Idą święta. Kolejne z pandemią. Kolejne z moją żoną. Nie wiem, co gorsze na tym świecie: moja żona czy pandemia. Więc tak: mój werdykt już znacie. Wzięła się za remont pokoju-sypialni. I nie, nie to, że sama się wzięła, bo mam na to wywalone, ale ponieważ miała urlop, zaproponowała „abyśmy razem” tę prace wykonali. Ha, ha, ha! Ponieważ do tej pory wszystko niszczyła, dałem jej szansę na poprawę wizerunku i możliwość naprawienia czegoś. Czyli miała działać sama. Wiedziałem, jak to się skończy.
Etap I – Przygotowanie do malowania pokoju – wizyta pana z Orange i naprawa TV
Małża wysłuchała moich rad na temat przygotowania pokoju do malowania. Nie zostawiłem jej samej i nie pognałem do pracy – cierpliwie wyjaśniłem wszystkie aspekty działania. Zapewniła, że zrozumiała. Wierzycie w to? No, właśnie. Więc zaczęła przestawiać samodzielnie szafki, łóżko, szafkę z telewizorem... I urwała światłowód. Szlag trafił TV i internet. Zdziwiona i pyta mnie, czy szafka jest połączona z TV, bo jak stwierdziła „ruszyła szafkę i przestało działać”.
- Ruszyłaś szafkę... i... prz-e-s-t-a-ł-o działać? – dopytuję więc.
- No tak, ruszyłam i nic nie działa – odpowiada małża
- Przepraszam, że zapytam... odpięłaś kable z dekodera, telewizora i funboxa?
- To miałam to zrobić?
Po prostu przesunęła szafkę i urwała wszystkie kable. HDMI się wygiął tak, że wyrwała z niego gniazdko. Czy przypadkiem kojarzycie przygody mojej żony z telewizorami? Jakiś, kurwa, pech...
Pan z Orange śmiał się pod nosem, gdy lutował światłowód. Rachunek: 129,99 pln. Naprawa wejścia HDMI nie wiem – załatwię po świętach.
Etap II – Malowanie pokoju – wizyta pana z Orange i elektryka.
I ciul ładny pokój strzelił. Moja żona nie okleiła listew przypodłogowych, gniazdek, nie okleiła odcinki. Zasadniczo – nie zrobiła żadnych przygotowań. Widząc swój błąd i brak taśmy do oklejania wpadła na arcygenialny pomysł. Wyrwała wszystkie listwy (chuj tam, że zamontowane na kołki w żelbecie). Połamała wszystkie. Zamalowała gniazdka na cacy. I zamalowała także włączniki światła.
Jaki problem? Przecież to się domyje!
Listwy trzeba było nowe kupić. Kupiłem. Stare kołki usunąć. Usunąłem.
Mam nadzieję, że siedzicie.
Wiecie jaki kabel szedł w jednej z listew? Tak, TAK! Ten jebany światłowód! Urwała go, wraz z listwą.
- Witam pana z Orange, to znów moja żona! – oznajmiam facetowi, który odwiedza nas ponownie w ciągu 48h...
Niestety, ponieważ zamalowała także gniazdka i włączniki światła, a także całe kinkiety, musiałem wezwać elektryka bo szlag trafił oświetlenie (próbowałem zlokalizować usterkę sam, ale nie dałem rady). Później dowiedziałem się od pana, że żona – jak machała wałeczkiem – urwała kable przy pierwszym kinkiecie.
Etap III – Wiadra farby na pokój
Wpuściłem światłowód wraz z panem z Orange pod panele. Nie, żebym nie ufał żonie. Ale on nie ufał, więc jakoś razem daliśmy radę w dylatację wcisnąć ten pieprzony kabelek. Stałem po środku pokoju i myślę, co moja żona może jeszcze bardziej spieprzyć, ale nic nie wymyśliłem. Czyli, jest już bezpiecznie. Listwy nowe zamontowane (sam je okleiłem taśmą, na wszelki wypadek), ściany pomalowane pierwszą warstwą w kolorze „chujowy z domieszką śmietany a’la podkład malarski”. Czyli: jest bezpiecznie i małża może działać dalej. Jadę do pracy.
Wieczorem odbieram telefon. Kilka minut wcześniej dostałem zdjęcie na WhatsAppie, z pytaniem, czy tak to ma wyglądać. Co, kurwa?!
Żona malowała w taki sposób, że jechała wałkiem o długości 15cm, od góry do dołu. Warstwa obok warstwy. I powstały ogromne pasy w pionie. Dzwonię do żonki:
- Czyś ty oszalała? Czym ty, do cholery, to malujesz?! – dopytuję.
- Wałkiem, do jasnej ciasnej, a czym?
- Wałkiem do paznokci??? Przecież to będzie widać jak diabli! Weź ten duży!
- Ten duży jest za ciężki i mi niewygodnie.
- Jezus, kurwa, Maria, ile razy to malujesz?!
- No, wiesz, czwartą warstwę kładę...
Co się okazało? Że jak farba wyschła, to zostały ogromne przebitki „pasów” i zużyła 10l farby na pokój. Trzeba było dokupić drugie tyle, aby to pomalować i żeby to wyglądało. Farba kosztowała 99 ziko za pięć litrów. Więc wydała cztery stówy na JEDEN pokój. I nadal są miejsca nie domalowane i wygląda to fatalnie.
Grande Finale – Truskawka na torcie.
Myślcie, co moja żona mogła spieprzyć. Bo ja bym tego nie wymyślił. Ale moja żona – jak najbardziej. Pamiętacie, że nie okleiła odcinki (biały sufit, biała odcinka 5cm od sufitu)? Więc stwierdziła słusznie, że trzeba to naprawić, okleić, pomalować – to dobre. Ale nie wpadła na to, że użycie stołu z ruchomym i podnoszonym blatem jako „drabiny” to najgłupszy pomysł na świecie. Zrobiła to – weszła na stół i blat się wyłamał. Żona spadła, ale cudownie nic sobie nie zrobiła. Mechanizm stołu pękł (stalowy krzyż i gwintowana suwnica), blat opadł w jedną stronę, wyrwane zostały wszystkie śruby także z jednej strony i pękła rama mebla. Stół do wyrzucenia. Kupiliśmy na szybko w „Agacie” stół za pięć stów.
Rachunek malowania:
2100zł – jeszcze nie wiem, ile będzie kosztowała naprawa gniazda TV.
I nadal w pokoju jest chujowo :/ tylko drożej.
---
TYM razem udokumentowałem fotograficznie to, co opisuję - część malarską. Bo zjebane listwy i urwane kable wywaliłem podczas porządków. Światłowód zabrał pan z Orange (ten uszkodzony). Stół na śmietniku, ale jak jeszcze tam leży, to zrobię także zdjęcie jak wrak wygląda.
Etap I – Przygotowanie do malowania pokoju – wizyta pana z Orange i naprawa TV
Małża wysłuchała moich rad na temat przygotowania pokoju do malowania. Nie zostawiłem jej samej i nie pognałem do pracy – cierpliwie wyjaśniłem wszystkie aspekty działania. Zapewniła, że zrozumiała. Wierzycie w to? No, właśnie. Więc zaczęła przestawiać samodzielnie szafki, łóżko, szafkę z telewizorem... I urwała światłowód. Szlag trafił TV i internet. Zdziwiona i pyta mnie, czy szafka jest połączona z TV, bo jak stwierdziła „ruszyła szafkę i przestało działać”.
- Ruszyłaś szafkę... i... prz-e-s-t-a-ł-o działać? – dopytuję więc.
- No tak, ruszyłam i nic nie działa – odpowiada małża
- Przepraszam, że zapytam... odpięłaś kable z dekodera, telewizora i funboxa?
- To miałam to zrobić?
Po prostu przesunęła szafkę i urwała wszystkie kable. HDMI się wygiął tak, że wyrwała z niego gniazdko. Czy przypadkiem kojarzycie przygody mojej żony z telewizorami? Jakiś, kurwa, pech...
Pan z Orange śmiał się pod nosem, gdy lutował światłowód. Rachunek: 129,99 pln. Naprawa wejścia HDMI nie wiem – załatwię po świętach.
Etap II – Malowanie pokoju – wizyta pana z Orange i elektryka.
I ciul ładny pokój strzelił. Moja żona nie okleiła listew przypodłogowych, gniazdek, nie okleiła odcinki. Zasadniczo – nie zrobiła żadnych przygotowań. Widząc swój błąd i brak taśmy do oklejania wpadła na arcygenialny pomysł. Wyrwała wszystkie listwy (chuj tam, że zamontowane na kołki w żelbecie). Połamała wszystkie. Zamalowała gniazdka na cacy. I zamalowała także włączniki światła.
Jaki problem? Przecież to się domyje!
Listwy trzeba było nowe kupić. Kupiłem. Stare kołki usunąć. Usunąłem.
Mam nadzieję, że siedzicie.
Wiecie jaki kabel szedł w jednej z listew? Tak, TAK! Ten jebany światłowód! Urwała go, wraz z listwą.
- Witam pana z Orange, to znów moja żona! – oznajmiam facetowi, który odwiedza nas ponownie w ciągu 48h...
Niestety, ponieważ zamalowała także gniazdka i włączniki światła, a także całe kinkiety, musiałem wezwać elektryka bo szlag trafił oświetlenie (próbowałem zlokalizować usterkę sam, ale nie dałem rady). Później dowiedziałem się od pana, że żona – jak machała wałeczkiem – urwała kable przy pierwszym kinkiecie.
Etap III – Wiadra farby na pokój
Wpuściłem światłowód wraz z panem z Orange pod panele. Nie, żebym nie ufał żonie. Ale on nie ufał, więc jakoś razem daliśmy radę w dylatację wcisnąć ten pieprzony kabelek. Stałem po środku pokoju i myślę, co moja żona może jeszcze bardziej spieprzyć, ale nic nie wymyśliłem. Czyli, jest już bezpiecznie. Listwy nowe zamontowane (sam je okleiłem taśmą, na wszelki wypadek), ściany pomalowane pierwszą warstwą w kolorze „chujowy z domieszką śmietany a’la podkład malarski”. Czyli: jest bezpiecznie i małża może działać dalej. Jadę do pracy.
Wieczorem odbieram telefon. Kilka minut wcześniej dostałem zdjęcie na WhatsAppie, z pytaniem, czy tak to ma wyglądać. Co, kurwa?!
Żona malowała w taki sposób, że jechała wałkiem o długości 15cm, od góry do dołu. Warstwa obok warstwy. I powstały ogromne pasy w pionie. Dzwonię do żonki:
- Czyś ty oszalała? Czym ty, do cholery, to malujesz?! – dopytuję.
- Wałkiem, do jasnej ciasnej, a czym?
- Wałkiem do paznokci??? Przecież to będzie widać jak diabli! Weź ten duży!
- Ten duży jest za ciężki i mi niewygodnie.
- Jezus, kurwa, Maria, ile razy to malujesz?!
- No, wiesz, czwartą warstwę kładę...
Co się okazało? Że jak farba wyschła, to zostały ogromne przebitki „pasów” i zużyła 10l farby na pokój. Trzeba było dokupić drugie tyle, aby to pomalować i żeby to wyglądało. Farba kosztowała 99 ziko za pięć litrów. Więc wydała cztery stówy na JEDEN pokój. I nadal są miejsca nie domalowane i wygląda to fatalnie.
Grande Finale – Truskawka na torcie.
Myślcie, co moja żona mogła spieprzyć. Bo ja bym tego nie wymyślił. Ale moja żona – jak najbardziej. Pamiętacie, że nie okleiła odcinki (biały sufit, biała odcinka 5cm od sufitu)? Więc stwierdziła słusznie, że trzeba to naprawić, okleić, pomalować – to dobre. Ale nie wpadła na to, że użycie stołu z ruchomym i podnoszonym blatem jako „drabiny” to najgłupszy pomysł na świecie. Zrobiła to – weszła na stół i blat się wyłamał. Żona spadła, ale cudownie nic sobie nie zrobiła. Mechanizm stołu pękł (stalowy krzyż i gwintowana suwnica), blat opadł w jedną stronę, wyrwane zostały wszystkie śruby także z jednej strony i pękła rama mebla. Stół do wyrzucenia. Kupiliśmy na szybko w „Agacie” stół za pięć stów.
Rachunek malowania:
2100zł – jeszcze nie wiem, ile będzie kosztowała naprawa gniazda TV.
I nadal w pokoju jest chujowo :/ tylko drożej.
---
TYM razem udokumentowałem fotograficznie to, co opisuję - część malarską. Bo zjebane listwy i urwane kable wywaliłem podczas porządków. Światłowód zabrał pan z Orange (ten uszkodzony). Stół na śmietniku, ale jak jeszcze tam leży, to zrobię także zdjęcie jak wrak wygląda.
Ostatnio edytowany:
2021-12-18 21:03:49
--
I am the law!