TOTAL DESTRUCTOR
Leżę sobie na zielonej łące, podziwiam sklepienie niebieskie i zastanawiam się, dlaczego mam urwaną nogę tuż powyżej kolana. Chwilowo nigdzie się nie wybieram, więc co mi tam. Trochę się zdziwiłem, gdy wyrósł przede mną twardziel z obusiecznym toporem w rękach, zamachnął się soczyście i zagłębił ostrze w moich wnętrznościach. Bryznęło... a jakże... potem zamachnął się celując wyżej, ale spadające imadło zniweczyło jego plany. Jego mózg rozprysł się w promieniu kilku metrów... no cóż... miał chłopak pecha... Zainteresowany wypływającą z mojego środka cieczą, próbowałem przejść do pozycji pół siedzącej i wtedy jelito grube chyżo wyskoczyło z jamy brzusznej i poszybowało w stronę mi nie znaną. Nic to... mam jeszcze cienkie...
Bawiąc się nim zainteresowałem się ciekawymi dźwiękami wydobywającymi się z mojego otworu gębowego... odkaszlnąłem na próbę i część trzewi ciekawych świata wyskoczyła wraz z fontanną krwi z jamy ustnej. Trochę zdenerwowany, wciągnąłem je z powrotem, oblizałem się językiem i schowałem go w kieszeni... próbowałem wstać... niestety moja krótsza noga nie znalazła podpory i runąłem w stronę matki Ziemi. Po drodze zahaczyłem o drut kolczasty, który wdarł się wgłąb mojej tętnicy i zatrzymał się na krtani... Zemdlałem... Obudziło mnie ciche mlaskanie. Rozwarłem nieco rozoraną klatkę piersiową i zauważyłem szkodnika wyżerającego mi trzustkę. Tego już było za wiele. Chwyciłem za kikut mojej kości udowej, wyrwałem ją i trzasnąłem szkodnika w czaszkę, która się pociesznie rozprysła... Jednego drania mniej. Wepchnąłem z powrotem zaciekawione otwartą przestrzenią żebro do środka... i z pewnością jeszcze wiele by się ze mną wydarzyło, gdyby nie drugie wielkie spadające imadło... wbiło mnie w ziemię na trzy metry... umarłem...
THE END
Lyon/ OXYGEN/MOTIV8
Tekst został przepisany z pierwszego wydania maga "inverse" na C64, wydane przez grupę OXYGEN w 1996 roku, chyba w sierpniu.