Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki DXXVII - Kop-ciuszek

68 379  
192   30  
.Dziś o usypianiu dziecka, zabawie na placu zabaw, łapaniu kontaktu z córką, pożarze trafostacji i o szukaniu ubrań. Zapraszam do lektury.

.
Mały mądrala

3-latek - syn znajomego - został położony wieczorem spać.
- Tato, poleżysz chwilę obok zanim nie zasnę? - zapytał.
- Tak synku - odpowiedział ojciec.
Minęło kilka minut, w czasie których znajomy leżał obok synka -czekając, aż ten zaśnie.
Po tych kilku minutach, dziecko rezolutnie powiedziało:
- Tylko mi tu nie zaśnij, bo będziesz chrapał.

by Tynf


* * * * *

Na placu zabaw

Jestem ja sobie ze swoim dzieckiem na placu zabaw. Mały śmiga po małpim gaju, ja po raz kolejny czytam "Podziemny krąg" (fajniejsze zakończenie niż w filmie). Spoglądam co chwila czy wokół nie ma jakiegoś księdza i dobrze mi. W pewnym momencie widzę oczy synka. OCZY.
- Fajny, pokaż co masz w spodniach.

Jeszcze nic, ale chyba trzeba kopytkować do domu na sygnale.
- Chodź Mały, załatwimy co trzeba i wracamy się bawić.

Idziemy. 50 metrów od domu z wysokości kolan słyszę głos:
- Tato, za późno, możemy już wracać na placyk.

I za to właśnie kocha się dzieci.

by skijlen

* * * * *

Odrzekła prawdę

Moja najmłodsze Szczęście lat 8 i Ja.

Wracamy w sobotę samochodem i Młoda zadaje pytanie:
- Tata a jak to jest, że ty tak z każdym potrafisz porozmawiać i złapać kontakt.
No to ja chcąc córce zaimponować mówię:
- Bo wiesz tata to jest zajebisty.
Na co Młoda:
- Tata aż tak zajebisty to ty nie jesteś...

by markulus4


* * * * *

Trafo

Zaraz za ogrodzeniem terenu firmy, w której pracuję stał sobie budynek rodzielni transformatorowej, popularnie zwanej "trafo". I któregoś dnia, gdy tak oddawaliśmy się z kolegami z pracy kontemplacji na temat sensu poleceń wydawanych przez kierownika, coś wyjątkowo epicko pizło. Trzy razy. A potem buchnął ogień, ze wspomnianego budynku trafo. Wszyscy jak staliśmy wyciągnęliśmy telefony, ale tylko jeden kolega [K] zamiast włączyć kamerę wykręcił numer straży pożarnej. Z dyspozytorką [D] wywiązała się następująca rozmowa:
[K] - Dzień dobry, chciałem zgłosić, że pali się trafo na ulicy Górnej.
[D] - Pali się trawa w Górnie? Wysyłam.
Po czym usłyszał tylko "klik" i dyspozytorka się rozłączyła. Oczywiście wykręcił numer ponownie, tym razem precyzując swój komunikat. Wytłumaczenie dyspozytorki jednak całkowicie zniszczyło jego wiarę w ludzi:
[D] - A bo jadłam kanapke.

by dimin


* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

Dobre rady przewodnika


Żona czyta przewodnik po Gwatemali i Belize i parska śmiechem. Przewodnik podobny jak Pascale po polsku... I takie dwa tematy mi rzuciła:

1. Legenda w Belize - dlaczego komary bzyczą koło ucha:
Dawno temu wosk i komar to byli kumple - do czasu aż komar pożyczył piątkę woskowi. Wosk nie oddawał, komar naciskał. Wosk wskoczył do najbliższej dziury aby się ukryć - było to ucho. Od tamtej pory komar bzyczy kolo ucha czekając na woska, aż tamten nos wychyli i odda mu nieszczęsną piątkę.

2. Porada, co należy zrobić po wejściu do autobusu w Gwatemali?
Należy pozdrowić kierowcę autobusu, współpasażera siedzącego obok, oraz...JEGO KURĘ.

by tomasz35

* * * * *

Komunikacja


Mama koleżanki [M] robi porządki przed Świętami, m.in. ściąga suche pranie w łazience. Pyta Ojca koleżanki [O], który jest w kuchni:
[M] - Czy to Twoja koszulka?
[O] - Która?
Koleżanka (z pokoju) - W pół do trzeciej!

by Te_Xuan_Ze

* * * * *

Magiczne słowo


Całkiem przed chwileczką miałem starcie z moją kilkuletnią chrześnicą, która zaraz po tym jak wróciłem się z pracy została oddana mi pod opiekę. Chrześnica chciała się dorwać do lapka mego i wywiązał się następujący dialog ([C]hrześnica, [J]a):
[C] - Wujeeek!
[J] - Aha?
[C] - A możesz mi laptopa włączyć, bo na wp laski bym sobie poubierała.
[J] - No ok, a magiczne słowo?
Chrześnica po chwili zastanowienia:
[C] - Chcesz piwo?

by umarakuku

I powracamy do autentyków teraźniejszych:


* * * * *

Kop-ciuszek

Godzina 7:50. Czwartkowy poranek.

Stoimy z Najwspanialszą-Z-Żon w kolejce, czekając na otwarcie sklepu. Tak, dałem się namówić na poranne zakupy. Do tego przed pracą. Klękajcie narody.
Stoimy, czekamy. Ogonek wije się na dobre 20 metrów. Część osób grzecznie stoi w kolejce, ale kilku wywrotowców stara się jakby oskrzydlić kolejkę i zaatakować wejście od drugiej strony. Co jurniejsze babcie zaciskają dłonie na laskach i parasolkach jakby sygnalizując, że przed nie wpychać się nie warto. Bo w ryj.
Tak, stoimy w kolejce do lumpa. Dziś czwartek, a to oznacza, że wszystko za złotówkę!
Najwspanialsza-Z-Żon rozgląda się nerwowo po zebranych, jakby oceniając komu jest w stanie wypłacić z liścia w przypadku potencjalnego starcia, babcia obok świdruje mnie wzrokiem, z pogardą zerkając na kucyk, gdzieś dalej dwie niewiasty z wózkami wypełnionymi dziećmi starają się sprawiać wrażenie umęczonych i zapracowanych matek. Nie rusza to jednak pozostałych zebranych - nie z nimi te numery! Dobrze wiedzą, że wózek z dzieckiem jest tylko po to, żeby zapchać pojazd ciuchami - wszak ma większą ładowność niż koszyk! A że dziecko pod stertą oddychać nie może... cóż. Taka już cena bluzeczki za zecisze.

Czując się jakbym był z całkiem innego świata, nieśmiało zapytuję Najwspanialszą-Z-Żon:
- tu tak zawsze taki tłok w te czwartki? Taki bajzel i przepychanie?
- bajzel to będzie dopiero jak otworzą drzwi - uważaj, żeby cię nie stratowali!

E tam, zesrali a nie stratowali. 85% zebranych to niewiasty, o wiele bardziej wątłe niż ja, w razie czego usiądę na którejś, albo docisnę dupskiem do ściany.
Wewnątrz sklepu dało się zauważyć ruch. Tłum momentalnie zamilknął, w powietrzu czuć takie napięcie, że gdyby ktoś teraz kichnął, to pozostałym puściłyby zwieracze. Jedna z posiadaczek wózka i dziecka, zmienia nieco ustawienie pojazdu, kierując go na wprost drzwi. Kruca bomba, że na to nie wpadłem - wózek ma trzy kółka, więc to trzecie - centralne przednie zadziała jak lemiesz odrzucając na boki pozostałych kupujących! Normalnie jestem pełen podziwy dla niewiasty! Do kompletu brakuje jej tylko ostrzy montowanych przy kołach i zaostrzonej, trójkątnej stalowej płyty z przodu wózka, by czynić nim większe spustoszenie pośród pozostałych kupujących.
Tymczasem atmosfera napięta jak żyły na kaczej gardzieli podczas rozmów o dupolewie i radzieckich brzozach. Najwspanialsza-Z-Żon przygarbiła się nieco, stabilniej stanęła na nogach niczym Usaj Bolt w stanowisku startowym, wbiła wzrok w drzwi i - mógłbym przysiąc - na Jej twarzy pojawiło się skupienie bez mała takie samo, jak podczas oglądania nowego, patologicznego kopytka z galaretowatą, gnijącą strzałką i zapchanymi jakimś badziewiem rowkami przystrza...

- Łotsuńta się pani bo łotwierrrrrajom!!! - wydarła się nagle jakaś starowinka i...
...się kutfa zaczęło:

Główny klin uderzenia poszedł wprost na drzwi zakręcając o 90 stopni do wejścia - część ludzi nieprzygotowana na nagły skręt zaczęła odpadać z kolejki odrzucana przez siłę odśrodkową. Nie wiadomo skąd, nagle pojawiło się kilkunastoosobowe oskrzydlenie, które wbiło się w główną kolejkę rwąc ją na dwie części. Nagle powstaje zadyma jak w młynie pod sceną w drugi dzień woodostoku - łokieć jakiś, kolano, tu ktoś górą leci, tam ktoś leży, tłum faluje i pulsuje, błyskają laski ortopedyczne, balkoniki i protezy, ktoś się drze gryziony w łydkę przez przydepniętą babulinkę, jakaś niewiasta obok wbija pazury we framugę drzwi wejściowych, nieświadomie z wysiłku nadmuchując smarkowego bąbla pod nosem, oskrzydlenie zostaje wypchnięte spod drzwi i kolejka ma już wejść do środka... I wydawać by się mogło, że losy bitwy o wejście zostały już rozstrzygnięte, gdy do akcji włączyła się posiadaczka wózka trójkołowego, który napędzony siłą rządnej ciuszka matki wbił się w pulsującą kolejkę jak samczy kieł w plaster prawie surowej, podwędzanej polędwicy i bez mała identycznie krew lać się zaczyna i jeno jęki rannych i dociśniętych do ścian i rozjeżdżanych kołami wózka słychać było...

- Dżona, gdzie jesteś?!!?!
...w przerażeniu krzyknąć chcę niesiony wbrew swej woli ludzką masą w stronę koszy z berecikami... Najwspanialsza-Z-Żon już w tym czasie jakimś magicznym sposobem na przedzie pochodu się znalazła by wyrywać, wyszarpywać wydzierać z wieszaków rzeczy, których nawet nie ogląda, a każdy jeno zagarnia, zagrabia i przed każdym innym człekiem chowa i nie jest ważne, że dziadek zgarnął babskie getry w panterkę, a kobietka dwa wieszaki dalej stara upchać w koszyku coś, co przez pomyłkę wzięła za palto, a co najprawdopodobniej jest pokrowcem na cinquecento...

8:03.
Główny szał mija, przekleństwa wydają się pojawiać jakby rzadziej, zasadnicza bójka dobiegła końca, jedynie jeszcze gdzieś przy wieszakach występują pojedyncze ogniska zapalne. Sinozielone dziecko w wózku stara się oddychać uchem - jedynym organem wystającym spod sterty przywalających je ciuchów, jedna z babć stara się wytłumaczyć innej wieszakiem, że ta druga sama jest zakłamaną kurwą babilońską co to najpierw po złotówce kupuje żeby później na targu sprzedawać, ogólnie atmosferę przepełnia miłość, wzajemny szacunek i gryzący zapach środków do dezynfekcji ciuchów.
Nagle podchodzi do mnie sterta bluzeczek i staje przede mną. Sterta posiada jedno oko i dziurkę do oddychania. Zerkam na obuwie sterty - albo to Najwspanialsza-Z-Żon, albo ktoś podpierdzielił jej buty. Zerkam jeszcze raz - na stertę - tym razem od tyłu. Zadek wydaje się znajomy, chyba jednak to jest moja Niewiasta moja.
Sterta przemówiła:
- i co, znalazłeś coś sobie?

Pffffffffffff!!!! Czy znalazłem coś dla siebie? No ja bardzo przepraszam. Ja jestem ustatkowany, szanujący się Prawdziwy Samiec! Obce mi są prymitywne przepychanki w walce o jakieś ciuchy, brzydzę się deptaniem słabszych w celu uzyskania szmatek za bezcen, jestem ponad to całe zezwierzęcenie, którego świadkiem tu byłem!
...no i mam przerzucone przez ramię cztery pary spodni, sześć koszulek, trzy bluzy, marynarkę, dwa swetry i polarową bluzę. Ale jej chyba nie weźmiemy, bo ma jakąś dziwną plamę. Coś jakby krew. No bo dziadek jej puścić nie chciał...

8:24

Wychodzimy ze sklepu. Połowa rzeczy które upolowałem dla siebie, okazała się babskimi ciuchami.
W dupie mam takie polowanie.

A następnym razem założę jaskiniowe ochraniacze na kolana, będzie można bezboleśnie taranować tych najniższych. O!

by esos

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM (wybierz zakładkę do Charakterka) W tytule maila wpisz Autentyk.

Oglądany: 68379x | Komentarzy: 30 | Okejek: 192 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

03.05

02.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało