Kuba Wojewódzki zapytał Artura Andrusa, czy to prawda, że jak się bierze ślub w piątek, to jest się nieszczęśliwym całe życie.
- Oczywiście - odpowiedział Andrus. - Dlaczego piątek ma być wyjątkiem?
....................
Przed wojną Julian Tuwim odwiedził Kraków i był obecny na jakiejś imprezie pisarzy i poetów. Jeden z miejscowych twórców, akurat artystycznie stojący na innej pozycji, wygłosił na cześć Dostojnego Gościa mowę powitalną, którą zakończył rymowanym zdaniem:
- Tak się witają nie wrogi, lecz na krańcach słońc swych przeciwnych bogi!
Na co Tuwim odrzekł:
- Panie kolego! Co do mnie, to jestem zbyt skromny, żeby sobie miano boga poezji przypisywać. Co zaś do pana, to jestem zbyt wielkim ateistą, aby w to uwierzyć!
.....................
Kraków po wojnie. Wielu pisarzy i poetów zajmuje kamienicę przyznaną Związkowi Zawodowemu Literatów Polskich. Pod wspólnym adresem mieszkają więc Stefan Kisielewski, Leon Kruczkowski, Tadeusz Peiper, Adam Ważyk, Konstanty Ildefons Gałczyński, Ludwik Flaszen, Stanisław Dygat, Jerzy Andrzejewski, Sławomir Mrożek, Wisława Szymborska. Pewnej nocy ktoś przyszedł z wizytą do Jerzego Szaniawskiego. Nie znał numeru mieszkania, a nie chciało mu się chodzić po klatkach schodowych i szukać, więc stanął na podwórku i zawołał: „Mistrzu! Mistrzu!”.
Otworzyły się wszystkie okna.
....................
Aktor, profesor Jan Świderski słynął z tego, że wprost nagminnie zapominał tekstu w zupełnie nieoczekiwanych momentach. Był jednak przy tym mistrzem w wykorzystywaniu pomocy suflerskiej, więc dla widzów te jego wpadki były raczej niezauważalne. W każdej kulisie, podczas przedstawienia, stała w pełnej gotowości suflerka z tekstem. I korzystał z ich usług pełnymi garściami. Pewnego dnia na tablicy ogłoszeń w Teatrze Dramatycznym w Warszawie zawisła kartka następującej treści:
''Uprasza się w czasie przedstawienia nie szeptać za kulisami, ponieważ pan Jan Świderski wszystko powtarza na scenie. Dyrektor: Gustaw Holoubek.’'
...................
ZOFIA RUDNICKA wspomina zajęcia w warszwskiej szkole baletowej: (...) Stanisław Miszczyk miał nieposkromioną wyobraźnię ruchową i często brakowało mu już nazw na wymyślane figury. Podskoki z wymachem rąk to były "hojdy-bojdy", a wężowe ruchy tancerki z przesuwanie na przemian rąk po ciele nazywał "tu mnie swędzi, tam mnie drapie". Kiedy ktoś coś źle tańczył, zatrzymywał próbę i wołał: "Do cholery, co pan z tego zrobił? Gdzie jest moje piękne pas!?".
...................
JERZY KAMAS pewnego dnia poczuł się bardzo źle. Jego impresario wolał dmuchać na zimne i zawiózł go do szpitala. Szczęściem w tym nieszczęściu udar mózgu nastąpił w czasie badania i Kamas od razu otrzymał niezbędną w takich przypadkach natychmiastową pomoc. Kiedy aktor leżał w sali, podzielił się swoją historią z pacjentami, którzy dzielili z nim pokój. Na to jeden rzecze:
- Wyobraź sobie, że miałem wypadek samochodowy. Ale trzeba mieć moje szczęście. Okazało się że potrąciła mnie karetka pogotowia, która od razu zawiozła mnie na salę operacyjną.
Na to odzywa się drugi pacjent:
- Mój sąsiad miał większe szczęście. Zderzył się z karawanem, który odwiózł go prosto na cmentarz.
anegdoty o sławnych Polakach (fb)
anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)