Mr Carlson pracował na niewielkim lotnisku w australijskim outback´u. Był tam człowiekiem do wszystkiego. Zajmował się głównie przeładunkiem bagaży, ale był też odpowiedzialny za czystość na terenie lotniska. W któryś piątek zachorował jego kolega odpowiedzialny za odprawy, a na dodatek Mr Carlson udawał się sam ostatnim samolotem na zasłużony odpoczynek do Sydney. Roboty było więc co nie miara.
W ubraniu roboczym, pamiętającym poprzednie pięć ciężkich dni, Mr Carlson dokonał odprawy 25 pasażerów, skierował ich do odpowiednich pomieszczeń, zamknął halę odpraw (wcześniej ją z grubsza pozamiatał), zebrał bagaże i pocztę, zawiózł je elektrycznym samochodem do czekającej już maszyny, rozładował, następnie otworzył halę odlotów i po ponownym sprawdzeniu dokumentów, podprowadził pasażerów pod schody wiodące do maszyny.
Następnie szybko wrócił do sali odlotów, gdzie z braku czasu opróżnił jedynie popielniczki.
Mimo pośpiechu nie był już w stanie się przebrać, więc jedynie z six-pack´iem piwa Foster pod pachą zdążył w ostatniej chwili dobiec do samolotu.
Po zamknięciu ciężkich drzwi i przywitaniu ze stewardesami Mr Carlson, brudny i zmęczony ruszył w poszukiwaniu wolnego miejsca. Po drodze zatarasowała mu przejście jedna z pasażerek. Strach mieszał się w jej oczach z determinacją. Bardziej wysyczała niż powiedziała:
„Obserwowałam Pana przez cały czas. Jak Pan ma teraz jeszcze zamiar usiąść za sterami, to ja wysiadam!”
W ubraniu roboczym, pamiętającym poprzednie pięć ciężkich dni, Mr Carlson dokonał odprawy 25 pasażerów, skierował ich do odpowiednich pomieszczeń, zamknął halę odpraw (wcześniej ją z grubsza pozamiatał), zebrał bagaże i pocztę, zawiózł je elektrycznym samochodem do czekającej już maszyny, rozładował, następnie otworzył halę odlotów i po ponownym sprawdzeniu dokumentów, podprowadził pasażerów pod schody wiodące do maszyny.
Następnie szybko wrócił do sali odlotów, gdzie z braku czasu opróżnił jedynie popielniczki.
Mimo pośpiechu nie był już w stanie się przebrać, więc jedynie z six-pack´iem piwa Foster pod pachą zdążył w ostatniej chwili dobiec do samolotu.
Po zamknięciu ciężkich drzwi i przywitaniu ze stewardesami Mr Carlson, brudny i zmęczony ruszył w poszukiwaniu wolnego miejsca. Po drodze zatarasowała mu przejście jedna z pasażerek. Strach mieszał się w jej oczach z determinacją. Bardziej wysyczała niż powiedziała:
„Obserwowałam Pana przez cały czas. Jak Pan ma teraz jeszcze zamiar usiąść za sterami, to ja wysiadam!”
--
Seks to taka cicha artyleria kobiet