Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Kawały Mięsne > Dlaczego nie warto leczyc sie w polskiej służbie zdrowia...
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Jakos zabralo mnie ostatnio na "odkurzenie" folderu do ktorego wrzucalem co lepszy tekst wyszperany w sieci. Znalazlem calkiem ciekawa historie, ktorej bohaterem (i zarazem autorem opowiastki) jest niejaki ABSORB. Tekst ten zostal opublikowany w 2003 roku na jakims forum stomatologicznym (niestety za Chiny nie pamietam ktorym).

Tak więc wszystko zaczęło się jesienią 2001 roku. Zaczęło się od chrobotania przy próbie poruszenia żuchwą w lewo lub w prawo. Z początku w ogóle nie wiedziałem co to i od czego to więc bawiłem się tym odkryciem ile wlazło. Myślałem, że jak "rozćwiczę" to samo sobie pójdzie a kysz. Analogicznie do sytuacji, w której "strzyka" nam coś w kolanie, łokciu czy innej tego typu części ciała. Chrobotanie i przeskakiwanie w stawach żuchwowych nie odeszło po dziś dzień tylko jakby zmieniło charakter. Może nie zmieniło? Może się tylko przyzwyczaiłem? Nie wiem… Około Wigilii 2001 pojawił się punktowy ból głowy w prawej półkuli. Rzecz jasna przez długi czas nie połączyłem chrobotania w szczęce i bólu w głowie. Zapisałem się na tomograf jakoś w styczniu, pomartwiłem, porozmyślałem o śmierci, w kwietniu 2002 odbyło się badanie. Nic upiornego nie wykazało. Ucieszyłem się potężnie i odłożyłem sprawę na jakiś czas. Następnie przez 2002 i połowę 2003 roku w podanej kolejności:

1) Udałem się do Pani chirurg szczękowej praktykującej w lokalnym szpitalu im. Błażka. Tak się złożyło, że dzień wcześniej wypytywałem jej asystentkę o godziny przyjęć. Pytałem także czy szpital dysponuje laserem rehabilitacyjnym, ponieważ gdzieś czytałem, iż na takie dolegliwości często stosuje się laser. Czekałem na wizytę tylko półtorej godziny, więc byłem w niebo wzięty. Wchodzę, witam się. Pani doktor na moje dzień dobry odrzekła: "Ja nie mam lasera, ja nie wyleczę!" Słowa swe poparła charakterystycznym kiwaniem głowy wyrażającym jak sądzę dezaprobatę. Nastąpiła chwila konsternacji. Przełamałem milczenie pytaniem czy mogę usiąść na fotel i czy będę zbadany? Odpowiedź była negatywna, poparta ponownym kiwaniem głową. Nic nie odpowiedziałem albowiem już mimo bardzo młodego wieku doskonale wiedziałem, że nic a nic nie wskóram. Zdążyłem dotrzeć do szkoły na trzecią lekcję. Powody tego jej kiwania głową rozszyfrowałem dopiero kilka godzin później - przechodząc nieopodal nowobudowanego bloku mieszkalnego... Kiwała ażeby beton w jej głowie nie wysechł.

2) Udałem się do lokalnej Pani ortodonty - do jej prywatnego gabinetu. Stwierdziła, że przydałaby się korekta zgryzu. Pani lokalny ortodonta korygowała mi ten sam zgryz między 10 a 15 rokiem życia. Korygowała razem z koleżanką po fachu (jedna 3 lata korygowała, natomiast ta, o której właśnie piszę - ostatnie 24 miesiące). Wszystko odbywało się przy pomocy aparatu nocnego i regularnych wizyt po 30zł sztuka. Fakt zadawnionych korekt i korekcji nocnych miał magiczną moc - otóż na ponowne korygowanie Pani doktor zbyt stanowczo nie nalegała. Gdy sobie mnie przypomniała wspomniała jedynie "iż można by". Po krótkim konsylium ze znajdującym się w pomieszczeniu panem w białym, dwuczęściowym fartuchu miałem okazję usłyszeć "no i ten laser co o nim wyczytałeś absolutnie! 10 zabiegów! 40zł za zabieg. Sprzęt jest u nas." Było to w początkach wakacji 2002. Na wypoczynek i tak już od wielu lat nie jeździłem, więc łatwo się pogodziłem z kolejnymi wakacjami na osiedlu już w chwili przemnożenia 10 razy 40zł. Pierwszy seans wziąłem od ręki, w gabinecie obok. Aparat był to "UŁAN" model "1200" lub "1600". Przez kilka minut Pan technik przykładał mi końcówkę do stawów żuchwowych a narzędzie wydawało z siebie "pik ... pik ...pik ...". Zapłaciłem, podziękowałem umówiłem się na dzień następny. Nazajutrz stawiłem się 15 minut przed czasem. Usiadłem w poczekalni w sposób, w jaki siada córa sołtysa w urzędzie gminnym. Bardzo grzecznie, z przejęciem wyrysowanym na twarzy i odciśniętym na duszy. W kwadrans po terminie zabiegu zacząłem się niepokoić. W 20 minut po terminie wdarłem się do gabinetu dentystycznego razem z wchodzącym pacjentem. Zapytałem, dlaczego do tej pory nie padło moje nazwisko i czy to normalne, że gabinet z laserem jest zamknięty, zaciemniony – słowem nieczynny. Nastąpiły konsternacja i przerzucanie stron czarnego terminarzyka. Wymowny uśmieszek pojawił się na zdecydowanie pełnej twarzy lekarskiej. "Zaszła jakaś pomyłka i że przepraszają, bo Pan, co się laserem zajmuje od godziny poza zakładem bawi - zakończył definitywnie na dziś pracę. Mogę jak najbardziej przyjść jutro o tej samej porze, a jakże!” Wtedy trochę mnie poniosło - przyznaję. Padły wulgaryzmy takie jak: "bałagan", "strata czasu" i "wasza strata". Solennie żałuję. Inna sprawa, że każdy sąd by mnie uniewinnił, bo to było w najprawdziwszym afekcie wypowiedziane. Tak się złożyło, że siedzenie w poczekalni odbyło się zamiast siedzenia na prywatnym kursie języka angielskiego z opanowaniem którego w tamtym czasie łączyłem główne widoki na wyrwanie się od osiedla i osiedlowego życia. Krew mnie zalała w ten tajemniczy sposób, który pozwala nam czuć ją w ustach. Zdążyłem na ostatnie trzydzieści kilka minut lekcji angielskiego. To mnie ukoiło. Lubię trzydziestki…

3) Udałem się do Bydgoszczy. Transport miałem darmowy. Postąpiłem niczym najpodlejszy aferzysta. Wsiadłem tylnymi drzwiami autobusu PKS w czasie, gdy lud prosty i poczciwy opłacał kolejno przejazd u pana kierowcy. Muszę także wyznać, że z przedsiębiorstwami MPK w poszczególnych miastach poczynam sobie w podobny, nonszalancki sposób. Biletu nie kasuję a dla Canarruss Corrumpuss ma wykuty na pamięć adres nauczyciela chemii. Odbiegam od tematu. Tym razem wynalazłem sobie duży, renomowany gabinet ortodontyczny z chirurg szczękową wysoce wyspecjalizowaną oraz tradycją. Tak mi się przedstawiono przez telefon. Miejsce znalazłem łatwo, bo Bydgoszcz znam a gabinet z zewnątrz rzeczywiście kolorowy, zadbany. Wewnątrz także niczego sobie. W recepcji zamiast recepcjonistki Miss Publiczności lub nawet Miss Fotografików. Przedstawiłem się, spocząłem. Naprzeciw mnie na krzesełku oczekiwała urocza współpacjenteczka – słodka – w moim typie -zaplatoniłem się nie na żarty. Tak więc oczekiwanie spędzone w poczuciu wszechobecnej estetyki i marzeń skrzydlatych. Jak z bata strzelił, wchodzę. W gabinecie płaskie monitory, nowe i jasne fotele zgodne z normami UE. Doktórka uprzejma, charyzmatyczna. Orzekła, że „żuchwa nielicho zwichrowana”. Wypisała skierowanie na dwa fotosy. Metodą Schiller’a i pantograficzne. Na odwrocie skierowania wydrukowano mapkę z czerwonym „X”. A wszystko to bo Ciebie kocham(y) i nie wiem(y) jakbyśmy mogli bez Ciebie żyć!!! Pacjent nie może być narażony na zbłądzenie. Zarówno fizyczne jak i ideologiczne. Trafić pod adres musi a fantazjowanie o wolnym rynku w jego stanie zdrowia byłoby wysoce niewskazane. Myślę sobie, że ciekawiej by było gdyby pacjentowi wypożyczano, niedrogi przecież, detektor Geigera-Müllera przy pomocy którego, w pełni samodzielnie mógłby znaleźć najbliższy punkt rentgena. Uważam, że pomysł godny rozpatrzenia. Ile by było śmiechu? Ile frajdy? Ile nowych, życiowych umiejętności? No masa! Tutaj muszę wyznać, jakim heretykiem jestem. Otóż nie wierzę w zdjęcia rentgenowskie. Przeczuwam przez skórę, że 80% zdjęć w kwestiach zębowych jest przepisywana tylko przez przyjaźń (a może powinowactwo?) z ludźmi zarządzającymi punktami rentgena. Moje podejrzenia potwierdziła moja mama, której przydarzyło się powrócić ze zdjęciem zęba do dentystki. Lekarka zapomniała spojrzeć na kosztowny fotos. Owego dnia było już późnawo, mój prywatny detektor G-M został w domu, nie miałem siły ani ochoty na filozofowanie, więc pozostało mi zdać się na mapkę. Niestety do Ronda Jagiellonów był ładny szmat Bydgoszczy więc ustaliłem że ze zdjęciami powrócę za dwie lub trzy doby. Kolejna wizyta w Bydgoszczy zaczęła się od namierzenia polecanego przez mapkę zakładu. Stara kamienica z poczekalnią do złudzenia przypominającą pokój gościnny mojej babci. Broń Boże nie uważam, iż swojsko znaczy źle i wcale a wcale się nie czepiam. Dwa kwadranse czekania. Co chwila ktoś wchodzi i wychodzi z niezbędnym zdjęciem zęba, dziąsła lub dolnej części czaszki. Zasuszona Pani i Pan Mąż zajmujący się obsługą sprzętu obdarzeni byli cerą w kolorze mąki. W oczy rzucały się także ich sino-szare wargi przekręcające co drugie nazwisko. Wszystko jednak odbywa się zgodnie z zasadą: „W zamian za USZCZERBEK APARYCYJNY – DODATEK MOTYWACYJNY” Za niełatwe warunki pracy czeka 2000%-3000% marży na fotosie. Dodam tylko, że wprawny dealer narkotykowy wyciąga 200%-300% przebitki i to tylko w okresie wakacyjnym! Moja kolej, wchodzę. Mówią, że zdjęcia metodą Schiller’a to oni robić nie potrafią bo od Schiller’a jest ich syn. Syna nie ma. Czemu? Bo poszedł. Poza tym Schiller’a jeszcze nie robili, wypaplał Pan Mąż ,co spotkało się z jak sądzę pierwszym od dekady rumieńcem Zasuszonej Pani. Mam przyjść za trzy godziny, kiedy będzie syn. Przy okazji zrobi się popularną pantografię – za jednym zamachem. Naaaaastępny! Niewesoło, idziemy zwiedzać Bydgoszcz. Nie nudziło mi się bo zawsze znajdę sobie coś pasjonującego do roboty. Tym razem odwiedziłem znajomego zarządcę McDonalds. Restauracja zlokalizowana została przy pewnym romantycznym, bydgoskim placu wyposażonym w kościółek i zatrzęsienie kwiaciarni. Nie mogę powiedzieć gdzie to jest dokładnie, bo to by było moralnie karygodne. Jednak jak ktoś bardzo chce to mogę skrobnąć mapkę na odwrocie. W trosce o nieświadomych napomykam, że to jedyna restauracja McDonalds w kujawsko- pomorskiem, w której NIE dodają nasienia do shake’ów, NIE piorą podpasek w coli a lody są podawane przez specjalistyczny, jednorazowy papierek. Już w takim Toruniu, jak również w innych bydgoskich McDonalds gruntowne kontrole sanepidu wykryły i udokumentowały wszystkie te świństwa. Smacznego! Wróciłem trzy godziny później zahaczając jeszcze o kafejkę internetową, w której non-stop siedzą moi starzy, znajomi gracze karciani. Gra zwie się Magic: the Gathering. Odgadnąć co robili, nie trudno – grali w Magic! Jedyne, co mnie zadziwiło to zmiana pokoleniowa. Ze starych graczy ostało się tylko kilka twarzy. Z resztą karciarzy jest teraz różnie. Jedni odkryli amfetaminę, inni dziewczęta a niektórzy to nawet internet. Państwo Rentgenowscy byli już dokształceni. Z Schiller’em na ty i za pan brat. Dodatkowe czekanie trwało tylko 20 minut. W tym czasie przeczytałem artykuł w Przyjaciółce z 1997 roku. Rzecz traktowała o orgazmie doznawanym przez kobietę potraktowaną oralnym masażem stóp. Moja kolej, wchodzę. Zdjęcia zostały wykonane, kasiorka zapłacona. Pojechałem sobie tramwajem do lekarki. Było gorąco, bo przez pierwszy wagon przeleciały ptaszyska. Poczekalnia. Moja kolej, wchodzę. Pani doktór spogląda na fotkę Schiller’a i ma kwaśną minę. W końcu wyciągam od niej prawdę stosując skomplikowany fortel słowny: „Schiller jest niewyraźny i należy powtórzyć”. Odpowiadam, że to niemożliwe, bo mdło się tam czuję. Skoro niemożliwe to niemożliwe – jest w końcu pantografia wykonana na trzy z plusem. Potwierdziło się: żuchwa nie za zdrowa. Zdejmiemy odcisk zębowy, zrobimy szynę relaksacyjną no i będzie zadanie domowe. Językiem dotykaj podniebienia tam gdzie Ci się ono kończy. Rób to w ciągu dnia. Nie istotne, że to śmiesznie wygląda. Istotne są zdrowie i relaks żuchwy. Z tymi argumentami jak najbardziej się zgodziłem. Koszt szyny relaksacyjnej to 300zł. Do odbioru za jakiś tydzień. Zaliczka 100zł. Odbiór szyny przebiegł szybko. Dowiedziałem się, że jak by się pogarszało to jeszcze w Lublinie jest znawczyni przedmiotu i mogę sobie pojechać tam. To w końcu tylko kilka lat świetlnych. Informację tę na początku wykasowałem z pamięci ponieważ myślałem że po dwóch, góra trzech tygodniach noszenia nietaniej szyny uleczony zostanę całkowicie i na zawsze. A wtedy zacznie się życie długie, szczęśliwe i ambitne… Szyna zasadniczo nic nie odmieniła. Noszę ją co kilkanaście nocy po dziś dzień. Jest już druga połowa 2003 roku. Ważnego roku! Za kilkanaście dni „Ziazia” zmienia się w „Pana Cezarego” – kończę 18ście lat. Zdenerwowany byłem na siebie, gdy dowiedziałem się, że są miejsca na tej planecie gdzie kupczą identyczną szyną po 50zł a są też takie rejony gdzie się dostaje ją jako gratis w ramach konstytucji i „bezpłatnej” opieki. Podejrzewam jednak, że ta gratisowa może mieć płaszczyk z żółtaczki, nasienia lub obydwu więc jestem cokolwiek sceptyczny.

4) Udałem się do szpitala wojskowego w Bydgoszczy. Tato mój był niegdyś wojakiem i cieć przy szlabanie puścił mnie. Winda była jakaś pokomplikowana więc poszedłem schodami. Po drodze napotkałem napis „neurologia”. Permanentnie bolała mnie głowa więc pomyślałem sobie że zahaczę. Przez uchylone drzwi spostrzegłem dwie lekarki w fartuchach siedzące przy kawie i czymś słodkim. Spytałem czy byśmy nie mogli chwilkę pogawędzić o moich boleściach. Pulchniejsza odpowiedziała mi, że są zawalone pracą. Zajmują się bez wytchnienia osobami z wypadków komunikacyjnych i innych. Mam sobie iść. Dostało mi się jeszcze za brak folii na kopytach. W takiej sytuacji człowiek podświadomie żałuje, że nie jest umierającą ofiarą wypadku. Może wtedy padła by nań krztyna zainteresowania jako pada promyk słońca na nosek gimnazjalistki o poranku? Przesadzam, przepraszam. Smutne, ale prawdziwe. Na jednym z ostatnich pięter urzędowali szczękowcy. Tym razem trafił mi się lekarz płci męskiej. Posadził na fotel, zajrzał w usta. Obejrzał szynę i zdjęcia: źle zrobionego Schiller’a i kiepską pantografię. Stwierdził, że muszę przyjechać jak będzie jego kolega. Taki wyższy stopniem. Taki, który nie jedną żuchwę już postawił na nogi. Może wtedy coś uradzą? Miało to być za tydzień. Zacząłem się trochę podłamywać. Po tygodniu znowu w Bydgoszczy. Spacerem na autobus MPK. Potem pociągiem PKP przez godzinę w potwornym hałasie. Autobusem MPK na tramwaj. Następnie spacer i bieg po schodach w górę. Jestem na pięterku szczękowców. Dowiaduje się, że się pozamieniali dyżurami i znowu jest ten mniej doświadczony. Na filmach wyciąga się w takiej sytuacji broń palną i załatwia sprawę po męsku a w życiu realnym biegnie po schodach w dół, spaceruje, jedzie tramwajem, autobusem, pociągiem, znowu autobusem by w końcu udać się do ukochanego spożywczaka po mocne piwo w puszce, które spożywa się przy zachodzie słońca razem z kumplem. Tematy rozmów „te same”.

5) Udałem się do sanatorium w moim mieście. Mama moja wywiedziała się, że mają tam laser. Sprzęt był to identyczny UŁAN. Pojedynczy zabieg kosztował 7zł (zamiast 40zł). Wykupiłem 10 zabiegów. Problem w tym, że najmłodszy rehabilitant, jakiego obsługiwały Panie z sanatorium był pięć razy starszy ode mnie i one nie wiedziały jak dla mnie laser ustawić. Powiedziały żebym sobie sam ustawił. Za każdym razem naciskałem guziki tak jakbym dzwonił do jednej takiej, co ją kochałem. Za każdym razem wychodziłem z czerwonymi wypiekami na policzkach. Naświetlania nic nie pomogły.

6) Udałem się do prywatnej przychodni ortodoncyjno - szczękowej w Poznaniu. Wypad całodniowy. Poznania nie znałem wtedy wcale a miejsce jest gdzieś na peryferiach stolicy Pyrlandii. Tak czy inaczej jakoś trafiłem. W recepcji znowu ślicznotka. Słowo daję – coś w tym jest! Odczekałem swoje, wszedłem. Zajrzał w usta, obejrzał szynę i stare fotki. Popadł w biologiczno- medyczny bełkot. Konkludował tym, że się raczej czegoś takiego nie leczy. Zainkasował 60zł. Przy wyjściu polecił jakąś państwową klinikę w Poznaniu i jakiegoś państwowego profesora co tam jest boss’em i ustala reguły gry. Byłem załamany przez pierwszą godzinę powrotnego błądzenia na dworzec. W ciągu następnej godziny dotarła do mnie myśl jakoby ból, cierpienie i niepowodzenia nie były czymś złym. W gruncie rzeczy są one dobre i potrzebne. Sprawiają, że rozkosz smakuje lepiej…

7) Udałem się do kolejnej bydgoskiej przychodni dentystyczno – ortodoncyjno – szczękowej. Na dole market spożywczy, na piętrze komputery i okna PCV. Czułem przez krew, że będzie powtórka z historii. Przyrzekłem sobie, że jeśli tym razem się nie uda to odłożę sprawę choćby nie wiem co się działo. Choćbym nawet konał od bólu głowy, nie mógł jeść ni mówić. Odłożę wszystko do czasu zarobienia dużych pieniędzy, nabycia broni palnej i czarnego samochodu marki Jaguar Sovereign. Naprawdę wolałem żyć o liściu sałaty i komunikować się na migi zamiast czuć się tak jak czułem się we wszystkich tych gabinetach. Byłem niemalże pewien że nic nie wskóram a tylko krwi sobie napsuję. Nie ten czas, nie ten kraj i za mało chamską mam osobowość. Godzina oczekiwania, moja kolej, wchodzę. Fotel, oglądanie szyny, zdjęć i jamy. Na początek będzie wyrównywanie guzków zębowych, tak żeby pasowały, potem zastrzyki ze sterydów a na koniec możliwa korekta zgryzu. Zaczniemy za siedem dni po konsylium ze szczękowcem. Zostawiłem pełne namiary, zapłaciłem 4 dychy, ciao bambino – widzimy się za tydzień. Po tygodniu wchodzę na stosowną kondygnację, stosownego budyneczku w stosownym mieście. Mijam PCV, komputery zostawiam za plecami. W module dentystycznym tajemnicza pustka. Wchodzę do gabinetu – jest asystentka. Pytam co się dzieje? Asystentka na to, że Pani doktor zapadła na grypę. Wtedy coś we mnie pękło. W ciągu 3 sekund moja osobowość postarzała się o dobre 3 lata. Zmienił się także jej profil. Narobiłem hałasu, przyznaję. Zapytałem za co bierze pieniądze, po co jej był mój telefon i dlaczego jest podłą kurwą. Miałem szczerą ochotę zamienić gabinet w apartament Lucyfera lub nawet stajnię Augiasza. To drogi sprzęt, prawda? W porę się opanowałem – przypomniało mi się, że nie jestem anonimowy bo zostawiłem pełne namiary. Poza tym po chwili przyleciał wąsacz z PCV. Tak się składa, że miałem już wtedy coś ponad 190cm więc go „przesunąłem z drogi” i sobie poszedłem. Obecnie jestem na etapie planowania co pocznę dalej. Ze szczęką nie jest dobrze, ale nie jest też najgorzej. Poniżej dziesięcioro przykazań mojego autorstwa:

I. Nie choruj
I. Jeśli zachorujesz, ignoruj ten fakt.
III. Kup broń palną, noś ją i używaj.
IV. Po 1 maja 2004 emigruj z tego tragikomicznego państewka.
V. W publicznej służbie zdrowia właź w tyłek.
VI. W prywatnej służbie zdrowia dawaj do zrozumienia: „Nie będzie polepszenia stanu – nie będzie kasiorki”
VII. Zawsze porównuj ceny.
VIII. Zawsze zgrywaj biednego, głodnego studenta (najlepiej medycyny).
IX. Zawsze dzwoń po kilka razy przed wizytą i upewniaj się że siedzi i czeka.
X. Miej ból w nosie.

DarksideR
przeczytałem punkty I - X, punkt VIII polecam emerytom

hubbabubba
hubbabubba - Robi dobrze nawet przez telefon · przed dinozaurami
Długie. Prawdziwe. Smutne.

--
Powiedz "nie" narkotykom? Jeśli zacznę z nimi rozmawiać, to znaczy, że już powiedziałem "tak".

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
mięsne jak cholera

--
mój nagrobek - nie zostawił spadkobierców ani łzy na swoim trupie bowiem wiele spraw miał w sercu ale jeszcze więcej w d...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
maccko - Superbojownik · przed dinozaurami
sorki, ale ja się zmęczyłem samym przewijaniem tego tekstu ;)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
artisti - Superbojownik · przed dinozaurami
Bardzo dobre. Wywiesić obok 'plakatów' zrobionych w notatniku i wywieszonych przez lekarzy w szpitalu miejskim w Tychach pt. "A na białorusi to zarabiają więcej niż u nas". To narazie panowie i panie "doktorzy" - pozdrówcie Łukaszenke.

PurkusKuchatek
A no właśnie.

W pełnej krasie, podane w okrasie.

--
Zakon Małych Kwiatuszków Bezustannej Irytacji
Poseł odpowiedzialny przed wyborcą - nie daj sobie zamykać ust.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pfumi - Superbojownik · przed dinozaurami
XI.Pij alkohol!
Bo nie ma złych lekarzy,są tylko niedopici pacjenci!

--
Boga chyba nie ma!!!.......................I Chwała Bogu!!!!
Forum > Kawały Mięsne > Dlaczego nie warto leczyc sie w polskiej służbie zdrowia...
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj