wieczór wszystkim
Naszło mnie na wspominki. Między muzą a niechęcią do nauki...
Dziecięciem będąc starałam się być posłuszna. Rodzice wyznaczyli sobie role dobrego (mama) i złego (tata) gliny... co ostatnimi laty się zmieniło, ale nie o tym Otóż zwykle starałam się wyczuć, kiedy ociecu puszczą nerwy i w ostatniej chwili wycofywałam się na bezpieczną odległość, by nie dopadł mnie jego wzrok (ociecu nie stosował kar cielesnych, ale wzrokiem mógł powalić wołu). I tak pewnego razu, kiedy rodzice wpadli do sąsiada na kawę zabrali mnie ze sobą. Syn sąsiadów postanowił nie zwracać uwagi na małą 4 latkę rozsiadając się na podłodze swojego pokoju, a że ten był wąski jego nogi sięgały niemal ściany. Zaczęłam radośnie biegać sobie z jednego pokoju do drugiego. Oczywiście nic by w zabawie nie było ciekawego, gdybym nie wyznaczyła odpowiedniego toru przeszkód. I latałam tak w te i wewte dobre pietnaście minut zanim nie usłyszałam podniesionego głosu ocieca, który cierpliwość już tracił. Z radosnym okrzykiem "ostatni raz tatusiu" ruszyłam z kopyta. Jedna nóżka, druga nóżka, potem skok przez próg otwartych drzwi salonu. Rada pokonania pierwszej przeszkody odwróciłam łepek na zad chcąc nacieszyć się uwagą rodziny i sąsiadów, którzy podczas ostatniego biegu postanowili mnie obserwować. Wtem zniecierliwienie na ich twarzach zmieniło się w coś czego zrozumieć nie mogłam. Na powrót spojrzałam przed siebie by zobaczyć przed sobą podwinięty róg dywanu. Niestety nieznane mi było jeszcze pojęcie refleksu toteż potknęłam się. Jeden krok, drugi, kilka machnięć łapkami i omal udało mi się złapać równowagę... omal gdyż moim oczom ukazała sie kolejna przeszkoda w postaci nóg syna siedzącego na podłodze. Jeden krok, drugi i... grzmotnęłam głową z półobrotu w pobliski karoly... karory... żeberka ocieplające przytulne M4 sąsiadów Niagara to strumyk w porównaniu z tym, co pociekło z mojego łuku brwiowego. Tamtego dnia nauczyłam się dwóch rzeczy: dziwne spojrzenie rodziców było przerażeniem, a poszukiwanie punktu zdenerwowania ocieca jest mniej przyjemną rozrywką niż zabawy z małymi kotkami... ale to już materiał na drugą historię...
Naszło mnie na wspominki. Między muzą a niechęcią do nauki...
Dziecięciem będąc starałam się być posłuszna. Rodzice wyznaczyli sobie role dobrego (mama) i złego (tata) gliny... co ostatnimi laty się zmieniło, ale nie o tym Otóż zwykle starałam się wyczuć, kiedy ociecu puszczą nerwy i w ostatniej chwili wycofywałam się na bezpieczną odległość, by nie dopadł mnie jego wzrok (ociecu nie stosował kar cielesnych, ale wzrokiem mógł powalić wołu). I tak pewnego razu, kiedy rodzice wpadli do sąsiada na kawę zabrali mnie ze sobą. Syn sąsiadów postanowił nie zwracać uwagi na małą 4 latkę rozsiadając się na podłodze swojego pokoju, a że ten był wąski jego nogi sięgały niemal ściany. Zaczęłam radośnie biegać sobie z jednego pokoju do drugiego. Oczywiście nic by w zabawie nie było ciekawego, gdybym nie wyznaczyła odpowiedniego toru przeszkód. I latałam tak w te i wewte dobre pietnaście minut zanim nie usłyszałam podniesionego głosu ocieca, który cierpliwość już tracił. Z radosnym okrzykiem "ostatni raz tatusiu" ruszyłam z kopyta. Jedna nóżka, druga nóżka, potem skok przez próg otwartych drzwi salonu. Rada pokonania pierwszej przeszkody odwróciłam łepek na zad chcąc nacieszyć się uwagą rodziny i sąsiadów, którzy podczas ostatniego biegu postanowili mnie obserwować. Wtem zniecierliwienie na ich twarzach zmieniło się w coś czego zrozumieć nie mogłam. Na powrót spojrzałam przed siebie by zobaczyć przed sobą podwinięty róg dywanu. Niestety nieznane mi było jeszcze pojęcie refleksu toteż potknęłam się. Jeden krok, drugi, kilka machnięć łapkami i omal udało mi się złapać równowagę... omal gdyż moim oczom ukazała sie kolejna przeszkoda w postaci nóg syna siedzącego na podłodze. Jeden krok, drugi i... grzmotnęłam głową z półobrotu w pobliski karoly... karory... żeberka ocieplające przytulne M4 sąsiadów Niagara to strumyk w porównaniu z tym, co pociekło z mojego łuku brwiowego. Tamtego dnia nauczyłam się dwóch rzeczy: dziwne spojrzenie rodziców było przerażeniem, a poszukiwanie punktu zdenerwowania ocieca jest mniej przyjemną rozrywką niż zabawy z małymi kotkami... ale to już materiał na drugą historię...