No to ja toże
W czasach gdy istniał jeszcze ZSRR i przyjaźń polsko-radziecka, turysta z Polski wybrał się do ZSRR. Chodzi po Placu Czerwonym, zwiedza, oglądą, fotografuje..
Stojący opodal milicjant zainteresował się turystą.. a nuż szpieg!
Podchodzi do niego i tak rzecze:
M - Skażitie dokumienty tawariszcz.. - Polak pokazuje dokumenty, jednak milicjant niepiśmienny, niewiele mu mówią dziwne znaczki w dokumentach.
M - A z kuda wy, a?
T - No, ja z Polski..
M - Z Polsze.... nie znaju...kakaja to krajina? Jazyk swoj macie?
T - No mamy..
M - Da? Nu, kak u was naziwajetsia chlieb?
T - No, chleb..
M - A wodka?
T - Wódka..
M - A kak naziwajetsia bliadź?
T - No, prostytutka..
Milicjant zadumał się.. oddał turyście dokumenty po czym rzekł:
M - Wot duraki... dla jednej bliadzi krajinu zdzielat'
(przepraszam za pseudoruszczyzne
)
i na koniec jedna anegdotka z okresu PRL, juz kiedys wrzucałem.. ale skoro juz taki temat
W czasach PRLu jeden facet pyta drugiego:
1: Stasiu, co ty byś chciał na gwiazdkę?
2: Na jaką gwiazdkę?
1: Na czerwoną
2: Nasrać..