Z rożnych, dziwnych, nie do końca wyjaśnionych przyczyn pracowałam sobie ostatnio w fabryce, na lini produkcyjnej przy tzw. re-workach, czyli naprawieniu tego co, maszyny, tudzież ludzie popsuli.
Dzisiejsza zabawa polega na usuwaniu daty przydatności do spożycia z butelek (spokojnie, to jeszcze nie straszne, malowana była z powrotem taka sama). Usunąć farbę trzeba było jakimś rozpuszczalnikiem. Do wybory były dwa: metanol i etanol. Pani LABORANTKA z tamtejszego laboratorium (a jakby kto niedomyślny się trafił, to informuję, że fabryka zajmuje się produkcją napojów niealkoholizowanych) wręczyła mi metanol, mówiąc, że to najlepsze. Na moją skromną uwagę, że to trujące i czy aby na pewno powinno być używane na linii produkcyjnej, pani oznajmiła, że się nie znam, że to etanol jest trujący, że oni metanolu używają od zawsze, bo to przecież tylko czysty alkohol.
No tak. W tej samej chwili ogarnęły mnie dwa uczucia. Żałość, że nie mogę pani wysłać w czasie i przestrzeni do mojej chemicy na lekcję z właściwości alkoholi i zrozumienie, czemu mi się w jukeju tak wzrok popsuł...
Dzisiejsza zabawa polega na usuwaniu daty przydatności do spożycia z butelek (spokojnie, to jeszcze nie straszne, malowana była z powrotem taka sama). Usunąć farbę trzeba było jakimś rozpuszczalnikiem. Do wybory były dwa: metanol i etanol. Pani LABORANTKA z tamtejszego laboratorium (a jakby kto niedomyślny się trafił, to informuję, że fabryka zajmuje się produkcją napojów niealkoholizowanych) wręczyła mi metanol, mówiąc, że to najlepsze. Na moją skromną uwagę, że to trujące i czy aby na pewno powinno być używane na linii produkcyjnej, pani oznajmiła, że się nie znam, że to etanol jest trujący, że oni metanolu używają od zawsze, bo to przecież tylko czysty alkohol.
No tak. W tej samej chwili ogarnęły mnie dwa uczucia. Żałość, że nie mogę pani wysłać w czasie i przestrzeni do mojej chemicy na lekcję z właściwości alkoholi i zrozumienie, czemu mi się w jukeju tak wzrok popsuł...
--
the winner takes it all...