Dzisiaj koleżanka przyniosła ciasteczka tzw. sztokholmskie ( mniam ) z kropelką dżemiku w środku... Piekła je sama... I się wywiązał dialog:
Kumpel 1: Justyna, a te ciasteczka to piekłaś, czy kupne...?
Kumpel 2: Kupne...? A ja myślałem, że marmoladne...
I wszystko było już jasne...
Kumpel 1: Justyna, a te ciasteczka to piekłaś, czy kupne...?
Kumpel 2: Kupne...? A ja myślałem, że marmoladne...
I wszystko było już jasne...