Małżeństwo ze stażem... Poranek. Babcia wrzeszczy znad garów:
- Dziadek! Kibel trza naprawić!
- Ale przecież się nie zepsuł.
- Zepsuł, zepsuł! Idź i napraw.
Dziadek - szur-szur – podreptał, zajrzał, spuścił wodę, podrapał się po potylicy i wrzeszczy:
- Wszystko działa!
- Wsadź głowę do środka!
- Sama se wsadź!!
- Musisz wsadzić głowę do środka, żeby zobaczyć, co się zepsuło!
Trudna rada – dziadek przykląkł, stęknął, wetknął głowę do środka, rozejrzał się:
- Babka! Kibel w porządku! Nic się nie zepsuło!
- No to teraz wyjmij głowę!
Dziadek stęknął, jęknął, próbuje wstać – i nagle wrzask:
- BAAABKAAAAA! Cho no tu!!! Deska pęknięta!!! Brodę mi przycięło i trzyma!!!
Na co babcia ze słodkim uśmiechem:
- I co? Boli, nie?
- Dziadek! Kibel trza naprawić!
- Ale przecież się nie zepsuł.
- Zepsuł, zepsuł! Idź i napraw.
Dziadek - szur-szur – podreptał, zajrzał, spuścił wodę, podrapał się po potylicy i wrzeszczy:
- Wszystko działa!
- Wsadź głowę do środka!
- Sama se wsadź!!
- Musisz wsadzić głowę do środka, żeby zobaczyć, co się zepsuło!
Trudna rada – dziadek przykląkł, stęknął, wetknął głowę do środka, rozejrzał się:
- Babka! Kibel w porządku! Nic się nie zepsuło!
- No to teraz wyjmij głowę!
Dziadek stęknął, jęknął, próbuje wstać – i nagle wrzask:
- BAAABKAAAAA! Cho no tu!!! Deska pęknięta!!! Brodę mi przycięło i trzyma!!!
Na co babcia ze słodkim uśmiechem:
- I co? Boli, nie?
--
Jestem za ochroną życia i odpoczęcia.