Swego czasu, parę dobrych lat temu byliśmy sobie z siostrzyczką w Paryżu. Piękna pogoda, słońce, upał... Spacerujemy po centrum miasta: Luwr, Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie... Trzeba by parę zdjęć porobić, co by na pamiątkę zostały, a że byliśmy we dwoje tylko, to siostra zaczepia wczasowicza, i zagaduje po angielsku (mniej więcej jakoś tak) dając aparat:
(S)iostra: Excuse me, could you make a foto of us...?
(W)czasowicz: Ale pionowo czy poziomo? (!)
(J)a: Poziomo poprosimy...
Pstryk, oddaje aparat...
(S): Thank you very much!
(J): Siostra, ale to Polak był...
(S): No co ty (...)
To chyba przez ten upał...
(S)iostra: Excuse me, could you make a foto of us...?
(W)czasowicz: Ale pionowo czy poziomo? (!)
(J)a: Poziomo poprosimy...
Pstryk, oddaje aparat...
(S): Thank you very much!
(J): Siostra, ale to Polak był...
(S): No co ty (...)
To chyba przez ten upał...