W latach 50-tych, nowy sekretarz PZPR na Podhalu, postanowił wykazać się przed Warszawą i zarządził, by skup wełny wzrósł o 20 procent. Górale bardzo się starali, ale mimo strzyżenia owiec przy samej skórze, nic z tego nie wyszło.
Sekretarz rozeźlił się:
- W takim razie ogolić baców, a jak nie wystarczy to i juhasów. Dorzucić ich włosy do worów z wełną.
Kilka dni później na hali, baca już ogolony przy samej skórze, czytał sobie gazetę i głośno się śmiał. Obok juhas, też ostrzyżony „na zero", zeźlił się:
- Wom, baco, dobze się śmiać, boście i tak prawie łysi. Ale ze się śmiejecie, ze mi obcieli kędziory...
- Ni - odpowiedział baca - jo się nie z tego śmieję, ino przecytołek tu w gozecie, ze chłopi w Lubelskiem nie wykonali planu skupu jaj...
-------