Pracowałem w Hostelu w Galway (Irlandia) Szybko poznało się stałych bywalców (szczególnie jednego Irola). Do wprowadzenia dodam jeszcze że zawsze jak wział prysznic jakiś Irol albo Anglik to w łazience robiła się mała powódź (inne nacje jakoś umiały się myć...) Ale do rzeczy...
Kumpela na dziennej zmianie usuwa zaistaniała powódź a w tym samym czasie odlewa się znajomy Irol... Ona: "What a flute" ("flut" po polsku flet) a miało być flood ("fluud" czyli powódź) Ponoć minę miał zarąbista potem też nieźle wygładał jak to opowiadał...
Kumpela na dziennej zmianie usuwa zaistaniała powódź a w tym samym czasie odlewa się znajomy Irol... Ona: "What a flute" ("flut" po polsku flet) a miało być flood ("fluud" czyli powódź) Ponoć minę miał zarąbista potem też nieźle wygładał jak to opowiadał...