Jakiś czas temu wyjechaliśmy z kumplem "za chlebem" w okolice Brukseli coby takie małe dziwne kapustki zbierać u gościa na plantacji...
Facio ogólnie był w porządku...codziennie po pracy przyjeżdżał sobie do nas z ichnim winkiem i piliśmy sobie po lampce na wieczór.
Pewnego jednak razu zagrała w nas słowiańska krew i popiliśmy sobie sami "po polsku"czyli totalna zwała...i z tego względu spóźniliśmy się do roboty dość znacznie.
Ledwo się zjawiliśmy ,zjawił się i Rene
-Chłopaki dlaczego się spóźniliście
-A wie pan bo popiliśmy wczoraj...
-To ile wypiliście
-No tak z 0,75 litra....
-O BOŻE od takiej ilości można umrzeć..to niemożliwe...
...To już mu nie mówiliśmy że po 0,75 owszem ..ale na łba
--
Piłem w Spale..Spałem w Pile i to jak narazie tyle..