W sumie trochę już minęło, bo w święta oglądałem. Główną motywacją były wylewające się zewsząd pochlebne opinie na temat filmu, a przede wszystkim Joanny Kulig. Biorąc pod uwagę, że Ida bardzo mi się podobała, podszedłem do filmu z nadzieją na dobre kino.
Ha! Wiem na co czekacie... żebym teraz napisał, jak srodze się zawiodłem i jakie te wszystkie zachwyty są nadmuchane. Otóż takiego wała. Film mi się podobał
Przyznaję, że nie zachwycił mnie tak jak Ida. Zabrakło mi przede wszystkim tego delikatnego, nienachalnego humoru, który był w tamtym filmie. No ale przecież nie każdy film musi mieć zabawne momenty. Niemniej jednak dwóch elementów mogę się przyczepić i nie jest to tylko moja opinia:
1. film sprawia trochę wrażenie odgrzewanego kotleta. Nie chodzi tylko o to, że jest czarno biały. Chodzi o czasy, w których się dzieje, o pewien specyficzny sposób podejścia do okresu historycznego (spojrzenie przez pryzmat jednej konkretnej osoby/grupy osób, a nie dramatu całego narodu). Nie do końca potrafię to zdefiniować, ale jednak podobieństwo jest. Ma to swoje dobre strony, ale też uderza pewna powtarzalność.
2. Najsłabsze moim zdaniem ogniwo to fabuła. Nie to, że jakaś fatalna, ale nie porwała mnie. No historia taka trochę miałka i tyle.
Pomimo dwóch powyższych słabości film doceniam głównie ze względu na zdjęcia i grę aktorską. Zdjęcia są świetne, poszczególne kadry, światło, prowadzenie kamery - po prostu pierwsza liga i wyrazy uznania dla operatora. Jeśli chodzi o aktorów, to faktycznie bardzo dobra rola Joanny Kulig, jakkolwiek moim zdaniem jeszcze lepiej zagrał Kot. Nie jest to wielkie zaskoczenie, bo to bardzo dobry aktor, no ale miło, że to potwierdza. No i drugoplanowe postaci też całkiem ciekawe.
No i na koniec dodajmy jeszcze muzykę, która w sumie stanowi istotny element filmu, a jest niebanalna i warto docenić.
Za całokształt to tak 8 może i 8.5 na 10. Polecam, choć to raczej specyficzne kino i chyba nie każdemu przypadnie do gustu.
Ha! Wiem na co czekacie... żebym teraz napisał, jak srodze się zawiodłem i jakie te wszystkie zachwyty są nadmuchane. Otóż takiego wała. Film mi się podobał
Przyznaję, że nie zachwycił mnie tak jak Ida. Zabrakło mi przede wszystkim tego delikatnego, nienachalnego humoru, który był w tamtym filmie. No ale przecież nie każdy film musi mieć zabawne momenty. Niemniej jednak dwóch elementów mogę się przyczepić i nie jest to tylko moja opinia:
1. film sprawia trochę wrażenie odgrzewanego kotleta. Nie chodzi tylko o to, że jest czarno biały. Chodzi o czasy, w których się dzieje, o pewien specyficzny sposób podejścia do okresu historycznego (spojrzenie przez pryzmat jednej konkretnej osoby/grupy osób, a nie dramatu całego narodu). Nie do końca potrafię to zdefiniować, ale jednak podobieństwo jest. Ma to swoje dobre strony, ale też uderza pewna powtarzalność.
2. Najsłabsze moim zdaniem ogniwo to fabuła. Nie to, że jakaś fatalna, ale nie porwała mnie. No historia taka trochę miałka i tyle.
Pomimo dwóch powyższych słabości film doceniam głównie ze względu na zdjęcia i grę aktorską. Zdjęcia są świetne, poszczególne kadry, światło, prowadzenie kamery - po prostu pierwsza liga i wyrazy uznania dla operatora. Jeśli chodzi o aktorów, to faktycznie bardzo dobra rola Joanny Kulig, jakkolwiek moim zdaniem jeszcze lepiej zagrał Kot. Nie jest to wielkie zaskoczenie, bo to bardzo dobry aktor, no ale miło, że to potwierdza. No i drugoplanowe postaci też całkiem ciekawe.
No i na koniec dodajmy jeszcze muzykę, która w sumie stanowi istotny element filmu, a jest niebanalna i warto docenić.
Za całokształt to tak 8 może i 8.5 na 10. Polecam, choć to raczej specyficzne kino i chyba nie każdemu przypadnie do gustu.