gwoli wyjaśnienia - znajoma pracuje w sklepie z płytami i dziś opowiedziała mi taką wesołą historię:
"facet szukał płyt jakiejś dziwnej piosenkarki. Niby powinna być w sklepie, ale nie byłam pewna, gdzie leży. Więc zaczął mi typek podpowiadać (facet koło 30, taki... no, nijaki)
[K]lient: muzyka 'taka trochę celtycka, wie pani.. jak pani oglądała ten film.. ten, no... no...'
[S]heera: "Święci z Bostonu?" - podpowiadam
[K]: nie, nie to - on mi na to i nadal po półkach grzebiemy
[K]: wie pani, ten taki w którym tak szli i tratowali kogoś, trzy części miał... i oni tak szli i szli...
[S]: "Władca Pierścieni?" - mówię z niepokojem
[K]: Tak, to!
"facet szukał płyt jakiejś dziwnej piosenkarki. Niby powinna być w sklepie, ale nie byłam pewna, gdzie leży. Więc zaczął mi typek podpowiadać (facet koło 30, taki... no, nijaki)
[K]lient: muzyka 'taka trochę celtycka, wie pani.. jak pani oglądała ten film.. ten, no... no...'
[S]heera: "Święci z Bostonu?" - podpowiadam
[K]: nie, nie to - on mi na to i nadal po półkach grzebiemy
[K]: wie pani, ten taki w którym tak szli i tratowali kogoś, trzy części miał... i oni tak szli i szli...
[S]: "Władca Pierścieni?" - mówię z niepokojem
[K]: Tak, to!