Heniek był jednym z wielu turystów spędzających czas w Hiszpanii
Niestety.
Heniek ni w ząb nie gadał po ichniemu a zasób znanych mu hiszpańskich słów ograniczał się jedynie do "Cerveza" a w razie czego to "Ke pasa?"
Robił więc Heniek użytek ze swojej wiedzy głównie w knajpach które jak wiadomo ośrodkami kultury w każdym cywilizowanym kraju są..
Przesiadując tak sobie w knajpie zaobserwował wielkie poruszenie wśród tubylców.
Zaintrygowany dowiedział się od barmana że zbliża się święto na które wszyscy czekają i że w ogóle kupa zabawy będzie.
-La Tomatina - pomyślał Heniek i nagle zapragnął wziąć udział w bitwie pomidorowej co to sławna się nawet nad Wisłą stała...
Nazajutrz wszyscy zebrali się na głównym placu miasta niecierpliwie czekając.
Heniek też był.
-Nerwowe to jakieś towarzystwo- rozejrzał po zgromadzonych pociągając łyk nieodłącznej Cervezy czując jednak że i jemu udziela się nastrój nerwowego oczekiwania
-Dawać tu te pomidory kurna! - krzyknął - Pomidory dawać! Tomato!Tomato!Tomato!
Parę osób odwróciło głowy w stronę Heńka jednak cały czas zerkając na ciężkie drewniane wrota odgradzające resztę rynku.
Heniek głupi nie był.
Coś tu nie grało .
Zresztą wszyscy krzyczeli coś innego niż Heniek
-Ty eee ty ! -zaczepił stojącego obok hiszpana - Miasto eeee nooo miasto - tu zatoczył krąg ręką - Buniol? La Tomatina?
-Non ...non..PAM-PE-LU-NA ....Fiesta de San Fermin...Toro...Toro...Mu...Mu...- rozwrzeszczał się przekrzykując ogólny harmider hiszpan
Heniek zbladł.
Zbielałymi wargami wyszeptał
-Pampeluna....o ja pier#olę...
Wrota się otworzyły....
Heniek nigdy już nie pojedzie do Hiszpanii...
--
Piłem w Spale..Spałem w Pile i to jak narazie tyle..
