Ja już naprawdę nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać
Przeglądam sobie różne strony z dowcipami i owszem, trafiają się nieraz rodzynki w stylu: "Pszychodzi baba do lekaża a lekaż tesz baba", ale to co przeczytałem przed chwilą, przebija chyba wszystko!!!
Niejaka uzytkowniczka, kryjąca się pod wdzięcznym nickiem "Angela" wysmarowała taki oto dowcip pod tytułem "awaria samolotu" (pisownia oryginalna):
pilot woła stuardesse (blądynkę) i mówi:
- proszę powiadomić pasażerów o awarii tak aby nie wzbudzać paniki
stuardessa wychodzi z kabiny pilota i śpiewa:
- samolot się pali
a wszyscy:
- sia la la la la
Przeglądam sobie różne strony z dowcipami i owszem, trafiają się nieraz rodzynki w stylu: "Pszychodzi baba do lekaża a lekaż tesz baba", ale to co przeczytałem przed chwilą, przebija chyba wszystko!!!
Niejaka uzytkowniczka, kryjąca się pod wdzięcznym nickiem "Angela" wysmarowała taki oto dowcip pod tytułem "awaria samolotu" (pisownia oryginalna):
pilot woła stuardesse (blądynkę) i mówi:
- proszę powiadomić pasażerów o awarii tak aby nie wzbudzać paniki
stuardessa wychodzi z kabiny pilota i śpiewa:
- samolot się pali
a wszyscy:
- sia la la la la
--
Dobrze jest - krowa zdechła, ale mięso jest!