Podawajcie najgłupsze ksywki ludzi, których to mieliście dane w swoim życiu spotkać. Na początek pare przykładów, które mi udało się przypomnieć...
Sytuacja pierwsza, chodze to ja sobie w najlepsze po jednym z łódzkich centrów handlowych, mniej więcej jakieś dwa metry przede mną, również z prędkością defiladową idzie chłopak, w pewnym momencie wyciąga telefon, wstukuje numer i dzwoni. Z chwilą w której odbiorca się odezwał, z jego ust usłyszałem coś co mnie powaliło z nóg a mianowicie "Siemanko Grzesiu, przychlast mówi!"
Sytuacja druga, lato, ciepełko, gramy ze znajomymi w ping ponga na osiedlowym placu zabaw. Wśród nas kumpel o ksywce trójkąt (swoją drogą to nawet nie wiem dlaczego). Po pewnym czasie dwie z naszych znajomych, poszły do sklepu po jakąś mineralkę czy coś w ten deseń dla spragniony ping pongistów. Pod nieobecność dziewczyn, Trójkąt stwierdził, że już mu się nie chce grać i idze do domu. Dziewczyny po powrecie, kiedy dostrzegły, że kogoś tu brakuje, od razu zapytły się gdzie jest Trójkąt, na co uzyskały szybką i nie przemyślaną odpowiedź "poszedł na kwadrat"
Sytuacja trzecia, ja, znajomy i koleżka o ksywce kawka, ksywka jak ksywka ale do rzeczy. Ja ze znajomym ruszamy w bliżej nie określonym kierunku, Kawka zajęty pisaniem sms-a nawet nie zorientował się, że już nas nie ma koło niego. Przeszliśmy kilkanaście metrów, po czym znajomy odwraca się i woła nieświadomego kumpla. Brzmiało to mniej wiecej tak: "Kawka, no chodź a nie stoisz i się gapisz jak szpak w piz*e"
I tak na koniec jeszcze: Zdarzyło mi się kiedyś poznać braci, o wymownych ksywkach. Młodszy-Dałni, starszy-Jemioł
Sytuacja pierwsza, chodze to ja sobie w najlepsze po jednym z łódzkich centrów handlowych, mniej więcej jakieś dwa metry przede mną, również z prędkością defiladową idzie chłopak, w pewnym momencie wyciąga telefon, wstukuje numer i dzwoni. Z chwilą w której odbiorca się odezwał, z jego ust usłyszałem coś co mnie powaliło z nóg a mianowicie "Siemanko Grzesiu, przychlast mówi!"
Sytuacja druga, lato, ciepełko, gramy ze znajomymi w ping ponga na osiedlowym placu zabaw. Wśród nas kumpel o ksywce trójkąt (swoją drogą to nawet nie wiem dlaczego). Po pewnym czasie dwie z naszych znajomych, poszły do sklepu po jakąś mineralkę czy coś w ten deseń dla spragniony ping pongistów. Pod nieobecność dziewczyn, Trójkąt stwierdził, że już mu się nie chce grać i idze do domu. Dziewczyny po powrecie, kiedy dostrzegły, że kogoś tu brakuje, od razu zapytły się gdzie jest Trójkąt, na co uzyskały szybką i nie przemyślaną odpowiedź "poszedł na kwadrat"
Sytuacja trzecia, ja, znajomy i koleżka o ksywce kawka, ksywka jak ksywka ale do rzeczy. Ja ze znajomym ruszamy w bliżej nie określonym kierunku, Kawka zajęty pisaniem sms-a nawet nie zorientował się, że już nas nie ma koło niego. Przeszliśmy kilkanaście metrów, po czym znajomy odwraca się i woła nieświadomego kumpla. Brzmiało to mniej wiecej tak: "Kawka, no chodź a nie stoisz i się gapisz jak szpak w piz*e"
I tak na koniec jeszcze: Zdarzyło mi się kiedyś poznać braci, o wymownych ksywkach. Młodszy-Dałni, starszy-Jemioł