:oiko Jak to "jaki problem"?
Przez prawie 20 lat jak ze sobą jesteśmy porozumiewaliśmy się na poziomie normalnych, dosłownych znaczeń naszych wypowiedzi. Podteksty używane były wyłącznie w celach humorystycznych lub erotycznych. To chyba mam prawo być przyzwyczajony do dobrego i być zaskoczonym zmianą na gorsze
I jak mi tu nagle a niespodziewanie żona wyskakuje z jakimiś dziwnymi rozumieniami moich wypowiedzi i nie odpowiada na moje pytanie, tylko na jakieś wydumane przez siebie pytanie, które jej zdaniem powinienem zadać zamiast tego o co pytałem i ja muszę się domyślać czego dotyczy jej odpowiedź, to trochę jak w teleturnieju va banque, gdzie do otrzymanej odpowiedzi muszę wymyślić pytanie, to ja jeszcze Twoim zdaniem w tej sytuacji mam na bieżąco rozkminić skąd jej się to wzięło ile potrwa i znaleźć właściwą strategię przetrwania?
Takie analizy to ja mogę sobie robić na spokojnie po fakcie, w nocy jak już wszyscy w domu śpią.
:dziq1981 ten "modelowy przykład komunikacji" to jej się zrobił ostatnio. Wcześniej przez lata było normalnie, jakbym z facetem rozmawiał
:empatyczna "A nie możesz zwyczajnie powiedzieć: biorę się za odkurzanie, bo się tu i tam nasyfiło albo: jeśli potrzebujesz dzisiaj mojej pomocy przy obiedzie, to chętnie Ci pomogę kochanie."
No właśnie nie. Bo może jest akurat coś ważniejszego/pilniejszego do zrobienia i trzeba ustalić co w danej sytuacji jest priorytetem. I kto może się tym zająć przy najbliższej okazji.
Jak np. wracam do domu, a żona już w nim jest, to chyba ona będzie najlepiej zorientowana czym powinienem się zająć w pierwszej kolejności.
Bo jeśli np. powiem "biorę się za odkurzanie", a właśnie ważniejsze będzie, żeby zająć się obiadem (albo odwrotnie), to tylko dam powód do awantury, że nie umiem właściwie przeprowadzić priorytetyzacji zadań.
:nevya :djbanan, no wreszcie jakieś pomocne rady
:tomcat_tc no własnie o to chodzi. Po prostu podstawowa informacja, część procesu decyzyjnego. Tylko tyle i aż tyle
:poradnia na szczęście nie żyjemy w Stanach, tylko w Polsce, kraju, gdzie się w dupie ma zdrowie psychiczne dzieci Inaczej musiałbym pewnie w pracy ustawić przelewy prosto na konto psychologa
Co do jej prawa do braku zaangażowania, to w tym też leży problem, nie mogę jej przekonać, że może sobie po prostu odpocząć i świat się nie zawali.
Nie pomaga nawet to co zawsze wszyscy psychologowie doradzają przy wychowywaniu - dawanie dobrego przykładu
Ale ja niczego nie nadinterpretowuję
Przez prawie 20 lat jak ze sobą jesteśmy porozumiewaliśmy się na poziomie normalnych, dosłownych znaczeń naszych wypowiedzi. Podteksty używane były wyłącznie w celach humorystycznych lub erotycznych. To chyba mam prawo być przyzwyczajony do dobrego i być zaskoczonym zmianą na gorsze
I jak mi tu nagle a niespodziewanie żona wyskakuje z jakimiś dziwnymi rozumieniami moich wypowiedzi i nie odpowiada na moje pytanie, tylko na jakieś wydumane przez siebie pytanie, które jej zdaniem powinienem zadać zamiast tego o co pytałem i ja muszę się domyślać czego dotyczy jej odpowiedź, to trochę jak w teleturnieju va banque, gdzie do otrzymanej odpowiedzi muszę wymyślić pytanie, to ja jeszcze Twoim zdaniem w tej sytuacji mam na bieżąco rozkminić skąd jej się to wzięło ile potrwa i znaleźć właściwą strategię przetrwania?
Takie analizy to ja mogę sobie robić na spokojnie po fakcie, w nocy jak już wszyscy w domu śpią.
:dziq1981 ten "modelowy przykład komunikacji" to jej się zrobił ostatnio. Wcześniej przez lata było normalnie, jakbym z facetem rozmawiał
:empatyczna "A nie możesz zwyczajnie powiedzieć: biorę się za odkurzanie, bo się tu i tam nasyfiło albo: jeśli potrzebujesz dzisiaj mojej pomocy przy obiedzie, to chętnie Ci pomogę kochanie."
No właśnie nie. Bo może jest akurat coś ważniejszego/pilniejszego do zrobienia i trzeba ustalić co w danej sytuacji jest priorytetem. I kto może się tym zająć przy najbliższej okazji.
Jak np. wracam do domu, a żona już w nim jest, to chyba ona będzie najlepiej zorientowana czym powinienem się zająć w pierwszej kolejności.
Bo jeśli np. powiem "biorę się za odkurzanie", a właśnie ważniejsze będzie, żeby zająć się obiadem (albo odwrotnie), to tylko dam powód do awantury, że nie umiem właściwie przeprowadzić priorytetyzacji zadań.
:nevya :djbanan, no wreszcie jakieś pomocne rady
:tomcat_tc no własnie o to chodzi. Po prostu podstawowa informacja, część procesu decyzyjnego. Tylko tyle i aż tyle
:poradnia na szczęście nie żyjemy w Stanach, tylko w Polsce, kraju, gdzie się w dupie ma zdrowie psychiczne dzieci Inaczej musiałbym pewnie w pracy ustawić przelewy prosto na konto psychologa
Co do jej prawa do braku zaangażowania, to w tym też leży problem, nie mogę jej przekonać, że może sobie po prostu odpocząć i świat się nie zawali.
Nie pomaga nawet to co zawsze wszyscy psychologowie doradzają przy wychowywaniu - dawanie dobrego przykładu
Ale ja niczego nie nadinterpretowuję
--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.