Eksploracja, crafting, zbieractwo i ogólnie grind same w sobie złe nie są i stanowią często ważną część wielu gier, ale problem z NMS jest taki, że ta gra nie ma ustalonego celu. Po co właściwie latamy po tych planetach? Surowce zbieramy głównie po to, żeby wystartować i polecieć na następną planetę i tak dalej. Celem niby jest dotarcie do centrum galaktyki, ale ci, którzy dotarli podzielili się informacją, co czeka tam gracza. Wychodzi na to, że Peter Molyneux ze swoim Curiosity zrobił w tym względzie lepszą robotę. Poza tym brak aspektu multiplayer jest tylko gwoździem do trumny. Nie wiem w której recenzji o tym słyszałem, ale recenzent odniósł się do faktu, że gdyby w grze był jakikolwiek multiplayer PvP, to gra zyskałaby jakiś cel na tym polu ( bo gracze cel zabawy potrafią sobie sami stworzyć ). Cóż, Sean Murray przedobrzył. A ja mam w ogóle alergię na ten jego nieschodzący z twarzy uśmieszek. Patrząc na niego myślę "bullshitter".
Poza tym trochę słabo, że Sony go nie przystopowało nieco. Choć z drugiej strony, to Sony znane jest z tego, że mówi ludziom to co chcą usłyszeć
Więc jakby nie patrzeć, Murray wpisał się w ten koncept perfekcyjnie