Tak więc roku pańskiego 2009 odbyły się w/w manewry tym razem na terenie naszej ojczyzny.
Rozpisano ostateczny konkurs który miał zdecydować które siłyt zbrojne są najlepsze we wszelakich zadaniach taktycznych.... oto najważniejsze dwa zadania.
Mistrz Ceremonii gen. Ron McNight dowódca SAS wychodzi przed szereg wystawionych w szranki najlepszych z najlepszych.
Za jego plecami wyświetla się briefing zadania.
Poligon: Tomaszowo Mazowieckie
Teren: Zabudowania przygotowane do ćwiczeń CQP oraz MOUT
Lokalizacja: Jednokondygnacyjny budynek J-5
Zadanie: Wkroczyć do zaciemnionego pomieszczenia w POJEDYNKĘ; zabić wszystko co żyje
Wyposażenie: Beretta 92FS, latarka taktyczna
Mistrz mówi: " Gents nie musicie brać udziału w tej akcji. Do zadania przystępują tylko ochotnicy oraz ich dowódcy na ręce których ma zostać złożony meldunek o wykonaniu zadania. Ochotnicy WYSTĄP"
Zgłosiło się tylko trzech.
Pvt. Stevens korpus Marines
Gefr. Sprittzer bundeswera
oraz szer. Kwaśniak wiadomo skąd.
Stevens poszedł pierwszy. Dyskretnie podszedł pod budynek. Rympał w drzwi wchodzi!!!
zapala latarkę...... nic.........................
Rozgląda się w prawo... nic..... pusto ...
w lewo..... NIE WIERZY
Przeciera oczy ale nie..... to prawda w samym rogu pomieszczenia siedzi grupka dzieci. Małe, przestraszone, przytulone do siebie.
Na zewnątrz bezpośredni przełożony Stevensa czeka na pierwsze strzały... zamiast tego jednak widzi swojego podwładnego maszerującego w jego stronę z obłędem w oczach.
"Melduj Stevens" - mówi
"Sir. There's no fu%$# way żebym zabił te children. Fu%$ you Sir!!!"
Stevens rzucił broń i poszedł w nieustalonym kierunku. Wieść niesie że do dzisiaj po tym załamaniu mieszka w słomianym tipi gdzieś na pustyni Mojave.
Identyczna sytuacja zdarzyła się ze Sprittzerem. Z tą różnicą że on od razu świadomy niemożności wykonania rozkazu strzelił sobie w głowę krzycząc "ne BEDE SCHISSEN DO KIIINDEEERRRRRRR".
Ostatni poszedł nieświadomy niczego szer. Kwaśniak. Dostał do ręki berettę. Zadowolony jak nigdy. Dotychczas strzelał tylko z makarova.
Na rozkaz wyluzowany podszedł do budynku wszedł..... i cisza.
Na zewnątrz pełna konsternacja.... NAGLE
Słychać jak Kwaśniak wywala cały magazynek.... i znowu cisza ale nie na długo z wnętrza pomieszczenia zaczął dochodzić dźwięk szarpaniny walki i płacz dzieci ........ generalnie wielka rozpierducha... płacz, szczęk łamanych kości i maniakalny śmiech.
Po kilkunastu sekundach wychodzi Kwaśniak.
Stoicka mina. Zbrukany krwią melduje.
"Melduję posłusznie wykonanie zadania, cel zlikwidowany metodyka inna niż założona w zadaniu. Panie generale jakiś idiota załadował mi ślepaki do Beretty i musiałem klingą od paska zarżnąć"
Rozpisano ostateczny konkurs który miał zdecydować które siłyt zbrojne są najlepsze we wszelakich zadaniach taktycznych.... oto najważniejsze dwa zadania.
Mistrz Ceremonii gen. Ron McNight dowódca SAS wychodzi przed szereg wystawionych w szranki najlepszych z najlepszych.
Za jego plecami wyświetla się briefing zadania.
Poligon: Tomaszowo Mazowieckie
Teren: Zabudowania przygotowane do ćwiczeń CQP oraz MOUT
Lokalizacja: Jednokondygnacyjny budynek J-5
Zadanie: Wkroczyć do zaciemnionego pomieszczenia w POJEDYNKĘ; zabić wszystko co żyje
Wyposażenie: Beretta 92FS, latarka taktyczna
Mistrz mówi: " Gents nie musicie brać udziału w tej akcji. Do zadania przystępują tylko ochotnicy oraz ich dowódcy na ręce których ma zostać złożony meldunek o wykonaniu zadania. Ochotnicy WYSTĄP"
Zgłosiło się tylko trzech.
Pvt. Stevens korpus Marines
Gefr. Sprittzer bundeswera
oraz szer. Kwaśniak wiadomo skąd.
Stevens poszedł pierwszy. Dyskretnie podszedł pod budynek. Rympał w drzwi wchodzi!!!
zapala latarkę...... nic.........................
Rozgląda się w prawo... nic..... pusto ...
w lewo..... NIE WIERZY
Przeciera oczy ale nie..... to prawda w samym rogu pomieszczenia siedzi grupka dzieci. Małe, przestraszone, przytulone do siebie.
Na zewnątrz bezpośredni przełożony Stevensa czeka na pierwsze strzały... zamiast tego jednak widzi swojego podwładnego maszerującego w jego stronę z obłędem w oczach.
"Melduj Stevens" - mówi
"Sir. There's no fu%$# way żebym zabił te children. Fu%$ you Sir!!!"
Stevens rzucił broń i poszedł w nieustalonym kierunku. Wieść niesie że do dzisiaj po tym załamaniu mieszka w słomianym tipi gdzieś na pustyni Mojave.
Identyczna sytuacja zdarzyła się ze Sprittzerem. Z tą różnicą że on od razu świadomy niemożności wykonania rozkazu strzelił sobie w głowę krzycząc "ne BEDE SCHISSEN DO KIIINDEEERRRRRRR".
Ostatni poszedł nieświadomy niczego szer. Kwaśniak. Dostał do ręki berettę. Zadowolony jak nigdy. Dotychczas strzelał tylko z makarova.
Na rozkaz wyluzowany podszedł do budynku wszedł..... i cisza.
Na zewnątrz pełna konsternacja.... NAGLE
Słychać jak Kwaśniak wywala cały magazynek.... i znowu cisza ale nie na długo z wnętrza pomieszczenia zaczął dochodzić dźwięk szarpaniny walki i płacz dzieci ........ generalnie wielka rozpierducha... płacz, szczęk łamanych kości i maniakalny śmiech.
Po kilkunastu sekundach wychodzi Kwaśniak.
Stoicka mina. Zbrukany krwią melduje.
"Melduję posłusznie wykonanie zadania, cel zlikwidowany metodyka inna niż założona w zadaniu. Panie generale jakiś idiota załadował mi ślepaki do Beretty i musiałem klingą od paska zarżnąć"