Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Jaka ja jestem głupia......
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Spokojnie, to tylko cytat. Nie zamierzam twierdzić, że jestem głupia (bo nie jestem, co więcej śmiem twierdzić, że jestem wcale a wcale cholernie inteligentna) , beznadziejnie głupia, nie umiem i się nigdy przenigdy nie nauczę, bo trudne (może i trudne, ale jak przysiądę, to się nauczę i nawet jak nie na 5 to nie będzie tragedii).

Właśnie. JA nie zamierzam. Możecie mi powiedzieć, czemu spore grono moich koleżanek (przypadłość ta dziwna dotyczy częściej kobiet niestety) twierdzi, że jest głupia/brzydka/niekumata????

Smutne to tym bardziej, że najczęściej są to wcale niezłe laski, inteligentne (przykładowo: jedna kończyła Mickiewicza, druga Kopernika - wysokorankingowe warszawskie licea, obie jakoś dostały się na te studia, czyż nie?)...Ech. Czemu? Powody, które ja widzę:

1. Liczą, że zaprzeczę. A wała, zmęczyłam się tym, odpowiadam "skoro tak twierdzisz".
2. Naprawdę w to wierzą, bo:
- ich debilni rodzice im to wmówili
- z innego powodu mają niskie poczucie własnej wartości
- o równości płci do nich jeszcze nie dotarło (wątpię, co najwyżej nie dotarło dogłębnie)
3. udają skromne.

Ja nie wiem, minął już okres kiedy czułam się głupia/ gruba(to akurat była prawdaBYŁA ) i brzydka. Nazywał się okresem dojrzewania i każdy przez to przechodzi. Nie twierdzę, że jestem najlepsza we wszystkim i wszystko umiem na wstępie. Po prostu znam swoją wartość, umiejętności i kurna, wiem, że wszystkiego się można nauczyć i na wszystko zapracować. Wkurzają mnie takie biedne, "poszkodowane" panienki, mimo, że na codzień są to naprawdę fajne dziewczyny.

Co Wy na to? Macie podobne odczucia/ doświadczenia? Może znacie powód takich zachowań?

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

KrissDeValnor
KrissDeValnor - Superbojowniczka · przed dinozaurami
niestety prawda jest taka że największa wina leży jednak po stronie rodziców. Wychowywane jesteśmy przy mamach w przeświadczeniu że jesteśmy tą "słabą płcią", wmawia nam się slogany typu "pokorne ciele dwie matki ssie", wmawia nam się że mężczyzna jest tym ramieniem, na którym mamy się wesprzeć... czy może raczej którego mamy się uwiesić. To mężczyzna ma przede wszystkim zarabiać, utrzymać, zapewnić bezpieczeństwo... Nie, nie... nie mam zamiaru rzucac tu feministycznych haseł w stylu, my też możemy!! My kobiety!! Każda płeć jest inna... ale błędem jest wychowywanie dziecka-dziewczynki w przeświadczeniu że jest tą gorszą. Ciągłe przypominanie że "dziewczynce to nie wypada"...
Ja sama gdy odwiedzam rodziców i mówię coś o pracy ciągle słyszę, że "powinnam być dozgonnie wdzięczna szefowi że mnie zatrudnił", ooo niee... to On powinien być wdzięczny że chcę dla niego pracować, bo jestem dobra w tym co robię.
Jednak - niestety tę świadomość własnej wartości musialam wypracować sobie sama przejechawszy się kilka razy na dno i spowrotem.
Kiedyś byłam głęboko przeświadczona o swojej beznadziei, o tym że nic mi się w życiu nie uda, o tym że nie warto zabierać głosu bo i tak nikt mnie nie wysłucha...
Bo tak mnie nauczono... brakiem rozmowy kiedy miałam problemy, wymaganiami ponad moje siły, zbyt rzadkim zdaniem "jesteśmy z Ciebie dumni" wypowiadanym z ust rodziców... i przede wszystkim zakazem realizowania swoich marzeń kiedy najbardziej tego pragnęłam.... bo trzeba było spełniać ICH ambicje...
nie mam żalu...
poszłam swoją drogą, zupełnie inną, na szczęście życie tak mnie kopnęło w dupę, że zrozumiałam, że jeśli nie Ja... to NIKT nie pójdzie za mnie, zrozumiałam co jest dla mnie ważne i że swoje życie mam w swoich rękach...
Nie każda sie budzi z zahukania otrzymanego w prezencie od rodziców, ciężko jest uwierzyć w siebie mając przed oczami minę zawiedzionego ojca mówiącego "mogłaś to zrobić lepiej"...

Modlę się do Boga o mądrość gdy przyjdzie mi wychowywać własne dzieci...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Cóż, współczuję i gratuluję Kriss. Mnie rodzice mówili, że są ze mnie dumni (ale kiedyś myślałam, że mówią to ot tak, żeby mi humor poprawić, bo też czułam się malutka, tyci tyci). Mam to szczęście posiadać przecudownych rodziców () Jak czegoś nie umiałam to słyszałam : naucz się, weź słownik - leży na półce, poczekaj, zaraz ci pokażę jak się robi naleśniki.... Czasem oczywiście było "daj mi spokój, jestem zmęczony" ale z reguły następnego dnia, czy nawet wcześniej interesowali się, czy mi się udało, jak nie to pomagali itd.... Chociaż muszę przyznać, że chyba najwięcej dało mi: "Przygotuj mi cały plan, a nie przychodź ot tak" (Jak np. chciałam, żeby mnie zawieźli/odebrali z imprezy to musiało być: co. gdzie, kiedy i z kim, do której) i to całe ciąganie mnie po urzędach. Teraz przynajmniej nie drżę na myśl o poczcie czy załatwieniu czegoś w urzędzie gminy....

Co prawda czasem muszę udowodnić tatusiowi, że potrafię np. przykręcić śrubkę czy zmienić żarówkę (bo rozumiecie, to jest taaaaaakie trudne dla kochanej córeczki tatusia).

Aha - i jak dostałam piątkę, to się cieszyli, a nie pytali, ile osób dostało szóstki, jak coś trudnego udawało mi się zaliczyć, to mnie chwalili za to, że przysiadłam i się nauczyłam.

I jakoś wszyscy razem ze mną uważają i zawsze uważali za pewne to, że skończę studia (jakie sobie wybiorę), będę pracować i na siebie zarabiać. Jakbym oznajmiła, że zamierzam być gospodynią domową to:
a) mamusia by mnie opieprzyła tak, że aż by się kurzyło
b) mój ojciec rzucił by mi wiele mówiące spojrzenie.

K..wa, nie rozumiem, jak rodzice mogą mieć tak niską opinię o swoich dzieciach. Nie rozumiem, i nigdy nie zrozumiem, nie chcę. Dla mnie tacy ludzie są żałośni.

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Niewinna - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Ludzie biadolą bo jest im naprawde źle , biadolą bo tak jest przyjęte w tym kraju , biadolą bo oczekują zaprzeczenia i szerokiej komplementacji itd. Dobrze jak mamy możliwość ocenić w miare szybko czy ktoś biadoli bo naprawde życie mu daje w dupe czy aby zwrócić na siebie jeszcze większą uwagę. Twierdze , że jak ktoś ma problem ma prawo biadolić. Ale sztuczne podkręcanie swojej niedoli jest nie do przyjecia. Tylko z drugiej strony kto ma oceniać czyja niedola większa? Nie wiem.
Cieszę się , że mówicie dziewczyny o niezależności o poczuciu własnej wartości. To cenne. Sama spodziewam się dziecka i to na domiar dziewczynki. Wiem już na pewno , że nie kupię jej wózeczka , sztucznej kuchenki i gumowego bobasa żeby ją wtłaczać za młodu w tory z dawien dawna wytyczone dla kobiet. Owszem pokaze jej , że bycie matką i żoną jest piękne ale , że istnieją też inne drogi. Że można się realizować na wielu płaszczyznach. Najważniejsze , żeby nie dać się zamknąć w kamiennym kręgu przekonania , że się jest nikim. Dostrzegam tu przeogromną rolę rodziców. Po prostu najważniejszą. Ja wiem , że cokolwiek w życiu mi się nie przydaży matka stanie za mną. Owszem będą spięcia , kłótnie itd. ale nie będzie potępienia , wykluczenia , odrzucenia i tego wszystkiego co miażdzy poczucie własnej wartości. Taka więź i oparcie daje siłę do wszystkiego. Chcę też dać córce takie oparcie. Nigdy jej nie powiem , że jest głupia , nieporadna , mało ambitna , lewa. Nigdy. Naucze ją dostrzegać to co w niej dobre i co dobre w innych ludziach. Byłam z mężczyzną , któremu ojciec całe zycie powtarzał , że wszytsko co robi , robi do dupy. W prostym przełożeniu po kilku latach ja zaczęłam dostawać takie same komunikaty. Odeszłam. Nie chcę , żeby ktoś mi całe życie powtarzał , że jestem do dupy. To niszczy człowieka jak zaraza. A potem taki człowiek faktycznie wszędzie widzi mrok. Nie są to łatwe sprawy ale też dużo można osiągnąć prostymi środkami. Miłością , zrozumieniem , zaangażowaniem.
Pozdrawiam Kriss bardzo mi się spodobało co napisałaś.

--
Życie to przerwa w śmierci.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Niewinna (pozdrawiam, popieram, co napisałaś w 100%!) poruszyłaś kolejny ważny temat:
- narodowy sport Polaków: narzekanie!

Ponarzekajmy sobie! Bądźmy trendi i si! Narzekanie jest cool!

Jestem osobą, która chyba jak mało kto nie ma na co narzekać. Poszczęściło mi się, że mam takich rodziców, jakich mam, którzy naprawdę ciężką i uczciwą pracą potrafili się dorobić. Podziwiam ich i jestem z nich dumna. Staram się nie narzekać, a jak znajdę sobie jakiś powód do smutku (no zawsze coś się znajdzie) to najpierw staram się przeanalizować, czy jest on wystarczający by nad nim ubolewać. Potem trochę poubolewam, ale zaraz mi przechodzi. Nie twierdzę, że wszyscy narzekają bez powodu. Czasem jest powód. Czasem coś daje takiego kopa, czy jest dla kogoś tak ważne, że rzeczywiście, można się poczuć malutkim. Ale dla mnie nigdy nie będzie to dwója w indeksie. Zataczając koło: zapewne rodzice "bidulek" wmówili im, że dwója=koniec świata. ARGH!!!!!!! Mogę sobie tylko wbić do głowy, żeby mi tak nie odpieprzyło jak będę miała dzieci.

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

hitchcock
hitchcock - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Rodzice mają niewyobrażalny wpływ na swoje dzieci. Moi chyba tego nie zauważyli...

Moja mama jest mistrzynią w czarnowidzeniu. Jeśli tylko zdawałam jakiś egzamin, miałam jakiś ważny test, słyszałam tylko "ucz się, bo nie zdasz", tak, jakbym miała to wszystko gdzieś i nie zamierzała palcem ruszyć. Kiedy czekałam na wyniki, na moje uspokajanie "napisałam, co wiedziałam, wydaje mi się, że poszło mi nieźle", zwykle padało "no ale mogło ci się wydawać... a co jak nie zdałaś?". Szczyt wiary w moje możliwości to to nie był. I tak było przez lata.
Ja rozumiem, że byłby powód do zmartwień, gdyby mi nie szło z nauką, ale nigdy nie sprawiała mi ona większych problemów, zawsze byłam w czołówce. Niestety zaraziłam się czarnowidztwem mamy i miałam niskie mniemanie o sobie. Bardzo niskie. Choć przecież wiedziałam, że stać mnie na wiele, jeśli tylko chcę.
Co roku kiedy pokazywałam mamie świadectwo, padało sakramentalne pytanie, zawsze w tonie żartu (choć mnie to wcale nie bawiło...): "dlaczego tak słabo?". A prawda była taka, że miałam zawsze dobre świadectwa, tylko moja matka nie widziała tego, że są na nim same piątki, nawet jedna szóstka, ale że jest tylko jedna...
Kiedy coś mi wychodziło, zwykle nie słyszałam "gratuluję", "jestem z ciebie dumna", za to, kiedy coś się nie udało... Szkoda gadać.
Nie wspomnę już o manii porównywania. Ja się cieszyłam, kiedy komuś egzamin poszedł dobrze. Dla mojej mamy liczyło się, ilu było lepszych ode mnie. Chyba dlatego czułam się gorsza za każdym razem, kiedy mnie ktoś wyprzedzał...

Ale to się zmieniło. Nie, nie podejście mojej matki. Ono już chyba na zawsze takie zostanie. Ja się zmieniłam. Pomogły studia w nowym miejscu, gdzie nie ma ciągłego nadzoru rodziców, gdzie mogę się wykazać i jeśli jestem w czymś dobra, docenia się to. Pomogli przyjaciele, którzy potrafili dostrzec we mnie zalety, nie tylko wady. Pomogła moja współlokatorka, która przekonała mnie, że człowiek jest wart tyle, ile dobrego w sobie widzi. Pomógł w końcu JM, gdzie przyjęto mnie bez zastrzeżeń, gdzie nie jestem głupiutką dziewczynką z prowincji, ale w pełni wartościowym człowiekiem.

Ostatni rok był dla mnie przełomowy. Uczyłam się, jak myśleć o sobie pozytywnie. Jeszcze pewnie trochę czasu mi zajmie wybrnięcie z wszystkich kompleksów (bo ten na temat mojej domniemanej głupoty nie jest jedynym), ale wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze do normalnego spojrzenia na siebie.

Mam apel do wszystkich rodziców: nie pozwólcie swoim dzieciom patrzeć na siebie przez pryzmat ich wad. Nie realizujcie przez nie własnych, niespełnionych ambicji. Pozwólcie żyć własnym życiem! Nikt nie jest idealny, ale trzeba znać swoją wartość!

Kriss, gratuluję pójścia własną drogą i życzę Ci tej mądrości, o którą się modlisz.

Niewinna, bardzo podoba mi się Twoje podejście. Obym sama kiedyś potrafiła mądrze wychować własne dzieci.

dzięki za poruszenie tego tematu.

--
I'm not a complete idiot, some parts are missing.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Tak, to jest prawda. Niektórzy rodzice przeżywają egzaminy bardziej niż dzieci, panikują i ogólnie dołują. Jeśli ma się takowych rodziców, wyrwanie się z domu może być zbawieniem. Żyje się wtedy na własny rachunek i na własną odpowiedzialność, a rodzice mogą nawet nie znać terminów egzaminów ;). Jeśli ma się normalnych rodziców, jest oczywiście inaczej, ale mam wrażenie, że tak rozumiana normalność jest w mniejszości...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Przeżywanie egzaminów i dołowanie dzieci to zupełnie inna sprawa. To przecież naturalne, że rodzice denerwują się egzaminami, czy tam innymi ważnymi momentami w życiu swoich dzieci. Czasem nawet bardziej niż same dzieci (wiem z autopsji, że to irytujące mocno jest, zwłaszcza jeżeli ktoś tak jak ja specjalnie się kolosami nie stresuje, a widzi mamę gorliwie zapewniającę, że będzie trzymać kciuki). To przecież normalne, że jeżeli kogoś kochamy, to obchodzi nas jego życie i problemy. Tylko, że normalni rodzice nie dołują. Moim zdaniem najlepiej jest zrobić tak, jak robi mój tato (moja mamusia, to powie,że będzie ok "ale poucz się jeszcze dla pewności"):
Wszystko będzie ok kochanie, a nawet jak się nie uda to nie będzie tragedii, pouczysz się na poprawkę i zdasz...(Czy co tam porobię, żeby się co innego udało).

Owszem, nie ukrywam, że niekiedy trzeba mnie było przywołać do porządku słowami: może byś się wzięła do roboty tak jak inni???? Ale chyba przyznacie, że w przypadku czterech lasek z historii jest to w pełni uzasadnione

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

bylakochanka
bylakochanka - Superbojowniczka · przed dinozaurami
A ja jestem fajna, inteligentna i piękna
Ale jak tak sobie patrzę i patrzę i obserwuję i widzę to czasem aż strach sie bać . Są 2 sytuacje, w których kobieta nawet ta naj potrafi zrobić z siebie kompletną idiotkę :
1. kiedy chce, żeby facet tak myślał - "kochanie, nie wiem, nie umiem, nie mogę, nie potarfię..."
2. kiedy naprawdę zależy jej na facecie i chce błysnąć....oj, to już tragedia!
I wychodzi na to kochane panie, że to faceci robią z nas idiotki . Można się nie zgodzić, ale coś jednak w tym jest ;).

--
Jeżeli zrobienie czegoś sprawia Ci trudność, pozwól to zrobić innym....

krolowa_sniegu
krolowa_sniegu - Jej Zajebistość Elyta · przed dinozaurami
heh, sama nie wiem, jak to jest, bo moja mama była z gatunku tych dołujących. Jeśli dostałąm piątkę, zaraz było pytanie kto dostał szóstkę itd. gratulacje za odniesione sukcesy słyszałam rzadko, opiernicz za porażki za każdym razem przez wiele tygodni. Ale mnie to akurat w kompleksy nie wpędziło, mam w sobie tego ducha przekory, który nakazuje mi "pokazać im wszystkim". Takie gadanie mojej mamy zwykle mnie dopingowało, nie dołowało, więc myślę, że robiła dobrze. Ja z drugiej strony też nie trawię rodziców, którzy pieją z zachwytu nad dzieckiem za każdą dobrą ocenę. Być może zostałam wychowana do wyścigu szczurów, tylko swtwierdzenie, że mogło być lepiej jest w stanie zmobilizować mnie do pracy, pochwała sprawia, że osiadam na laurach
a co do laseczek typu"jaka ja jestem głupia". zwykle odpowiadam "no cóz masz rację i co chcesz z tym zrobić?" ogólnie nie jestem zbyt lubianą osobą ale za to jestem zaje*ista

--
I'm the bitch you hated, filth infatuated. Yeah. I'm the pain you tasted, fell intoxicated.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Pianie nad każdą dobrą oceną: cóż, to druga strona medalu....Nawet gorsza od tej pierwszej, bo robi z ludzi takich co srają wyżej niż siedzą Cóż, zapewne odpowiedzią jest "złoty środek", jak zawsze.

bylakochanka: to nie faceci robią z nas idiotki tylko "my" (nie my, tylko niektóre my, beware dear ladies, beware) robimy. Nieważne z jakiego powodu, "MY" to robimy. Bleh.

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

tessa
tessa - Superbojowniczka · przed dinozaurami
... na poczatek cytat... odnosnie bycia "gospodynia domową:

"a) mamusia by mnie opieprzyła tak, że aż by się kurzyło
b) mój ojciec rzucił by mi wiele mówiące spojrzenie."


z powyższego wynika, że Twoi rodzice... tak samo Cie determinowali, jak rodzice tych Pań, co im mówili, ze ich rola to dom...i po co im studia ?
... tzw. "jedyny słuszny wybór"
Mozna skończyć studia.... a potem postanowić, że sie jednak będzie gospodynią domową... i nie ma w tym nic złego, jesli tylko to swiadomy wybór, a zycie z nim szczęśliwe....

Mam "dwubiegunowych" rodziców: słoneczno-miodową mamę i niezwykle surowego ojca, który uważał, że pochwałami psuje sie dzieci... Uważał również, że dzieci należy wychowywać na solidnych, pracowitych, a przede wszystkim <B> skoromnych</B> ludzi.. Efekt... choćbym nie wiem, jak była dumna z jakiegoś osiągnięcia, to i tak bedę je umniejszać, nie potrafie przyjmować komplementów i cieszyć się nimi....itp.

Wiele lat musiałam poświęcić, żeby wydobyć się z efektów "pedagogiki" mojego taty. Szlo mi tym oporniej, ze caly czas domyslalam sie jego dobrych intencji i przez całe swoje życie nie miałam wątpliwości, co do jego miłości...

Czy mówię: ależ jestem glupia???
Oczywiście, że mowię. Najczęściej sama do siebie.
Od serca - tylko do mamy, do męza i do przyjaciółki "od serca" i tylko do nich na serio... a oni wiedzą, że nie ma co zaprzeczać, bo jeśli tak mówię, to znaczy, że mam doła-giganta, a zaprzeczanie wywoła jedynie reakcję "nikt na świecie mnie nie rozumie"
Do obcych tez tak czasem mówię, ale w tonie autoironicznym i nikt nie ma wątpliwości, że zaprzeczanie byłoby nie na miejscu ;)


PS. mojego Taty nie uważam za debila. Zrobił to, co uważal za najlepsze dla mnie. Pomylił się... bywa... Dziś się zastanawiam... ile grzechów wypomni mi moje dziecko, choć tak bardzo się staram...

bylakochanka
bylakochanka - Superbojowniczka · przed dinozaurami
ponury_zniwiarz to była metafora....trudne słowo... a raczej niewinny żarcik ;)

--
Jeżeli zrobienie czegoś sprawia Ci trudność, pozwól to zrobić innym....

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Tessa: opieprzyli by mnie, byli zawiedzeni, ale nie dołowali by mnie. Mam i zawsze miałam całkowicie wolną rękę w wyborze "drogi życiowej" (brzmi poważnie). A co do błędów wychowawczych? Każdy je pewnie popełnia. Każdy rodzic, moi też. Tylko wg mnie jest różnica między błędem wychowawczym (czyli tym, co opisujesz) a jakimś brakiem elementarnych uczuć i wyczucia....

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zaDuplin - Superbojownik · przed dinozaurami
To ja się pochwalę, mogę? prawda że mogę?? Prawda?
Dla mnie kobiety zawsze były równorzędnymi partnerami w życiu.
Tak mnie wychowała mama i chwała jej za to.
Swojej córce kupuje zabawki którymi chce sie bawić - staram sie obserwowac czym sie akurat bawi i co jej moze sprawic przyjemność.
Czasem jest śmiesznie - dzieki jej bębenkowemu życzeniu mam teraz całkiem niezłe bongosy
Jednak wracając do adremu:
Mam dylemat: traktując kobietę jak normalnego człowieka ( każdego - human being) łapie sie na tym że czasem przykładam miarke jaką wykształciła u mnie moja żona.
Np - ostatnio samochód był zapaćkany podkładem.Nie cały ale dosć dużo.
Przyznacie że lekko jest uwłaczające jeżdzenie samochodem zapaćkanym podkładem jest lekko uwłaczające. Wogóle jeżdzenie zapaćkanym samochodem jest uwłaczające.
Co to było? Znaczenie terenu?Hmmmmm - myslałem ze to samce tak maja.....
Dowolne tłumaczenie przyczynowo - skutkowe nie zostaje zapamiętane.......(nie zapalasz silnika dopóki nie zgasnie TA lampka, olej w silniku treba co jakiś czas sprawdzac nie czekajac az lampka cisnienia sie bedzie palic ciągle etc)
Siłą rzeczy spotykając sie z kobietą jako partnerem ( kontrachentem ?, współpracoenikiem) jak zauważam symptomy to siłą żeczy jakoś szufladkuję.....
Staram sie nie robić tego ale.........
Na swoje usprawiedliwienie dodam że jak facet robi to samo to trafia do tej samej szufladki.......
Ale do rzeczy:
Nagradzanie i karanie........
Tak sie złożyło ze wychowuję (biorę udział)już drugą dziewczynę ( won zbereźnicy - pierwsza jest siostry ). I mam jedną uwagę. Dużą.
Ludki kochane. Zakładanie że rodzice są źli bo tak a nie inaczej postępują jest wredne. Założenie jest że robią co moga najlepiej. Z biegiem czasu widzimy ich błędy i -mam nadzieje-unikamy ich wychowując swoje.
( wyjatkiem są rodziny patologicznie złe gdzie dziecko jest karą boską - ale to jest inny temat)
To że widzimy że coś robili źle to jest tez ich zasługa - otworzyli nam oczy.
Pokazali świat.
Wychowanie kazdego człowieka jest INNE. bo każdy z Nas jest INNY.
W związku z tym wychowanie małego człowieka przypomina przejście ruskiego sapera przez pole minowe.......
Zauważcie jedno - widzicie ich błędy, widzicie co było źle a co dobrze.
WIDZICIE - i za to im podziękujcie.
Że mimo swojego ograniczenia pozwolili WAM zauwazyc ich ograniczoność...
Ech............

--
make me believe and I will die for you
Forum > Inteligentna jazda > Jaka ja jestem głupia......
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj