FRANCISZEK PIECZKA, tak wspominał jeden z epizodów swojego dzieciństwa. "Tata po śląsku krzyczał tak: Jo ci dom "Znachora"! Pierona, żeby tam bomba jaka rypła i to bezbożnictwo rozwaliła!". Po czasie mówię do ojca: "Widzisz tato jaka ironia losu. Bomba zniszczyła budynki i kościół, ale kino niezniszczone".
..............
WOJCIECH PIJANOWSKI opowiadał, że na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy prowadzone przezeń Koło Fortuny biło rekordy popularności, pewnego dnia hasło finałowe z kategorii "osoba" brzmiało "Gustaw Holoubek". Niestety, zawodniczka nie miała szczęścia, odsłoniło się niewiele liter i nie odgadła. Tego samego wieczoru, gdy wyemitowano ten odcinek, w domu Pijanowskich dzwoni telefon. Wojciech odbiera.
- Tak, słucham?
- Dobry wieczór, tu Gustaw Holoubek.
- O, dobry wieczór panie Gustawie - Pijanowski nie był bardzo zaskoczony, bo z wybitnym aktorem znali się dobrze i czasem do siebie dzwonili. - Co u pana słychać?
- Też nie odgadłem.
...............
Tuż przed wybuchem wojny do matematyka Stefana Banacha do Lwowa przyjechał matematyk John von Neumann, aby nakłonić go do emigracji do USA. Miał ze sobą czek, podpisany przez matematyka, twórcę cybernetyki Norberta Wienera, na którym tenże postawił tylko jedną cyfrę: 1, a Banach miał dopisać za nią tyle zer, ile tylko zechce. Banach odpowiedział spokojnie, że nie zna liczby zer, które by mu zrekompensowały Polskę, Lwów i Kawiarnię Szkocką.
................
W 1957 r. premier Józef Cyrankiewicz pojechał do Chin i podczas spotkania z Mao Tse-Tungiem zainteresował się, czy jest w Chinach opozycja:
- Tak, jest - przyznał się Mao
- Duża?
- Około 30 milionów - odpowiedział Mao i po chwili milczenia zapytał:
- A w Polsce jest opozycja.
- Niestety, tak - odpowiedział Cyrankiewicz.
- A dużo osób ją wspiera?
- Tyle samo co w Chinach - odparł Cyrankiewicz.
..................
Michał Tarasiewicz, aktor scen Lwowa, Warszawy i Krakowa, często radził swoim młodszym kolegom, by pili z nim bruderszafty. Tłumaczył to tak:
Bo widzisz, kochasiu, zawsze łatwiej jest mówić „ty durniu” niż „panie durniu”.
..................
- Zaprosił mnie kiedyś Andrzej Kijowski na spotkanie Klubu Inteligencji Katolickiej - wspomina reżyser Andrzej Wajda. - Bardzo było miło, aż nagle pod koniec jedna słuchaczka wyrwała się z pytaniem: „Panie Andrzeju, ale czy pan wierzy w miłość?”. Jakiś diabeł mnie podkusił, bo odpowiedziałem: „Istnieje takie niewytłumaczalne zjawisko psychologiczne jak szał bitewny. Polega na tym, że żołnierz biegnie do bitwy z karabinem: urwało mu rękę, biegnie dalej, urwało mu nogę, biegnie dalej, urwało mu głowę, biegnie dalej… Ja jestem po czterech małżeństwach, trzech rozwodach – czy Pani może pomyśleć, że nie mam wiary w miłość?”
Wyszliśmy z tego zebrania i Kijowski mówi: „Andrzej, to było ostatnie twoje spotkanie z inteligencją katolicką”.
................
Anegdoty teatralne, filmowe i muzyczne (fb)
Anegdoty o sławnych Polakach (fb)