Z kartami to pamiętam taką sytuację:
Siedzieliśmy w klasie, nauczyciel przeprosił, że się troszkę spóźni.
Siedzimy, nudzimy się. Ktoś wyjął karty, robimy brydża. Koleś, który akurat miał zagrywać siadł na wprost drzwi. Zbyt długo myslał nad wistem, więc inny (ten z kolei siedział tyłem do drzwi) mówi:
- Wychodź!
Powiedział to dokładnie w momencie, gdy nauczyciel po cichu otworzył drzwi. Stanął w nich zbaraniały. Koleś, do którego skierowane były te słowa zobaczył nauczyciela i zaniemówił z wrażenia. A ten, który siedział plecami do drzwi:
- No wychodź, co się tak gapisz!
Tego nauczycielowi juz było za wiele. Po pierwszym "wychodź" stanął jak słup soli, ale po powtórzonym nastąpiła "sodomia i gomoria". Nie pomogły tłumaczenia, że "wychodź" było do tego naprzeciwko, co zwlekał z zagraniem. A klasa oczywiście pękała ze śmiechu


