Byłem przed chwilą w warzywnym. Po mnie robiła swoje biedniutkie zakupy ubogo ubrana staruszka.
- Może tych winogron by pani wzięła? - zaproponowała sprzedawczyni - Dobre są, słodkie, bez pestek.
- Nie mogę, kochana, renta jeszcze nie przyszła...
Boże, pomyślałem sobie, jakie to smutne, że taka biedna kobieta na starość nie może sobie sobie pozwolić na taki skromny przecież luksus, jak winogrona. Przemknęło mi przez myśl, że może by się nie obraziła, gdybym jej kupił chociaż część grona.
Tymczasem starowinka kontynuowała:
- Wyliczone mam. Pazurki idę robić i by mi nie wystarczyło.

--
Nie mówcie mi, co mam robić, a ja wam nie powiem, dokąd macie iść.