Czytam sporo artykułów naukowych w swojej branży, ta jest dosyć interdyscyplinarna, tak też stwierdzić mogę, że czytam bardzo dużo i w bardzo dużym zakresie tematycznym. Rzadko mi się zdarza, żeby trafić na coś naprawdę fajnego, innowacyjnego, gdzie wykorzystano jakieś nietypowe, odkrywcze podejście. Bardziej przyzwyczajony jestem do słabizny, odgrzewanych kotletów i nic nie wnoszących do świata nauki treści. Czasami trafiam na takie dno, sygnowane jeszcze mianem "prof." (i to belwederskiego!) - choć w tym przypadku akurat trafiam notorycznie jednego autora, który jest senatorem partii pierwszego sortu, więc tytuł najprawdopodobniej sobie załatwił. Żeby nie być gołosłownym to gość np. stwierdza, że piłkarze nożni częściej strzelają sprawniejszą nogą, albo że im bliżej bramki, tym łatwiej strzelić gola. I to nie są truizmy wplecione w tekst, tylko wnioski poprzedzone analizą statystyczną. Tak - gość badał jakieś 6000 strzałów, żeby stwierdzić, że wykonane zostały nogą sprawniejszą. Innym razem przeanalizował wykopy bramkarek, żeby stwierdzić, że w 80-kilku % zostały wykonane prawą nogą, co uznał za zastanawiające (nigdy prawdopodobnie się nie dowiedział, że ludzie częściej są prawonożni). Jednak nie o nim sprawa (ale jednak trochę o nim).
Do swoich badań szukałem jakiegoś artykułu - punktu odniesienia i znalazłem taki w wersji on-line. Porównałem no i nic się nie zgadza - ktoś tu zawalił sprawę, albo ja, albo autor. Tutaj trzeba wyjaśnić na czym polega problem.
Jest pewien uniwersalny kwestionariusz, którym można mierzyć poziom aktywności fizycznej. Jest to niego podany wzór potrzebny do uzyskania właściwej jednostki, są też podane współczynniki (mnożniki) jakie trzeba wykorzystać.
Badany odpowiada w trzech kategoriach: wysiłek intensywny, umiarkowany i chodzenie. Musi podać przybliżoną ilość minut wykonywania danej czynności i liczbę dni w tygodniu, w których ją wykonuje.
Oczywiście chodzenie nie jest równe intensywnemu wysiłkowi, więc posiada mniejszy współczynnik - 3,3, podczas gdy ten drugi - 8.
Wynik otrzymuje się poprzez wzór: liczba minut aktywności x liczba dni x współczynnik.
Szybko zauważyłem, że niektóre wartości są w zasadzie nierealne - 20000 punktów przy chodzeniu oznaczałoby, że ktoś od rana chodziłby i chodził. Jest jednak możliwość, że dana osoba się pomyli przy wypełnianiu kwestionariusza lub robi sobie jaja. Wtedy należy ustanowić jakieś kryterium i odrzucić wyniki nierealne, no ale okej, gość się zagapił, nie zauważył, nie pomyślał. Jest jednak inny problem - wyniki można zweryfikować. Nawet jeżeli ktoś się pomyli i przesadzi z liczbą minut, to jednak używał będzie liczb całkowitych, maksymalnie zaokrągli do wartości dziesiętnych. W ten sposób wartości liczbowe będą stanowiły dosyć ograniczony zbiór - liczba naturalna x przedział od 1 do 7 x 3,3. Nie można przypisać do chodzenia liczby punktów 1000, bo to by oznaczało 7 potencjalnych wariantów odpowiedzi badanego w polu liczby minut:
142,857132
285,714264
428,571396
571,428528
714,28566
857,142792
999,999924
Nikt nie wpisałby takich wartości liczbowych do kwestionariusza, ale w jednym się pomyliłem - jak najbardziej można na to nie patrzeć i wpisywać sobie cyfry według uznania. Skonstruowałem tabelkę w excelu i okazało się, że żadna z wartości nie dawała właściwej sumy kontrolnej przy współczynniki 3,3 a tylko niektóre w przypadku tych bardziej "okrągłych" mnożników.
Wnioski są dwa:
- Autor zmyślił wyniki badań
- Autor jest debilem, bo słabo zakamuflował oszustwo, ale jeszcze bezrefleksyjnie podał w niektórych przypadkach ogromne wartości.
Poszperałem trochę o nim i tu wracamy do punktu wyjścia - to "podopieczny" wspomnianego już profesora, napisali kilka artykułów razem. Widocznie jak się uczyć to od najlepszych. A później tacy idioci wykładają po różnych uczelniach. Wiedziałem, że polski światek akademicki to szambo ale ten debilizm przechodzi pojęcie...
Do swoich badań szukałem jakiegoś artykułu - punktu odniesienia i znalazłem taki w wersji on-line. Porównałem no i nic się nie zgadza - ktoś tu zawalił sprawę, albo ja, albo autor. Tutaj trzeba wyjaśnić na czym polega problem.
Jest pewien uniwersalny kwestionariusz, którym można mierzyć poziom aktywności fizycznej. Jest to niego podany wzór potrzebny do uzyskania właściwej jednostki, są też podane współczynniki (mnożniki) jakie trzeba wykorzystać.
Badany odpowiada w trzech kategoriach: wysiłek intensywny, umiarkowany i chodzenie. Musi podać przybliżoną ilość minut wykonywania danej czynności i liczbę dni w tygodniu, w których ją wykonuje.
Oczywiście chodzenie nie jest równe intensywnemu wysiłkowi, więc posiada mniejszy współczynnik - 3,3, podczas gdy ten drugi - 8.
Wynik otrzymuje się poprzez wzór: liczba minut aktywności x liczba dni x współczynnik.
Szybko zauważyłem, że niektóre wartości są w zasadzie nierealne - 20000 punktów przy chodzeniu oznaczałoby, że ktoś od rana chodziłby i chodził. Jest jednak możliwość, że dana osoba się pomyli przy wypełnianiu kwestionariusza lub robi sobie jaja. Wtedy należy ustanowić jakieś kryterium i odrzucić wyniki nierealne, no ale okej, gość się zagapił, nie zauważył, nie pomyślał. Jest jednak inny problem - wyniki można zweryfikować. Nawet jeżeli ktoś się pomyli i przesadzi z liczbą minut, to jednak używał będzie liczb całkowitych, maksymalnie zaokrągli do wartości dziesiętnych. W ten sposób wartości liczbowe będą stanowiły dosyć ograniczony zbiór - liczba naturalna x przedział od 1 do 7 x 3,3. Nie można przypisać do chodzenia liczby punktów 1000, bo to by oznaczało 7 potencjalnych wariantów odpowiedzi badanego w polu liczby minut:
142,857132
285,714264
428,571396
571,428528
714,28566
857,142792
999,999924
Nikt nie wpisałby takich wartości liczbowych do kwestionariusza, ale w jednym się pomyliłem - jak najbardziej można na to nie patrzeć i wpisywać sobie cyfry według uznania. Skonstruowałem tabelkę w excelu i okazało się, że żadna z wartości nie dawała właściwej sumy kontrolnej przy współczynniki 3,3 a tylko niektóre w przypadku tych bardziej "okrągłych" mnożników.
Wnioski są dwa:
- Autor zmyślił wyniki badań
- Autor jest debilem, bo słabo zakamuflował oszustwo, ale jeszcze bezrefleksyjnie podał w niektórych przypadkach ogromne wartości.
Poszperałem trochę o nim i tu wracamy do punktu wyjścia - to "podopieczny" wspomnianego już profesora, napisali kilka artykułów razem. Widocznie jak się uczyć to od najlepszych. A później tacy idioci wykładają po różnych uczelniach. Wiedziałem, że polski światek akademicki to szambo ale ten debilizm przechodzi pojęcie...