich analiz z jednej strony potwierdziły te przypuszczenia, a z drugiej zaś – wykluczyły pewne miejsca, z których, jak sądzono – mogła pochodzić kobieta.


Uczeni uważają, że dzieciństwo spędziła ona we wschodniej Europie, skąd (prawdopodobnie zaraz po wojnie) przeniosła się na zachód – na to wskazuje stomatologiczny materiał, który wykorzystano do wykonania wspomnianych wypełnień.


Po 53 latach sprawa nadal nie jest wyjaśniona, aczkolwiek jest kilka teorii na temat tego, kim mogła być tajemnicza dama z Isdal. Odtajnione jakiś czas temu akta norweskich sił zbrojnych, wskazują dziwną zbieżność pomiędzy trasą jej przejazdu, a prowadzonymi w Skandynawii testami ściśle tajnych, będących wówczas w fazie opracowywania, pocisków przeciwokrętowych Penguin, które oficjalnie weszły do wyposażenia armii norweskiej w 1972 roku. Znalazł się też pewien rybak, który miał spotkać tę cudzoziemkę w pobliżu bazy wojskowej niedaleko Stavanger. Te teorie wskazują oczywiście na działalność szpiegowską Związku Radzieckiego – kobieta nie tylko wiedziała, gdzie odbywały się testy nowoczesnej broni, ale i wyglądała na doskonale przygotowaną do swego zadnia. W policyjnych aktach znajduje się też dokument dotyczący namierzenia na lotnisku w Trondheim dwóch agentów sowieckiego wywiadu. Dziwnym zbiegiem okoliczności tego samego dnia w tymże miejscu przebywała też tajemnicza „podróżniczka”. Być może to wówczas doszło do przekazania szpiegom pozyskanych przez nią informacji?


Niezależnie jednak jaka jest prawda, w dalszym ciągu trudno wytłumaczyć powód, dla którego kobieta odebrała sobie życie. Niestety istnieją bardzo małe szanse, że poznamy kiedykolwiek odpowiedź na to pytanie.

Źródła: 1, 2, 3, 4
2

Oglądany: 34392x | Komentarzy: 34 | Okejek: 220 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało