Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Matematyka na maturze - jestem ZA
Aleister
Swego czasu jeszcze jako student zobaczyłem w gazecie zadania maturalne z matematyki na poziomie obniżonym (teraz się mówi podstawowym) i się załamałem.

Otóż ja kończąc pare lat wcześniej podstawówkę zrobiłbym 90% tych zadań. Nawet moi mniej matematycznie uzdolnieni koledzy ubiliby spokojnie 50%. A do zdania starcza 30%. Ponieważ już wówczas wspominano o obowiązkowej matematyce uznałem to za debilizm. Bo niby po co dać na maturze uczniowi przedmiot, który mu zupełnie nie podchodzi i zaniżać przy tym poziom tego przedmiotu aż tak drastycznie? Nie lepiej dać mu szansę wybrać przedmiot, który mu bardziej podchodzi i wprowadzić przy tym jakikolwiek poziom?
Żyłem w takim przeświadczeniu parę lat. Właściwie jeszcze miesiąc temu.

Kolega z pracy poszedł do urzędu załatwiać jakiś wniosek. W pewnym momencie zaszła potrzeba obliczenia 70% z danej kwoty. Urzędnik (młody chłopak z wykształceniem wyższym) popatrzył bezradnie i powiedział:
- Musi pan poczekać chwilę, bo nie mam komputera, a kalkulator jest zajęty.
- A w komórce nie ma pan kalkulatora? Nie może pan policzyć?
- No mam, ale tam nie ma procentów, musi pan poczekać.

Przyzwyczailiśmy się, że wszystko liczą za nas komputery, kalkulatory itp. A przez to ludzie zaczynają zapominać podstawowe rzeczy. Na przykład, jak policzyć 70% z kwoty nie mając w kalkulatorze %.

--
Jeszcze jedno hobby i wyjdę z internetu

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Jestem i za, i przeciw.

Za jestem z powodu czysto osobistego rewanżu na wszechświecie: skoro ja musiałem zdawać tak zwany język polski, którym posługuję się na poziomie znacznie powyżej otaczającej mnie średniej mimo nieczytania większości lektur (dla jasności, może Was zdziwię: to, co zdawałem jako "język polski" było w istocie lekturoznawstwem), to dlaczego miłośnicy nauk humanistycznych mają nie zdawać przedmiotów ścisłych? Jak wszyscy to wszyscy, babcia też.

Ogólnie jednak jestem przeciw. Na maturze powinna być obowiązkowa pewna ilość przedmiotów, dobranych z paru różnych dziedzin, natomiast tak, żeby można było zdać maturę twierdząc, że się jakiegoś konkretnego przedmiotu nie będzie na niej zdawało wcale. Może to być matematyka, może być i polski. Gdy słyszę sformułowanie "obrzydliwe słowo na H", przychodzi mi do głowy "historyk" albo "humanista" i nie widzę powodu, żebym musiał wczuwać się w takowego ryjąc w sienkiewiczowskich wypocinach albo pogodzić się z tym, że nigdy żaden papier wyższej uczelni nie zaświadczy, że znam się na informatyce na poziomie magisterskim. Choć wydaje się, że informatyk nie potrzebuje ani ognia, ani miecza. Co najwyżej firewalla ;)

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
jako tegoroczny maturzysta ( ) - matematykę zdaję z wyboru jako kolejny element mojej kariery zawodowej (bo chyba studia nazwać już tak można) - i widzę, co się dzieje wokół mnie, jak ludzie się uczą - oni się uczą na pamięć. Działać bezmyślnie - właśnie na zasadzie nacisnąć % i będzie - i to mnie osobiście przeraża.
Bo widzisz...w środowisku młodych informatyków (czy tam zadatków na) - ciągle króluje pogląd, że trzeba się nauczyć, że jest if, while i że trzeba się nauczyć tego używać - bo trzeba - ale ludzie nie chcą czy w większości nie potrafią ZROZUMIEĆ zasady działania - uczą się na zasadzie.. bo ja wiem...komputera.. - określony program do wykonania i tyle. A wyższe wykształcenie? No i co z tego? Da się je zdobyć wkuwając na pamięć pełno regułek, wzorów, dat czy czego tam innego - myślenia się nie nauczy - nie nauczy się kombinowania.

Matura z matematyki i owe 30% - to jest dla większości ruletka - trafią na taki typ zadań, które NAUCZYLI się rozwiązywać. Dowodem niech będzie próbna matura u mnie w szkole, gdzie ktoś pokusił się o napisanie "takiego przykładu nie rozwiązywaliśmy", czy "tego jeszcze nie przerabialiśmy" w miejscu na rozwiązanie. A ja wraz z inną osobą dowiodłem, (teraz się pochwalę :P ), że nie mając "przerobionych w szkole" logarytmów można je rozwiązać z pomocą dostępnych podczas matury karty wzorów - wystarczyło trochę pokombinować.

I problemem nie są komputery, kalkulatory - tylko ich oddanie w ręce osób które nie powinny ich używać. Bo czym innym można nazwać tego pana jak nie robotem wpisz w to i to okienko to i to - toż to praca dla prostego automatu.

Dlatego jaha - obniżajmy dalej wymagania maturalne i dorzućmy kolejne bezsensowne pierdoły, jak religia czy obowiązkowy polski w takiej formie - i powstanie nam kolejne pokolenie bez ambicji, bez myślenia z prostą zdolnością do nauczenia się i wykonania szeregu poleceń.
Maturzysta renomowanego liceum matematycznego w którym 10 na 23 osoby nie zdało próbnej z matmy...

bbirdy
Jeśli wziąć pod uwagę obecny 'poziom' przedmiotu oraz ilość dostępnych informacji na arkuszu maturalnym (wszystkie podstawowe wzory, potrzebne stałe i jeszcze parę innych atrakcji) matura podstawowa z matematyki staje się - podobnie jak matura z języka polskiego - testem na inteligencję.
Wszystkie uczelnie o choćby odrobinę ścisłym profilu (czyli w zasadzie innym niż językowym, nawet na różnych logistykach, PRach itd potrzebują matematyki wyższej by wprowadzić podstawy ekonomii) tracą na obecnej sytuacji, dostając studentów, którzy przez całe liceum obijali się od klasówki do klasówki i w efekcie tak umiejącym matematykę, jak koguty znoszenie jaj. Jaki tego efekt? Uczelnia zmuszona jest choć po części ograniczyć swój program i poświęcić 'zdobyty' czas na doszkalanie z zakresu obowiązującego na wejściu, by nie być zmuszoną oblewać 90% studentów - na mojej (typowo ścisłej co prawda) uczelni kadra szacuje obecnie potrzebny czas wyrównawczy z matematyki na dwu-trzykrotnie dłuższy, niż trzy lata temu (sic!).
Z drugiej strony, po co przeciętnemu Kowalskiemu (przeciętnemu czyli przeciętnie zdolnemu do myślenia) umiejętność radzenia sobie bez kalkulatora? Jeśli jest do tego stopnia głupi, że nie potrafi sobie poradzić bez guziczka z % - niech płaci za droższy, jego strata. Oczywiście dopóki nie jest cieślą mającym problemy z określeniem potrzebnej długości belki na dach nawet z pomocą kalkulatora (autentyk niestety).

--
Zachowaj mnie Panie od zgubnego nawyku mniemania,
że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Plewa Osmose ceramiczne systemy kominowe Św. Tomasz z Akwinu

HerCoolAss
HerCoolAss - Superbojowniczka · przed dinozaurami
:Aleister, naprawdę uważasz, że temu urzędnikowi matura z matematyki pomogłaby w obliczeniu 70% sumy bez kalkulatora? Każdy, kto skończył podstawówkę, ma trochę oleju w głowie i wykaże odrobinę dobrej woli, potrafi rozwiązać takie zadanie. Ja osobiście "chumanistkom jezdem" i matma się u mnie kończy na poziomie podstawówki (a i z tej niewiele pamiętam). Pomimo tego, potrafię policzyć to co trzeba, kiedy trzeba (ale zawsze wolę sprawdzić z kalkulatorem). Opisana przez Ciebie sytuacja dowodzi nie tyle niekompetencji urzędnika, co jego lenistwa. Nie chciało się chłopowi obliczyć iksa na kartce, czy w głowie...i tyle. Fakt, jesteśmy przyzwyczajeni do maszyn, które rozwiązują za nas problemy. Ale taka już cena postępu... Mnie martwi co innego w obrazie współczesnej edukacji (i nie mam na myśli facjaty Miłościwie Nam Panującego Ministra ). Wprowadzane są coraz to nowsze egzaminy (egzaminy gimnazjalne), nowe podziały (przedmiotów, roczników), nowe możliwości wyboru (historia tańca na maturze, o ile mnie pamięć nie myli), ale wszystkie te ulepszenia, unowocześnienia nie przekładają się na JAKOŚĆ tego, co sie w nowoczesnej szkole wykłada. Ja kończyłam szkołę w "starym" trybie, ze starą maturą, starym systemem 8+4, starymi przedmiotami. To, czego nauczono mnie w podstawówce,to, jak sama nazwa wskazuje - PODSTAWY; łopatologicznie - jak się dodaje ułamki, jakie są w Polsce góry, a jakie rzeki, "Inwokacja" na pamięć, i jesteś gotów, żeby iść do liceum. A teraz? Od pierwszej klasy ciągle Cię straszą egzaminami, dzieciak w wieku 13 lat decyduje o tym, jak potoczy sie jego życie, a tak naprawdę okazuje się, że uczniowie, którzy kończą gimnazjum potrafią z trudnością wyrecytować tabliczkę mnożenia. Czy ten problem rozwiąże kolejny egzamin? Wprowadzono już jeden nowy egzamin - gimnazjalny. Czy to podwyższyło poziom edukacji?

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Moim zdaniem nie jest potrzebna matura, by liczyć -- jak to, Aleisterze, napisałeś -- podstawowe rzeczy. Mam nadzieję, iż na pewnym etapie nauki znajomość procentów jest jeszcze wymagana, by przejść do następnej klasy. Jeśli ktoś ma zapomnieć, to zapomni i po maturze.

To, że liczą za nas komputery i kalkulatory, jest chyba trafną diagnozą przyczyn ukazanego zjawiska. Kiedyś w szkołach uczono ponoć pisemnego wyciągania pierwiastka kwadratowego. Mnie już nie, ale czytałem opinię pewnego starszego człowieka, że wstyd i hańba, iż młodzi muszą uciekać się do maszyn w tak prostej sprawie. Może teraz pora na procenty?

Ja -- który umiem czytać, liczyć i wysławiać się jako tako -- mógłbym cynicznie cieszyć się z wtórnego analfabetyzmu innych, rzekomej dyskalkulii, spokemonizowania i tym podobnych zjawisk. Przyjemnie myśleć o sobie jako o wybijającym się ponad motłoch. Niestety radować się nie należy, gdyż mamy demokrację, gdzie większość decyduje; może należy zadbać, by większość była światła? W idealnym założeniu człowiek po gimnazjum powinien umieć czytać, pisać, liczyć w stopniu potrzebnym w życiu (ja miałem procenty w ośmioletniej podstawówce -- nie wiem, czy teraz są w programie), odnaleźć Polskę na globusie itd. Po gimnazjum obowiązek szkolny kończy się, więc ktoś chyba kiedyś uznał, że zdobyta tam wiedza starcza na (współ-)kierowanie państwem; można zamiast gimnazjum skończyć osiemnaście lat -- i też otrzymać czynne prawo wyborcze.

W zdrowym kapitalizmie, w prywatnej firmie świstek papieru miałby tylko wartość pomocniczą. Ułatwiłby pewne decyzje, ale nie byłby niezbędny. Za nakazanie klientowi czekać z powodu własnej nieznajomości matematyki, pracownik z najlepszym dyplomem mógłby zostać wylany i zastąpiony kimś innym -- nawet absolwentem gimnazjum, jeśli ten bardziej zadowoli klienta, który płaci. W trosce o własne pieniądze ogół przedsiębiorców miałby interes w tym, by świadectwo maturalne potwierdzało pewien poziom, zaś dyplom uczelni odpowiednio wyższe umiejętności (pozwoliłoby to uprościć rekrutację). W biurokracji, gdzie dbanie o petenta nie daje korzyści, w wielu przypadkach nie ma znaczenia, czy osobnik jest lepszy czy gorszy -- liczy się papier.

W mojej opinii brak matematyki na maturze nie byłby na pewno niczym złym, gdyby za swoją niewiedzę każdy płacił sam. Gdyby urzędnik odczuł nieprzyjemne konsekwencje tego, że nakazał petentowi czekać, przypomniałby sobie, jak przeliczyć procenty na telefonie, albo kupiłby prywatny kalkulator z taką funkcją. Jestem jednak zdania, że zaliczona matematyka niewiele by mu pomogła. Po paru miesiącach używania komputera lub kalkulatora, bez presji wymuszającej praktykowanie umiejętności, zapomniałby i tak.

Zamiast wymagać znajomości matematyki, może lepiej zastanowić się, jak sprawić, by jej nieznajomość, gdy miałaby zaszkodzić innym, zabolała daną osobę bardziej. To, że ktoś przejdzie maturę, nie znaczy, że zapamięta z niej wszystko przez kolejne lata.

W mojej opinii każdy powinien mieć prawo nie umieć matematyki (obowiązkowa matematyka na maturze nie kłóci się wszakże z tą opinią, bo sama matura obowiązkowa nie jest -- można jej nie zdać i żyć). Nie rusza mnie, gdy ktoś daje się oszukać kelnerowi. Nie mam dobrego pomysłu, jak ustrzec się przed zdarzeniami w rodzaju przedstawionej scenki, poza jak największym ograniczeniem biurokracji i odpowiedzialnością urzędników za błędy (w tym rachunkowe) i opieszałość. Ogólniej: każdy ma prawo być głupi czy myśleć nielogicznie (a logika jest częścią matematyki), o ile nie szkodzi to innym. W demokracji często szkodzi. Uważam, iż jeśli ktoś popiera demokrację, to chyba jedynym logicznym dlań wyborem jest chcieć, by każdy człowiek z prawem głosu był jak najmądrzejszy, by głosował optymalnie i nie dał się zmanipulować demagogom.

Prowadzi to do nakazu ciągłej nauki -- do ograniczenia wolności.

Gdybym wierzył, że obowiązek nauki uczyni każdego mądrym, byłbym za przymusową matematyką, biologią, historią, fizyką... -- i za obowiązkową z tych przedmiotów maturą! Wtedy demokracja mogłaby sensownie zadziałać, znieść siebie samą i obowiązek nauki. Myślę jednak, że szanse na mądre, kilkudziesięciomilionowe społeczeństwo są nikłe (termodynamika mówi, że trudno byłoby to osiągnąć, zaś koszt w postaci ujemnej entropii byłby bardzo znaczny -- przypuszczalnie ponad nasze możliwości). Dlatego wolę wolność w nadziei, iż pomimo częściowo głupiego społeczeństwa, da się jednak coś zrobić z demokracją i biurokracją. Taka mrzonka.

Matematyka na maturze -- bez przymusu; bez biurokracji, bez demokracji.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Aleister
;)
Matematyka ma pewne podstawy, których zapomnieć nie sposób.
Natomiast umiejętność liczenia zanika tak samo, jak umiejętność abstrakcyjnego myślenia.

Owszem wierzę, że ludzie świadomi będą mieli obowiązek zdawać matematykę na maturze ,będą się jej chętniej uczyć (znam to na swoim przykładzie, gdy dostałem 5,0 na egzaminie z chemii, bo się tego przedmiotu bałem, nie cierpiałem, więc się uczyłem głównie jego, bo matmę i fizykę wiedziałem że zdam bez problemów).

Umiejętność pisemnego mnożenia i dzielenia dalej mi się przydaje, jak muszę coś na budowie policzyć, a zapomniałem kalkulatora.

I zgadzam się, że tragedią jest to, że ludzie uczą się matematyki na pamięć -nawet bez próby zrozumienia o co w tym chodzi. Gdyby choć trochę rozumieli to mając kartę wszystkich potrzebnych wzorów zdawaliby bez problemu.

--
Jeszcze jedno hobby i wyjdę z internetu

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
będę bronić kalkulatorów - ostrzegam

nigdy nie opowiadałam się, że jestem humanistką, albo ścisłowcem bo i przedmioty humanistyczne były mi bliskie, a ze ścisłych tylko chemia sprawiała mi kłopot.
Co do tych ścisłych miałam jednak jeden problem, ni cholery nie umiem liczyć w pamięci. Taka dziura w mózgu. Znam tabliczkę mnożenia (do 100), ale cała reszta sprawia mi kłopot. Ale za to świetnie mi idzie można powiedzieć taka matematyka na wzorach. W liceum i na studiach (ekonomicznych) byłam najlepsza z matmy (potem staty, ekonometrii i badań operacyjnych), jeśli chodzi o rozwiązywanie wzorów, albo ich tworzenie i przekształcanie. Uwielbiałam trygonometrię różniczki, całki, logarytmy, ale jak dochodziło do wyników w postaci cyfr to było długie liczenie. Nie wiem czemu tak mam, ale niestety kalkulator jest dla mnie najlepszym przyjacielem.

--
Suwaczek z babyboom.pl

polidaktyl
Jestem przeciw bo:

1. Co sobie wybiorą Ci, co chcą zdawać matematykę?
2. Matura to teraz przepustka na studia niech uczelnie zaczną wymagać matematyki maturalnej przy rekrutacji,to będą ją wybierali aubiturienci.
3. Uczeń otrzymuje przez 12 lat nauki ocenę z matematyki co roku, więc coś z niej umie.
4. Powinny być tylko przedmiowty wymagane na dane studia.

--
Du sublime au ridicule n’est qu’un pas.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
:polidaktyl - jeśli dobrze zrozumiałem Twój tok rozumowania, to wychodzisz z założenia, że żaden przedmiot (w tym język polski) nie powinien być obowiązkowy na maturze (do każdego pasują wszystkie podane przez Ciebie argumenty, tylko przy niektórych liczba lat jest mniejsza - przy polskim nie), a co najwyżej pewna ich liczba?

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

polidaktyl
Tak właśnie. Według mnie poziom wiedzy określa świadectwo ODEJSCIA ze szkoły LICEALNEJ. Matura powinna zawierać TYLKO przedmioty potrzebne na STUDIA, a to co jest potrzebne uregulują wymagania UCZELNI.
Ewentualnie dla tych, co nie chcą iść na studia, a mieć maturę, proponowałbym by zdawali 3 dowolne przedmioty.

--
Du sublime au ridicule n’est qu’un pas.

Aleister
:polidaktyl

Ja znów patrząc na przykład samego siebie jestem zagorzałym zwolennikiem egzaminów wstępnych na studia.

W liceum miałem na głowie przyjemniejsze rzeczy niż nauka. Matematykę rozumiałem, ale się nie przykładałem za bardzo. Poza tym byłem nieco podpadnięty.
Jeszcze przed maturami nam ogłoszono, że ze względu na dużą ilość abiturientów wgląd w swoją pracę będzie niemożliwy.
Pytania na części pisemnej podeszły mi niesamowicie. A jednak przy ogłoszeniu wyników okazało się, że wszyscy wokół ściągający ode mnie mieli piątki a ja 4.0 Czy sprawił to brzydki charakter pisma czy niechęć dyrekcji nie wiem do dziś, ale z części ustnej zwolnienia nie dostałem.

Za to na ustnej postanowiłem się odbić. Przez 4 lata LO matematyczka tępiła mnie za to, że robiłem przy tablicy zadanie, a nie mówiłem co z czego wynika (lubiłem skróty myślowe, więc czasem między pierwszym, a kolejnym krokiem pozornie nie było związku).
Postanowiłem więc wyjaśniać szczegółowo, co się skąd bierze.
Efekt - "Nie nauczyłeś się i grasz na czas. 3.0".

Egzamin wstępny na studia był możliwością zerwania ze swoją nie zawsze chwalebną przeszłością i rozpoczęciem na nowo. Poza tym daje uczelniom możliwość opracowania takich zadań jakie pozwolą im wyłowić tych naprawdę nadających się na ten kierunek.
Skończyłem AGH. Co prawda powtarzałem I rok, ale miałem szansę znów nauczyć się na egzamin wstępny i wystartować od nowa na równych prawach z tymi, którzy w szkołach średnich podchodzili do nauki poważniej niż ja. Gdyby wtedy przyjęcie na studia zależało od świadectwa maturalnego miałbym szczęście gdyby mnie przyjęła Politechnika Radomska.

A co do pytania " Co sobie wybiorą Ci, co chcą zdawać matematykę?"
Tak jak teraz będą mogli wybrać matematykę na poziomie rozszerzonym zamiast matematyki na poziomie obniżonym zwanym podstawowym.

--
Jeszcze jedno hobby i wyjdę z internetu

polidaktyl
Los powinno się dostawać w swoje ręce jak najwcześniej. 3-4 lata przed maturą powinno się samemu ustalać program (rozliczając się z przedmiotów, jak np. z punktów ECTS) wybierając przedmioty, i nie chodzić z jedną klasą na te sme zajęcia, ale chodzić na konkretne przedmioty samemu wybrane.

Matura powinna być jedynym kryterium naboru, bo i tak I rok zewryfikuje. Nie ma we współczesnym świecie czasu na marnowanie czasu w LO i system powinien dążyć, by 19 latkowie WIEDZIELI, co chcą robić i w czym się realizują.

--
Du sublime au ridicule n’est qu’un pas.

Ezafet
:polidaktyl- nie do końca się zgadzam z Twoją opinią, że należałoby zdawać tylko przedmioty potrzebne na studiach, bo samo kryterium "przydatności" jest mało ostre. Naturalnie, delikwent idący na studia politechniczne czy medyczne ma niejakie wyobrażenie, co mu się przyda, jednak nie wyobrażam sobie, żeby mógł tam pójść nie znając porządnie ojczystego języka. ma rację, że na maturze z polskiego wymagane jest "lekturoznawstwo", niemniej sam przedmiot to formalnie jakaś "historia literatury z elementami nauki o języku". Trzeba jednak brać poprawkę na to, że diachroniczny rozwój języka znajduje wyraz w literaturze, a poza tym to literatura daje kontekst kulturowy, który jest po prostu niezbędny do sensownego funkcjonowania w społeczeństwie, a nawet powiedziałbym, że do normalnego rozwoju emocjonalnego.
Jeśli chodzi o obowiązkową matematykę... Jestem za. Z racji studiów mam etykietkę humanisty, interesuje mnie głównie językoznawstwo, a kończyłem klasę matematyczno-fizyczną. I bardzo to sobie chwalę, bo w efekcie walk z tymi dwoma uroczymi przedmiotami nabrałem zdrowych nawyków, które teraz przydają mi się czy przy tłumaczeniu tekstów, czy przy nauce gramatyk. Humanista bez zdolności abstrahowania, bez umiejętności analizy i logicznego myślenia jest ułomny, jak bez ręki. Ale i umysłowi ścisłemu pewna dawka humanistyki nie zaszkodzi, bo inaczej uzyskamy troglodytę. Były takie czasy, że żeby się dostać na chemię czy matematykę trzeba było mieć maturę z łaciny i greki- i mnie tych czasów trochę żal.

--
בשׁוב יהוה את־שׁיבת ציון היינו כחלמים׃ 

polidaktyl
Matematyka na maturze nie nauczy logicznego myślenia. Będzie przymusowe uczenie się wzorów, aby mieć 2 i już. Naprawdę nie oszukujmy się, że matura zmieni obraz i umiejętności społeczne. Powinny być ujednolicone zewnętrzne testy z przedmiotów po każdej klasie, a na maturze tylko rzeczy na studia.

--
Du sublime au ridicule n’est qu’un pas.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ja jestem przeciw. Co z tego, że humanista zda maturę z matmy, skoro potem na studiach nie będzie miał z nią kontaktu. Wszystko pozapomina. Poza tym, jeśli przedmiot ten nie będzie brany pod uwagę podczas rekrutacji, to ludzie będą go zdawać na 40%-50%. Byłoby to jedynie marnowanie czasu.

--
Image and video hosting by TinyPic

Aleister
Polidaktyl:
A ja się z tobą nie zgodzę, bo nie wydaje mi się, żeby 15- latek dobrze wiedział w czym się będzie realizował.
Nie wspominając już, że etap 15-19 lat to najbardziej szalony wiek, w którym ciężko się doszukiwać jakiejś logiki. To wiek buntu przeciwko wszystkiemu.

Mówisz, że matura powinna być kryterium, bo pierwszy rok zweryfikuje. Nie sądzisz, że ktoś mógł zmądrzeć mając lat 20 i chciałby zacząć od nowa, ale już nie będzie miał możliwości?
Sam znam przypadek człowieka, który obecnie jest dr inż, a zaczynał od zawodówki w której jeszcze powtarzał klasę.

I jeszcze jedno. Obecna matura ma uczyć logicznego myślenia. Wzorów wykuwać nie musisz, bo dostajesz je na kartce.

--
Jeszcze jedno hobby i wyjdę z internetu

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Matematyka na maturze, hmm jestem za, choćby dlatego, że sam ją zdawałem, ale to, czy ktoś umie rozwiązywać podstawowe zadania matematyczne, lub w razie zapomnienia jakiegoś wzoru (np. na pole kwadratu) umie go wyprowadzić nie jest spowodowane tym, że zdawał egzamin maturalny z matematyki.
To co się dzieje teraz w szkolnictwie to wg. mnie paranoja, może jestem nieobiektywny, bo patrzę na to wszystko z boku, ale
współczesna szkoła wszystko uczniom ułatwia i przestają oni kombinować, wyciągać wnioski i korygować swoje decyzje na podstawie doświadczeń, czego może jeszcze nie widać tak wyraźnie, ale za kilka, kilkanaście lat takie zdarzenia, jak brak umiejętności wyciągania procentów bez pomocy komputera, czy kalkulatora przestaną być pojedynczymi przypadkami.

Dzięki reformie edukacji kończy się era inżynierów i techników z wschodniej i środkowej europy, którzy potrafili bez większych problemów pokonać przeszkody, z którymi zachodni koledzy radzili sobie przy pomocy zwiększania nakładów finansowych, a nie używania mózgu.
Możemy być dumni, jako naród przecież idziemy w stronę zachodu. Szkoda tylko, że rozwój naukowy jest na wschodzie :/

Więc według mnie pytanie nie powinno być sformułowane:
"Czy egzamin maturalny z matematyki powinien być obowiązkowy?", ale "Czy powinno wprowadzić się do szkół logikę, jako samodzielny przedmiot??"

--
Alkohol nie rozwiąże twoich problemów, ale z drugiej strony mleko też nie.

Iskierka
No bez przesady!- odezwała się typowa humanistka.
Matematyka na maturze niczego nie zmieni! Mam awersję do tej dziedziny nauki, przez pseudonauczyciela, który obrzydził mi ten przedmiot na wszelkie sposoby, dlatego z ulgą przyjęłam wiadomość, że mój rocznik był poniekąd eksperymenalny, bo po raz pierwszy zrezygnowano z oboziązkowej matematyki. Czy jestem przez to uboższa? Nie! co trzeba umiem,a całą resztę i tak bym zapomniała!
Poza tym nie przesadzajmy urząd to nie miejsce na jakieś wyliczanki i po to ktoś wymyślił kalkulator, żeby z niego korzystaćjakoś sobie nie wyobrażam, że miałabym w pracy wszystko "na piechotę" liczyć..nie ma na to czasu!owszem, jak trzeba policzę, ale jak nie muszę, to nie liczę, a mysleć i tak potrafię, bez arkanów wyższej matematyki.A ten pan to po prostu był leniwy



A co powiecie na to? www.policz.pl to jest dopiero uproszczenie życia
"co byś nie policzył-zrobimy to za ciebie!" -myśl przewodnia tej strony...

--
klikaj klikaj...

https://polskajestnaprawdefajna.blox.pl/html
Forum > Inteligentna jazda > Matematyka na maturze - jestem ZA
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj