Rok zero (nie napiszę przed Chrystusem, bo zjebię cały kawał).
Marian i Maryla siedzą sobie w stajence. Nagle Maryli wody odchodzą.
- Marian. To już. Rodzę!
- No dobra... ale wiesz, ja tak w kwestii formalnej. Bo wiesz. My ten teges od ponad roku nie robiliśmy. A tu tak nagle...
- Marian... !!! Kurfa! Nie teraz! Rodzę... patrz... bydlęta też patrzają!!!
- Nie no dobrze... rozumiem... ale chcę się po prostu upewnić kto jest ojcem... bo wiesz...
- Marian!!! Kurfa nie teraz!!! Złap mnie za rękę!!!
- Ale ja tylko chciałem się spytać kto jest ojcem?
Puk! Puk! Do stajenki wchodzi trzech gości o różnych odcieniach skóry. Jeden z nich pyta: - Czy już coś wiadomo w kwestii karnacji dziecka??
Marian i Maryla siedzą sobie w stajence. Nagle Maryli wody odchodzą.
- Marian. To już. Rodzę!
- No dobra... ale wiesz, ja tak w kwestii formalnej. Bo wiesz. My ten teges od ponad roku nie robiliśmy. A tu tak nagle...
- Marian... !!! Kurfa! Nie teraz! Rodzę... patrz... bydlęta też patrzają!!!
- Nie no dobrze... rozumiem... ale chcę się po prostu upewnić kto jest ojcem... bo wiesz...
- Marian!!! Kurfa nie teraz!!! Złap mnie za rękę!!!
- Ale ja tylko chciałem się spytać kto jest ojcem?
Puk! Puk! Do stajenki wchodzi trzech gości o różnych odcieniach skóry. Jeden z nich pyta: - Czy już coś wiadomo w kwestii karnacji dziecka??
--