Nałóg

Edka spotkałem w drodze do szkoły.
- Cholerna buda - powiedział z goryczą. - Znowu trzeba będzie palić fajki w kiblu. A już się prawie odzwyczaiłem. Kopnąłem kamień, który leżał na drodze.
- To samo ze mną - odrzekłem. - A może by tak rzucić na stałe?
- Budę? - spytał Edek.
- Nie, palenie.
Kolega zatrzymał się, żeby przypiąć sobie tarczę.
- Próbowałem w zeszłym roku - odparł. - Ale na pierwszej przerwie złapał mnie "Cewka" i mówi: "No, dawaj!" "Co?" - udaję głupiego. "Nie zgrywaj się - on na to. - Wiem, że paliłeś. Oddaj papierosy". No i musiałem na następnej pauzie skoczyć do kiosku i kupić mu te fajki, bo inaczej postawiłby mi lufę. I tak codziennie. A jak już zacząłem kupować, to siłą rzeczy... Głupio by było dawać zapieczętowane paczki...
- To samo ze mną - przerwałem koledze. - A jakie pali "Cewka"?
- Każde, Przeważnie klubowe. Westchnąłem z zazdrości.
- Nasza stara pali wyłącznie carmeny - powiedziałem. - Wyobrażasz sobie, ile to forsy miesięcznie?
Edek zaklął. Z ociąganiem przestąpiliśmy progi szkoły.
- W sumie jest jeszcze nie najgorzej - stwierdził kolega zmieniając trampki na twarde obuwie. - Strach pomyśleć, co będzie, jak wmówią nam alkoholizm...

Jacek Sawaszkiewicz